Prezentowana tu czekolada Cocoa cappuccino migdałowe z morwą jest drugą tabliczką marki SuroVital, z którą miałam do czynienia, a jednocześnie trzecim próbowanym produktem. Przygodę z surową serią zaczęłam od niefortunnych jagód goji, później była dzisiejsza bohaterka, na końcu zaś Czekolada kokosowa, którą otrzymałam w ramach współpracy i z tego powodu pojawiła się na blogu szybciej.
W przyszłości planuję zakup co najmniej dwóch kolejnych czekolad raw z linii Cocoa, obecnie bowiem czuję się rozbita i nie potrafię powiedzieć, co sądzę o owym dziwnym kakaowym tworze. Zresztą przeczytajcie sami.
Cocoa Czekolada cappuccino migdałowe z morwą
Chwilę po wypakowaniu dzisiejszej bohaterki z przepięknego kartonika doszłam do wniosku, że jest to najtwardsza tabliczka czekolady, z jaką miałam do czynienia. Nie tylko trudno się ją łamało i kroiło, ale problem sprawiało nawet zwykłe gryzienie. Nie skłamię, pisząc, że rozbolały mnie zęby! Produktowi nie mogę za to odmówić pięknego wyglądu, nawet pomimo lekkiego zszarzenia brązowej powierzchni.
Cocoa Czekolada cappuccino migdałowe z morwą została podzielona na osiem gładkich kostek ozdobionych logo marki, z których nie wystawała ani morwa, ani migdały. Wielka szkoda, gdyż przed rozpakowaniem tabliczki spodziewałam się je tam zobaczyć. Pachniała zaduchem, ciemną czekoladą i nutą charakterystyczną dla surowego kakao. Delikatnie kwaśno w sposób owocowy, ładnie.
W składzie Cocoa czekolady cappuccino migdałowego z morwą pojawił się cukier z kwiatu palmy kokosowej. Sądziłam, że wyczuję go w smaku, co jednak nie nastąpiło. Zamiast tego odniosłam wrażenie, że delikwentka smakuje wygazowanym piwem i gotowanym bobem. Rozpuszczała się bez bagienka, sprawiając wrażenie bryłki powstałej w wyniku zmieszania wody i kakao. Pozostawiała na języku lekki kwasek (od morwy?). Niestety nie zawierała ani cienia kawy, podobnie jak migdałów.
Bohaterka dzisiejszej recenzji podzieliła los wspomnianych we wstępie jagód goji w surowej czekoladzie – nie przekonała mnie do siebie. Wydała mi się tępa i mdła, oferowała smakową pustkę. Drugi raz sięgnęłabym po nią tylko w akcie desperacji. Za odpychający uważam zarówno smak, jak i konsystencję. Pod koniec degustacji było jeszcze gorzej, bo zrobiło mi się niedobrze.
Myślę, że różnica pomiędzy kiepską Cocoa Czekolada cappuccino migdałowym z morwą a pyszną Cocoa Czekoladą kokosową wynika z faktu, iż ta druga jest mleczną czekoladą raw. Rozwiązanie tej zagadki przyjdzie jednak dopiero w chwili rozpieczętowania trzeciego produktu, więc… czekajcie cierpliwie!
Ocena: 1 chi ze wstążką
Jadłam dwie tabliczki z tej firmy: były smaczne, ale nie zachwyciły mnie swoim smakiem (według mnie są bez szału). Na kolejne tabliczki obecnie nie mam tak zwanego „parcia” , bez względu na oceny jakie pojawią się w internecie (a i tak na półkach w moim Tesco widziałam tyko klasyczną i z jagodami goji). Może kiedyś, ale nie teraz ;)
PS Bób w czekoladzie? Ciekawe, ale piwa to nie chciałabym poczuć ;P
W tej chwili mogę napisać, że jadłam już trzy tabliczki i jedne owoce z serii Cocoa. W szafce czeka czwarta czekolada, natomiast w planach mam powtórkę tej i takiej, która dopiero się na blogu pojawi, bo niestety dostałam wyłącznie kostkę.
Boże mój ulubiony wariant smakowy … myślę że nie powinnaś się do niej tak negatywnie nastawiac i w przyszłości dać jej jeszcze jedną szansę. Czekolady smakowe cocoa mają to do siebie że każdy egzemplarz tego samego smaku charakteryzuje różny intensywność smaku. Zależy ile sproszkowanych dodatków im się wsypie. Ja za pierwszym podejściem też nie byłam zadowolona z dziwnego posmaku i również nie wyczulam cappuccino, ale jak natknęłam się po roku z inną tabliczką kawy było aż nadmiar ;) teraz sięgam po tę wersję najczęściej : D
Planuję kupić jeszcze raz, ale w wersji 25-gramowej, o ile jest dostępna. Trzymaj kciuki za więcej kawy, a mniej bobu i wygazowanego piwa ;)
Wygazowane piwo i gotowany bób? :D :D :D Nie wyczułam tego, ale może to kwestia jedzonej tabliczki. Kwasek absolutnie nie jest od morwy, tylko od surowego kakao – morwy są naturalnie słodkie, bez żadnego kontrastowego akcentu.
