W tym roku nie tylko zrezygnowałam z kupowania wielkanocnych słodyczy, ale wręcz posunęłam się o krok dalej, realizując dawno skrywane marzenie i ignorując fakt, że święta nadeszły. Podczas gdy większość ludzi przygotowywała pisanki, święciła pokarmy w koszyczkach i zbierała się przy stole, celebrując kłótnie z bliższą i dalszą rodziną w oparach żuru z białą kiełbasą, ja leżałam w bluzie i legginsach na wygodnym wyrku i przez cały dzień oglądałam seriale, za towarzyszy mając Pyszczka i nasze zwierzaki.
Wielkanocny zając jednak mi się przytrafił. Wytrzasnął go skądś Pyszczek, prawdopodobnie od kogoś dostał. Figurka ważyła zaledwie 60 g, więc nie obciążała nadto niekończącej się listy słodyczy, poza tym należała do asortymentu nieznanej marki, którą warto zaprezentować na blogu. Po cichu liczyłam, że jest to produkt czekoladopodobny lub wykonany z masy kakaowej – byłoby zabawniej – niestety okazał się zwykłą mleczną czekoladą. Sprawiedliwe podzielony na dwie części, zniknął w niedzielną noc.
Friedel figurka zająca w mlecznej czekolady
Z racji tego, że recenzja jest krótka, pozwolę sobie wspomnieć o pewnym szczególe, na który stanowczo zbyt dużo osób nie zwraca uwagi, a który mnie – osobę o słabych nerwach i braku cierpliwości – niemiłosiernie irytuje. Mianowicie koń to nie osioł, kura to nie gęś, a zając to nie królik. Symbolem Wielkanocny zawsze był, jest i będzie ten pierwszy.
Celem przetestowania figurki niemieckiej marki Friedel poddałam zająca dekapitacji, głowę zachowując dla siebie, resztę ciała zaś oddając prawowitemu właścicielowi. Zabierając się za nią, wciąż jeszcze miałam nadzieję, że okaże się wstrętna, a ja będę mogła pożartować. Nic z tego. Czekolada pachniała bardzo ładnie, bo mlecznie i słodko, odrobinę kokosowo. Była tłuściutka pod palcami, choć podczas łamania przyzwoicie trzaskała. Jedyny minus stanowiła grubość ścianek, którą się nie popisała.
W ustach czekolada najpierw chrupała, po chwili zaś rozpuszczała się na cudowne bagienko. I to w sekundę. Smakowała słodziutko i mlecznie, spełniając obietnicę złożoną przez zapach. Znajdowała się na granicy proszkowatości, acz nie przekraczała jej. Niczym się nie wyróżniała, ale też nie fundowała dziwnych posmaków. Była to niewymagająca, tylko i aż smaczna mleczna czekolada. Biorąc pod uwagę fakt, że nie kosztowała nawet złotówki – tak przynajmniej powiedział Pyszczek – mogę powiedzieć jedno: wow*.
* A może nie powinnam się dziwić? W końcu to produkt niemiecki.
Ocena: 5 chi
Nie pamiętam kiedy ostatnio jadłam jakąkolwiek fogórkę z czekolady :P
Ja też. W dzisiejszych czasach rzadko widuję fogórki. Ukrywają się wraz z unicornami :D
Ta firma robi naprawdę porządne wyroby. Babcia zawsze kkupowała mi je jak byłam mama. Ona robi też lizaki w kształcie zajączkow :)
No proszę. A myślałam, że jest nieznana.
Nigdy nie jadłam chyba nic z tej firmy i chociaz wierzę Ci, że zając był dobry, to i tak zapewne nie kupię :D
W tym roku kupiłam bardzo mało figurek, bo mam jeszcze mikołaje i misie świąteczne do wyjedzenia ;)
A święta przed tv są super – pierwszy dzień spędziłam podobnie jak Ty :))
Mało, ale jednak. Ile i jakich marek? ;>
Mam 2 zajączki Kinder, 1 Merci, jajeczka Cadburry (takie z lukrem w środku, nie za specjalnie), Lindt, orzechowe Kinder i takie w cukrowej otoczce Nestle. To chyba wszystko.
Creme Egg? Jak tak, to recenzowałam.
Tak to te, nie mój smak. Nie myślałam, że w środku jest lukier – jakoś mi to umknęło, mimo iż czytałam skład :D
A ja i tak nie ufam tym zającom xd. Tego typu figurki zbyt często mnie oszukały
Może przez przypadek wybierałaś króliki :o
Nasi kuzyni dostali właśnie te zajączki ;) Ale nie miałyśmy okazji ich spróbować ;)
Byli zadowoleni? Czy są w wieku, w którym i tak wszystkie słodkości smakują?
7, 10 i 12 lat :P Czyli wiek, gdzie wszystko smakuje a najbardziej czekoladki z alkoholem xD
Nie jadłam tego zająca i o tej marce pierwszy raz słyszę, ale Niemcy słyną z dobrych produktów :D Choć faktycznie niegruby ten gagatek (dostałam od taty zająca Terravity i on gdzieniegdzie nieźle przypakował :D Choć w innych miejscach był cienki).
Chrupnęłabym grubą figurkę. Może w przyszłe święta…