Peanuts & Dates to ostatni z dostępnych w Polsce surowych batonów z serii Raw Energy marki Bombus Natural Energy. Od chwili pojawienia się w sklepach kusił mnie orzechowością i bazą z daktyli – zdecydowanie najlepszych suszonych owoców. Choć w nazwie ani opisie nie występowało masło orzechowe, po cichu liczyłam, że jego nutka się w batonie znajdzie.
Przypominam, że z podstawowej serii Raw Energy zrecenzowałam cztery warianty raw barów: Cocoa & Cocoa Beans, Maracuja & Coconut, Coconut & Cocoa oraz Apple & Cinnamon. Z białkowej Raw Protein trzy: Peanut Butter, Cocoa Beans i Banana. Z lekkiej Slim Snack – póki co – jeden: Plum & Seeds + Chia.
Raw Energy Peanuts & Dates
Baton Raw Energy Peanuts & