Nestle, Princessa Special Edition White Raspberry

Stetryczały wafel, cukrowa biała czekolada, kwaśne maliny, które obok owoców nawet nie leżały, i właziwzębowe pesteczki. Tak, połączenie tych cudowności musiało podbić moje serce, zwłaszcza że ukazało się formie ulubionego kruchego księżniczkowego batonika.

Princessa White Raspberry – bo o niej dziś mowa – to trzeci wafel z limitowanej serii Special Edition, w ramach której wcześniej mogliśmy chrupnąć warianty oblane ciemną czekoladą: Dark Orange oraz Dark Cherry. Nie przekonały mnie one do księżniczkowej marki, toteż z zakupu nowości okrytej białą czekoladą zrezygnowałam. Przynajmniej początkowo, szybko bowiem zaczęłam otrzymywać wiadomości oznajmiające, że ludzie są ciekawi, jak ją odbiorę. Kiedy Pyszczek wrócił z polowania, umazany krwią ofiar i dzierżąc w zębach dwie sztuki, byłam już pewna, że jedna zniknie w czeluściach mojego żołądka.

Nestle, Princessa Special Edition White Raspberry, wafel z kremem malinowym i chrupkami w białej czekoladzie z czekoladą deserową, copyright Olga Kublik

Princessa Special Edition White Raspberry

Zaprawdę nie wiem, jakie połączenie smaków mogłoby być gorsze od tego, które w ramach wiosennej limitki zaproponowało Nestle. Lukrecja lub anyż w polewie z masy kakaową? Chilli zatopione w wyrobie czekoladopodonym? Wcale nie brzmi to dużo gorzej niż malina w białej czekoladzie, która – jak zdradza nazwa wafla – jest esencją Princessy White Raspberry.

Nestle, Princessa Special Edition White Raspberry, wafel z kremem malinowym i chrupkami w białej czekoladzie z czekoladą deserową, copyright Olga Kublik

Batonik nie tylko nie zapowiadał się smacznie pod względem nazwy, ale również wyglądu. O ile szata graficzna była ładna i prawdziwie wiosenna, o tyle warstwa deserowej czekolady znajdująca się pod chrupkami i czekoladą białą spowodowała, iż wafel wyglądał dziwnie. Sprawiał wrażenie brudnego, zaniedbanego albo popsutego. Całość ważyła 33 g i dostarczała przeciętną liczbę kalorii (180 w sztuce).

Nestle, Princessa Special Edition White Raspberry, wafel z kremem malinowym i chrupkami w białej czekoladzie z czekoladą deserową, copyright Olga Kublik

Wewnątrz wafla znajdowały się dwie poważnie grube warstwy różowego kremu. Wpływały na zapach Princessy Special Edition White Raspberry, fundując nozdrzom spotkanie z przesłodzonymi plastikowymi malinami. O ile lubię niektóre sztuczne aromaty i smaki, o tyle biała księżniczka mnie obrzydziła. Krem był gęsty, tłusty i proszkowaty. Smakował malinami, ale sztucznie i plastikowo – zdecydowanie odpowiadał zapachowi. Oferował słodycz, jednak przede wszystkim był kwaśny.

Nestle, Princessa Special Edition White Raspberry, wafel z kremem malinowym i chrupkami w białej czekoladzie z czekoladą deserową, copyright Olga Kublik

Na wierzchu batona występowały okrągłe i bardzo (!) twarde chrupki. Chrupały i smakowały przyjemnie, acz zaskakująco, bo słonawo. Producent zatopił je w słodkiej białej czekoladzie. Niżej znajdowały się płaty wafla, tradycyjnie cienkiego, kruchego, słodkiego i całkiem smacznego, niestety stetryczałego. W całokształcie warstwy uzupełniały się, tworząc kompozycję kruchą i miękko-tłuściutką zarazem.

Princessa Special Edition White Raspberry była owocowa w najsztuczniejszy możliwy sposób. Smakowała wyraziście słodko, ale jeszcze bardziej kwaśno. Intensywnie malinowo. Choć osoby polecające ją chciały wpakować mnie na minę i liczyły na druzgocącą recenzję, muszę je rozczarować, bo wafel naprawdę mi smakował. Bardziej od wariantów Dark, no i oczywiście jak na Princessę. Mogłabym do niego wrócić.

