Flapjack? Nazwa niby znajoma, ale cóż to takiego, nie wiedziałam. Dopiero po zakupie produktu czeskiej marki Rupa, którego dokonałam w Tesco, zaczęłam przekopywać internet. Posiadłam wówczas wiedzę, iż jest to owsiany baton, który – w zależności od widzimisię producenta – posiada różne dodatki.
Wspomniana wyżej firma postawiła na trzy warianty smakowe: naturalny, orzechowy i czekoladowo-migdałowy. Gdybym miała do wyboru wszystkie, pewnie skusiłabym się na opcję pierwszą, ale jak się nie ma, co się lubi, to się kradnie, co popadnie. Tak oto w kieszeni koszyku wylądował pan Choco-Almonds.
Choco-Almonds Flapjack Ovsena Tycinka
Okoliczności zakupu batona były dość dziwne – po prostu nie mogłam wyjść ze sklepu z niczym, na dodatek uparłam się na dział ekologiczny – a okoliczności zjedzenia go jeszcze dziwniejsze. Nadszedł czas kursowania pomiędzy dwoma domami, rozregulowanego spożywania posiłków, a nawet omijania ich. Był weekend, sobota. Pyszczek, jak na normalnego człowieka przystało, położył się spać, ja zaś poszłam do drugiego pokoju jeszcze trochę pożyć. Wybiła 00:35. Uznałam, że jeśli nie zjem czegoś słodkiego, bez wątpienia dostanę wścieklizny. Poprzedniego wieczora wyżarłam wszystko, co plebejskie, i został mi już tylko zdrowy Choco-Almonds Flapjack Ovsena Tycinka, zachomikowany w torbie podróżnej celem spożycia w przypadku nagłym, a więc dokładnie takim jak ten, który nadszedł.
Nie oszukujmy się, szata graficzna produktu nie zachęca, podobnie jak sam baton. Choco-Almonds Flapjack Ovsena Tycinka wygląda jak bryła czegoś, co kiedyś stanowiło treść żołądka, lecz uznało że, warto wydostać się na światło dzienne i skamienieć. Nie lepiej prezentuje się skład, który obok zdrowego nawet nie stał. Na tym etapie na plus można zaliczyć jedynie kuszący opis (baton owsiany z prażonymi migdałami i czekoladą), liczbę jednostek biodrowych (449 w 100 g), a także cenę (nie pamiętam, musicie zaufać mi na słowo).
No dobra, po takim wstępie Flapjackowi należą się jakieś fory. Niech więc będzie, że wygląda jak kostka masła orzechowego muśnięta od spodu czekoladą (wszystko jest kwestią wyobraźni i odpowiedniego podejścia!). Baton pachnie przede wszystkim mleczną czekoladą, w tle przewija się bliżej nieokreślona masa orzechowa. Nożowi ulega łatwo, podobnie jak zębom – jest mięciutki! Składa się z twardych i dość suchych, acz nie przesuszonych płatków owsianych złączonych zaschniętym syropem. Jest proszkowaty. Czekolada niestety została położona zbyt cienką warstwą, by rzetelnie ją ocenić.
Almonds Flapjack Ovsena Tycinka został urozmaicony wielkimi, bo pozostawionymi w całości migdałami, które bezsprzecznie stanowią najlepszy element batona. Są świeże i chrupiące, można zawiesić na nich ząb. Znajdujące się dookoła owsiane ciało smakuje słodko i – co nikogo nie zdziwi – owsianie. Nie jest to jednak smak płatków z oklepanych batoników musli, ale owsianki, na dodatek upieczonej.
Mam mieszane uczucia. Kupując batona, liczyłam na intensywny smak migdałów, może nawet masła orzechowego (albo Snickersa, to byłoby coś!). Zawiodłam się. Almonds Flapjack Ovsena Tycinka okazał się słodką i twardawo-gumowatą bryłką owsa, która już w połowie degustacji przyprawiła moją szczękę o delikatny ból. Było słodko, cukrowo (syropowo) i przeciętnie. Ani zdrowo, ani powalająco. Za smak mogłabym przyznać 4 chi, lecz w wyniku rozczarowania i poczucia zostania oszukaną – liczyłam na produkt zdrowy, a otrzymałam plebejski – zabieram pół punktu. Do tego flapjacka nie wrócę.
