Produkty marki Hi – ciastka i wafelki Alpino – kojarzą mi się z Biedronką. Przez długi czas myślałam, a i obecne nie jestem pewna, co o tym sądzić, że stanowią jej własność, bo Hi to marka biedronkowa.
Najwyraźniej byłam w błędzie. Bohatera dzisiejszej recenzji – Ciastka z kawałkami czekolady – znalazłam w Auchan. Nie przepadam za typem pieguskowym, a lista posiadanych słodyczy wynosi niezmienną od lat liczbę miliona pozycji, ale miałam akurat zły dzień i musiałam się pocieszyć. Poza tym małe opakowanie z porcją w sam raz na raz mówiło: weź mnie i zrób ze mną, co tylko chcesz!. Posłusznie wzięłam i zrobiłam.
Hi Alpino Ciastka z kawałkami czekolady
Alpino Ciastka z kawałkami czekolady są niepozorne. Wyglądają jak grubaski, lecz w rzeczywistości okazują się lekkie i kruche, puste w środku. Nie kamienne, ale kamiennawe. W opakowaniu znajdują się trzy sztuki, które ważą łącznie 52 g i dostarczają umiarkowanej liczby jednostek biodrowych (w 100 g znajdują się 463 kcal). W dotyku są tłuste – zarówno w wersji na zimno, jak i na ciepło.
Jedną sztukę ciasteczek marki Hi zdecydowałam się zjeść tak po prostu, drugą zanurzyć w gorącej herbacie, trzecią zaś podgrzać w mikrofalówce przez sławetne 30 sekund. Po tym czasie trzecie ciastko… niemal rozpadło się na kawałki. Zachowało się tak, jakbym zalała je wodą. Byłam zmuszona odczekać pięć minut, by zdążyło powrócić do właściwego stanu skupienia i pozwoliło wziąć się w rękę. Wykluczając możliwość kontaktu z wodą, stawiam, iż na tę dziwną sytuację wpływ miała wysoka zawartość tłuszczu w produkcie.
Zdecydowanie intensywniej pachniało ciastko podgrzane. Czułam pyszną czekoladę i migdały, podczas gdy sztuka zimna była orzechowolaskowa, zupełnie jak krem z orzechów lasowych muśnięty czekoladą. W obu wersjach aromat uznałam za cudowny. Sztuka ciepła po odzyskaniu spoistości okazała się niesamowicie krucha i leciutka, a momentami twarda (wszystko zależało od miejsca, które się ugryzło). Chrupała w najprzyjemniejszy sposób. Jednocześnie była bardzo tłusta, przez co naznaczyła całe usta. Czekolady znajdującej się wewnątrz było bardzo dużo, delikatnie się rozpłynęła. Smakowała mlecznie i słodziutko.
Nie jestem pewna, ale wydaje mi się, że Alpino Ciastka z kawałkami czekolady zawierają jakiś olejek, może migdałowy. Bardziej czuć go w ciastkach jedzonych na zimno. Tytułowe kawałki czekolady posiadają dziwną konsystencję. Z wyglądu przypominają zwykłe twarde dropsy czekoladowe, ale po zetknięciu z językiem okazują się plastelinowo-kremowe. Gęste, tłuste, idealnie gładkie i odrobinę margarynowe, jednak w nie w ohydnym tego słowa znaczeniu. Cechuje je smak kakaowy.
W całokształcie Alpino Ciastka z kawałkami czekolady marki Hi są słodkie, ale nie nazbyt. Podgrzane smakują dużo lepiej od zwykłych, wyciągniętych prosto z opakowania. Ze względu na kamiennawą konsystencję – przejawiającą się za sprawą kruchości i wewnętrznej pustości – do herbaty nie nadają się wcale, bo flaczeją. Są intensywnie kakaowe, czuć w nich również olejek migdałowy. Z tłustością trochę przesadzono.
Produkt ani nie powala, ani nie obrzydza. To typowe ciacha marki Ciacha z jakiegokolwiek marketu.
Ocena: 3 chi ze wstążką
Jak dla mnie to te ciastka nie wyglądają apetycznie, ale mój tato pewnie by zjadł – w temacie ciasteczek ze sklepu nie wybrzydza ;P
Jak moja mama :)
Nie jadłam i pewnie nie zjem, bo nigdy takich nie widziałam, a szukać specjalnie nie będę :P
Jak to mawiał ktoś z mojej rodziny: „szok i niedowierzanie” :D
Zazwyczaj te Amerykanki/Pieguski są tłuściutkie. Nie wpadłam nigdy na to, żeby je podgrzać (pewnie dlatego, że w domu rodzinnym nie mam mikrofali, a jak już weszłam w jej posiadanie – za sprawą przeprowadzki – to po takie rzeczy nie sięgałam). Kocham ciastka tego typu, choć tych konkretnych nie jadłam. Ale Lidlowe, Wedlowe, oryginalne Pieguski i Milkowe kocham od dzieciaka. Ach i jak dobrze, że znalazłam bezcukrową ich wersję od Gullón – ciekawa jestem, jakbyś je odebrała :D
Z alternatywnych jadłam wyłącznie amerykańce Schara – Choco Chip Cookies. W życiu bym nie przypuszczała, że to one posmakują mi najbardziej z testowanych wówczas bezglutenowych słodyczy.
Eeee tam, jak nie pasują do herbaty to nie kupimy :P
Może akurat Wam podpasują. Choć wątpię ;)
Na miniaturce wyglądały jak fit-chlebek. Dopiero potem zauważyłem górski napis, kojarząc kromkę z ciastkiem.
PS Cieszę się, że rezygnuję z pisania o ciastkach. Nigdy bym ich tak nie opisał. Nawet jakbym miał cały dzień na recenzję.
Jakoś wyjątkowo je opisałam? Chyba jak zawsze :P
Takim ciastkom to coś takiego można wybaczyć – bo i czego oczekiwać? Ostatnie zdanie najlepiej to oddaje. Za to jak widzę ciągle zawyżane ceny Milki… To aż mnie irytuje. Może tak: Mama się irytuje, a że ciągle wysłuchuję od niej o tych cenach, to i ja się w końcu irytuję. :>
Samonapędzające się koło irytacji – Perpetuum Irytobile.