Czekoladę kokosową mleczną uwielbiam, tę „białą” z pistacjami i solą kocham. Z ciemnych tabliczek uwielbiam tę z goji, a recenzowaną przez Ciebie jadłam – była smaczna, ale chyba nie na tyle, żebym ją regularnie kupowała.
Świeże morwy prosto z drzewka są słodziutkie, owszem. Mmm… moje dzieciństwo. Myślałam, że może sproszkowanym coś się stało, ale skoro piszesz, że kakao, to niech będzie kakao.
Czekolady z goji nie polubię, nie ma szans. Innym wariantom poświęcę jeszcze wieczór.
Przyznam, że znajduje się na liście czekolad do kupienia, ale nigdy mi się specjalnie do niej nie spieszyło, bo jest u mnie stacjonarnie w Tesco.
Ten kwasek: „od morwy?” Morwę białą lubię, powiedziałabym, że jest słodka z goryczką, więc nie wiem, skąd kwasek. Wbrew logice zaciekawiły mnie te dziwne nuty. :P Jako że ja goji bardzo lubię, nasze gusta różnią się wyjątkowo, co już nie raz udowodniłyśmy, sądzę, że miałaby szanse mi smakować, ale szkoda tej kawy i migdałów. Z drugiej strony… niewyczuwalność zasadniczych dodatków zawsze bardzo mnie drażni. No nic, zobaczymy, chociaż teraz to już w ogóle mi się do niej nie będzie spieszyć.
Kurde, tę trzecią przydałoby się razem wrzucić (z pistacjami, nie?) :P Tylko kiedy ja ją otworzę!
Podobno każda tabliczka ma inną intensywność składników. W ramach świąt wielkanocnych życzę Ci więc, żebyś trafiła na taką, w której… nie czuć niczego. Buhłehłehłe.
Masz szczęście, że świąt nie obchodzę, więc takich życzeń mogę śmiało nie przyjąć z czystym sumienie. :P
Ey, ja w tym roku obchodzę najlepszą Wielkanoc ever – siedzę u Pyszczka i nawet nie udajemy, że obchodzą nas święta :D
Piwo i bób w czekoladzie brzmią ciekawie ;) Ja ich nie wyczułam, a wręcz mogę napisać, że tę czekoladę bardzo lubię i jem regularnie. Co do kawy to czułam ją z różną intensywnością w zależności od egzemplarza, a pozostałych składników – migdałów i morwy – producenci mogliby dodać więcej, jeśli tym smakiem określają ową tabliczkę, bo trudno je wyczuć, a niekiedy jest to wręcz niemożliwe :D
Więcej? Raczej „w ogóle” mogliby dodać te składniki ;)
Twoja ocena i ogólnie cała recenzja bardzo mnie zaciekawiły. Takie nuty smakowe w takiej tabliczce? Bób? Chcę to przetestować na własnej skórze :D
Pewnie trafisz na lepszy egzemplarz i wyjdę na wariatkę :P
Dla mnie boska! Tylko w dużych tabliczkach mało morwy dają :/
„Mało” :D
Nie zachwyciła nas, bo my jednak wyczułyśmy nutkę kawy. Z drugiej strony jadłyśmy tylko po jednej kostce, więc jakoś specjalnie nad jej smakiem się nie rozwodziłyśmy :P
Kostka, ych :P Liczę na to, że przy powtórce trafię na kawową moccc.
Jadłam ją z rok temu i jakieś tam mgliste echo kawy było.
Ja liczę, że następnym razem trafię na duuużo kawy.
W środku wygląda trochę jak raw baton, pełen fujdaktuli. Nie wiem czy to wina morwy, czy tego, że… no nie. Właśnie nie wiem. Kawowy smak jednak mocno wiązałby się z tłuściutką-mleczną dawką czekolady. Tylko producent pewnie nie chcę iść w tym kierunku.
PS Kostki najlepsze. Mimo, że to tylko napis, są jakieś z klasą.
Tylko po co obiecywać kawę, jeśli nie chce się jej uwydatnić?
Zdecydowanie jest klasa w tych czekoladach. Wizualnie nie zarzucę im niczego.