Ocena: 3 chi ze wstążką
U mnie w Tesco nigdy czegoś takiego nie widziałam, ale koniec końców nie żałuję. Do flapjacków nigdy mnie nie ciągnęło, chociaż żadnego nie próbowałam i, podobnie jak Ty, specjalnie nie zagłębiałam się w temat, czym one są – nie wydawały się w moim stylu, bo myślałam, że to takie zlepki jak batoniki Fitness. Da się go jakoś porównać do Sneaky’ego?
Owsianki jem codziennie, ale owsianka na słodko mi nie leży (uwielbiam te czyste). Mdła owsianka w formie batona też mi pasuje. A słodka owsianka w formie batona? I to twardo-gumowa i cukrowa? Sądzę, że miałam nosa do flapjacków i, przynajmniej ten, by mi nie smakował.
Da się porównać do Sneaky’ego, podobnie jak do surówki z buraków lub firanki. Wszystko da się zrobić :P
Na blogu będzie jeszcze co najmniej jeden flapjack. Może się przekonasz, a w zasadzie przekonamy, bo jeszcze go nie jadłam i nie wiem, kiedy to zrobię. Istnieje szansa, że to czeska firma średnio radzi sobie ze słodyczami, a owsiany baton wcale nie jest kiepski.
Po prostu chyba nie jadłaś nigdy Flapjacka i próbowane do tej pory batony (jak chociażby Grunchy – pod względem konsystencji – czy Raw Paleo orzechowe – pod względem aromatu) za bardzo zbudowały Twoje wyobrażenie :D Lubię Flapjacki za konsystencję – właśnie taką delikatnie mączną, jak pieczone ciasto owsiane – ale nie lubię za skład :P Jak najbardziej powinny dominować w nim płatki, a dodatki powinny być… no właśnie, tylko dodatkiem. Więc nie dziwi mnie brak aromatu masła orzechowego czy też marcepanu (w końcu mamy do czynienia z migdałami :P). Widziałam je, ale po przeanalizowaniu składu od razu zostawiłam na półce.
Masz rację – jedzone wcześniej słodycze zbudowały mi obraz flapjacka, a ponieważ baton okazał się niezgodny z wyobrażeniem, spotkał mnie zawód. Co nie znaczy, że w innej sytuacji smakowałby mi bardziej. Jego konsystencja to nie moja bajka.
Kupiłam kiedyś kilka Flapjacków będąc w Czechach, ale jakich, to nie pamiętam, podobnie jak ich smaku. I kupować ponownie raczej nie zamierzam ;)
Ja mam jeszcze jednego, ale jeśli zawiedzie, trzeciego nie kupię.
Nie widziałam, nie jadłam i jak na razie nie mam ochoty ;P
Nie dziwię się.
W przekroju wygląda całkiem, całkiem :) Szkoda, że skład jest średni :/
To racja, lubię patrzeć na przedostatnie zdjęcie. Jest przyjemnie snickersowate.
Oj ta czekolada odrzuca. A skład to już totalna masakra… Współczuję konsumpcji
Dzięki, doceniam.
Tak slabiutko :/ a myślałam, że tu się coś lepszego szykuje, przynajmniej na takiego wygląda. No cóż, pozory mylą
Ja też, dlatego flapjacka kupiłam. Cóż, czasami trzeba się sparzyć. Zresztą tragedii nie ma, mogło być nieporównywalnie gorzej.
Wiesz co? Czekolady mogłoby w ogóle nie być. Taki, trochę podchodzący pod Anię, wyglądałby lepiej. Tym bardziej, że smak podlewy też był trudny do ocenienia. Przynajmniej na początku.
Podsumowanie pozbawia złudzeń. Wiem jak smakował. Czuję wręcz syrop i owies na języku.
Moim zdaniem w 99% batonów i ciastek tylko częściowo pokrytych czekoladą jest ona zbędna. Nie wiem, po co w ogóle ją tam wpychać. Bo ludzie lubią czekoladę? Pff, żeby chociaż miała smak lub walory prawdziwej czekolady.