Bohater dzisiejszej recenzji jest słodyczem, na którego w sklepie na pewno zwróciłabym uwagę. Inną kwestię stanowi odpowiedź na pytanie, czy bym go kupiła – tego nie wiem.
Na szczęście tym razem obyło się bez dylematów. Batona Miodowy Kłos otrzymałam od sióstr Pand w ramach ostatniej wymiany blogowej, w której przekazałam dziewczynom Brownies marki Nature’s Bakery. Oko za oko, ząb za ząb, a zdrowe produkty za zdrowe produkty.
Miodowy Kłos
W zbożowej serii batonów z Pasieki Łysoń znajduje się kilka ciekawych wariantów smakowych. Pierwszy jest naturalny, po prostu miodowy, drugi częściowo oblany ciemną czekoladą, trzeci zanurzony w czekoladzie białej, czwarty bez polewy, za to z jagodami i malinami, piąty zaś urozmaicony truskawkami i malinami. Ze strony internetowej wynika, że w pokrewnej serii dostępne są trzy wersje batonów o nazwie Trufla, ale tych póki co nigdzie nie widziałam.
Złoty Kłos waży 80 g i jest handmade in Poland, jak podaje na opakowaniu producent. Na oko przypomina produkty Ani o nazwie Grunchy for Life – zarówno w wersji Owies, jak i Orkisz. Blisko mu również do ciast z kawiarni Legal Cakes, choć ma zupełnie inną strukturę. Jest twardy, gruby, trudny do okiełznania podczas krojenia, w końcu jego bazę stanowią suche i twarde płatki owsiane. Dalej znajdziemy cudowne mleko skondensowane, miód, rodzynki, kokos, ryż prażony, sezam, żurawinę słodzoną i czekoladę.
Zdrowa sztabka złota z klejnotami, którą baton przypomina, pachnie… kokosankami. Bardzo słodkimi i owsianymi, ale wciąż kokosankami. Odkrywając to, zdałam sobie sprawę, że konsystencja Złotego Kłosa również odpowiada typowej kokosance, która od zewnątrz jest twarda i zwarta, w środku zaś delikatnie wilgotna, gęsta od wiórków. We wnętrzu dzisiejszego bohatera znajduje się dodatkowo dmuchany ryż, sezam, rodzynki i pomarańczowe w kolorze skupiska czegoś bliżej nieokreślonego, być może upieczonego mleka skondensowanego (nic innego nie przychodzi mi na myśl).
Złoty Kłos nie poddaje się nawet wtedy, gdy dochodzi do właściwej części degustacji. Daje się poznać jako twór suchawy i twardy. W smaku jest… skomplikowany. Lekko gorzki, ale w zdrowy sposób. Czuć w nim świeże i chrupiące ziarna sezamu. Rodzynki są mięsiste, podobnie jak żurawina. Na dobrą sprawę oba gatunki owoców mogłyby być jednym, nie potrafiłam ich rozróżnić. Ryż jest dmuchany, a więc waciany, Pasieka Łysoń mogła go sobie darować. Najlepsze są złocisto-brązowawe plamki, które odpowiadają smakiem wspomnianym wcześniej batonom Grunchy for Life, a więc i krówkom. To utwierdziło mnie w przekonaniu, że powstały w wyniku upieczenia mleka skondensowanego.
Prezentowany dziś baton składa się głównie z płatków owsianych, których – paradoksalnie – wcale w nim nie widać. Czuć ich twardość, ale to tyle. Na pierwszy plan w Złotym Kłosie wysuwa się kokosankowość konsystencji, krówkowość smaku i wysoka słodycz. Tę ostatnią można by wyeliminować, usuwając ze składu miód. Po co on, skoro jest już mleko skondensowane? Zdeterminowani konsumenci w toku degustacji dokopią się również do złóż twardej czekolady o smaku… po prostu czekolady. Nie wnosi ona do całokształtu zbyt wiele, a może nawet nic.
Uwaga: Po produkt nie powinny sięgać osoby z problemami zębowymi lub dziąsłowymi, bo mogą go nie pogryźć. To smaczny, ale trudny przysmak. Ja otrzymaną sztukę zjadłam sama i wcale nie chciałabym się nią dzielić, ale też nie chciałabym dostać/kupić drugiej. Może gdyby była mniejsza…
Ocena: 5 chi
(za rewelacyjny smak, bo za twardość i słodycz powinno być dużo mniej)
Jadłam ale mnie nie zachwycił niestety. A cena wysoka. Daje po kieszeni …
Zaraz się okaże, że tylko mnie smakowały… :P
Jadłam krówki z makiem tej pasieki i nie smakowały mi, a ich twór udający czekoladę z chili i malinami to już w ogóle jakaś kpina, więc na batony nawet bym nie spojrzała (chyba że szyderczo, mijając je).
Twardość i waciany ryż w jednym produkcie wyjątkowo w moim przypadku działają na niekorzyść produktu, podobnie jak za silna słodycz, ale sezam i goryczka, skojarzenie z krówką są już tą częścią wpisu, dzięki której na coś tak smakującego mogłabym mieć ochotę. Wiem jednak, jak to z nami jest, więc ogółem i tak bym się nie skusiła. Jakoś taki ciekawy mi się nie wydał. Może i dziwny, ale nie ciekawy.
Z oczywistych powodów na czekoladę z chili i malinami też bym nie spojrzała :P
A na krówki z makiem? :> Paskudy.
Akurat to brzmi dobrze! (Abstrahując od jakości wykonania).
Od dawna w internecie widuje te batony i chciałam przeczytać o nich coś więcej. To, ze czuć w nim goryczkę sezamu dla mnie jak najbardziej na plus – lubię ten smak. Kokos również jak najbardziej na plus no ale ta słodycz….
Po co miód? Może dlatego, ze to „Miodowy Kłos” a nie „Skondensowany Kłos”:P
W takim razie po co mleko skondensowane, skoro to Miodowy Kłos, a nie Skondensowany? ;)
Dobre pytanie, ale z nim to do producenta :P
Zadzieram kiecę i lecę ;D
Widziałam je w sklepach, ale nie kupowałam ze względu na skład – to mleko skondensowane jakoś mi nie pasuje do niby zdrowego batona, a jak mi się chce cukru, to jem coś jawnie niezdrowego.
Jednak baton wydaje się smaczny, a ta twardość (póki mogę gryźć :D) była by chyba dla mnie pozytywną cechą.
Ja niestety uwielbiam mleko skondensowane. Od kilku miesięcy czekają na mnie w domu cztery tubki do otwarcia i zrecenzowania.
Ja też je lubię, ale baton funkcjonujący jako zdrowy, w moim mniemaniu nie powinien go zawierać :D
Dawno nie jadłam takiego mleczka z tubki, zawsze najbardziej lubiłam to zwykłe z Gostynia ;)
Oczywiście do recenzji mam właśnie gostyńskie :D
Jest spora szansa, że po Twojej recenzji i ja wejdę w jego posiadanie ;)
Tyle że ja otworzę moje tuż przed końcem świata. Wytrzymasz?
Też go jadłyśmy i ostatecznie nie zostałyśmy jego fankami. Za suchy i przypominał nam blok z suchymi płatkami ze sobą zlepionymi.
Zdecydowanie za suchy i za twardy. Gdyby nie smak krówki… zresztą napisałam :)
Gorycz pewnie pochodzi od prażonego ziarna. Zapach kokosanek musiał być nieziemski :D Swoją drogą, trochę głupio byłoby wyeliminować z „Miodowego kłosu” miód :P To niemal tak, jakby do „Słona ona” czy innych niedawno recenzowanych mieszanek dodać świeże, „nieskalane” orzechy xDDD
Wolałabym wywalić miód i zmienić nazwę batona. Tu jednak wyrasta kolejny problem, bo Pasieka Łysoń zajmuje się właśnie miodem.
Z zewnątrz wygląda super, w środku gorzej. Spodziewałem się czegoś w rodzaju Anki, (Anny, skoro to babcia) a tu… no może nie klops, ale coś innego.
Wydłubałbym rodzynki i zjadł, bo tylko one mnie drażnią.
PS Czemu nie stosuje się (chyba?!!?!?!?1!??!!?!?!/1/1/1/11/1/1 1!? !/) zielonych winogronów!?!
Nie stosuje się? Rodzynki to chyba oba rodzaje winogron… Nie? Ale mi zabiłeś ćwieka, googluję!
Widziałam ostatnio w Rossku, chyba się skuszę :D
A bier śmiało :P
Batonik wart uwagi ze względu już na sam zapach kokosanek:) . Kochana czy ty mi powiesz gdzie mogę we Wrocku kupić Vivani białą z wanilią ? . Chodzi od tyg ta czekolada za mną już bym ją zamówiła,ale może w Twoim mieście ją spotkam to kupię jeszcze inne:)
Nie mam zielonego pojęcia. Białego też nie.