Ocena: 4 chi


Skład i wartości odżywcze:

Nestle, Princessa Special Edition White Raspberry, wafel z kremem malinowym i chrupkami w białej czekoladzie z czekoladą deserową, skład i wartości odżywcze, copyright Olga Kublik

19 myśli na temat “Nestle, Princessa Special Edition White Raspberry

  1. Tak myślałam,ze właśnie na przekór ta Princessa będzie ci smakować ;)
    Mi na przykład bardzo smakowała z całym swoim sztucznym posmakiem ,No ale ja takie połączenia lubię ;)

    1. O, bardzo fajnie. Wcześniej słyszałam same druzgocące opinie, tymczasem są jednak ludzie, którym smakuje.

  2. Olga, nie okłamiesz mnie! Próbowałam i to naprawdę nie jest coś, co może dostać jakiekolwiek chi… Przecież to mogłoby najwyżej okruszki po dwóch Darkach (rzecz jasna, nie chodzi mi o serki :> ) sprzątać.
    W ogóle… Nie dość, że FU (FU FU FU FU!!!), to jeszcze maliny… A chemia i kwach? Przecież w kokosowej, też przy straszliwej słodyczy, to Ci przeszkadzało… Kim jesteś i co zrobiłaś z prawdziwą Olgą?! Może jeszcze będzie recenzja malinowego Magnuma z unicornem, co?

    1. Hahaha wystopuj te emocje Kimiko :D Podpisuję się pod Twoim komentarzem, ale już zanadto zszarpałyśmy sobie nerwy i wyprodukowałyśmy się w recenzjach by ponownie analizować fenomen tego cuda xD Nawiasem mówiąc ponownie wzięłam go na celownik, bo po tylu komentarzach, że jest smaczny uznałam, że może mimo wszystko coś ze mną jest nie tak… ale jak poczułam tą proszkową oranżadkowość, kwach i lekką goryczkę na deser doprawioną szczyptą soli… O ja Cię faktycznie zamusowało mi w głowie :D Wiem, że ironicznie Olga nawiązała do nas w zakończeniu, ale szanuję to i spróbuję mimo wszystko- zrozumieć ;) Skoro ja się zajadałam Maltankami, a za chemiczne Mister Rony mogłabym komuś oczy wykuć- to chociaż nam się nie mieści w głowie…. Ten oto wafelek smakuje innym i nic nam do tego! Koniec! :D

    2. Hah :D Recenzja malinowego Magnuma oczywiście będzie, mam już nawet dwa w zamrażarce, ale nie wiadomo, z jaką oceną.

      Kwasek mi pasuje, bo współgra z malinami. Sztucznymi, co jest lepszą opcją niż świeże. Słodki kokos zaś nie może być kwaśny, ani nawet kwaśnawy, ponieważ fuj.

      1. Kwasek i maliny w Zotterze mi nie pasował. Maliny muszą być dojrzałe i słodziutki. I hm… może NATURALNE? Maliny jakieś kłopotliwe są, tak ostatnio stwierdziłam.

        Podziwiam Cię z tym Magnumem. U mnie w zamrażarce zalegają Double Chocolate i PB (i miętowy, ale to nie z tej serii), bo mam do nich obrzydzenie po niesamowicie margarynowym karmelowym. No nic, będę silna i w czerwcu się za nie wezmę.

  3. Mnie też bardzo smakował – i ja wyczułam odrobinę soli, a czekoladowa warstwa umknęła mojej uwadze przed kupnem. Chrupki były twarde, ale takie chrupiące i bardzo podobało mi się ich połączenie z całością. Najbardziej się cieszę, że krem nie smakował tak okropnie jak w waflach Yogo :D

  4. Faktycznie wygląda dziwnie i dla mnie mało zachęcająco – za dużo tego wszystkiego jak na jeden wafel :D
    Ale połączenie malin i białej czeko lubię.

    1. Nie wiem, czy by Ci smakował. Naprawdę nie wiem. To bardzo dziwny wafel, który ogromnie mnie zaskoczył.

  5. Tego batona mogłabym nazwać swoim guilty pleasure – niby zdaję sobię sprawę, że jest to słodycz Chamsko Słodyczowy i obiektywnie patrząc kiepskiej jakości, ale zjadłam już niejedną sztukę i o ile nie zniknie będę do niego wracać :>

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.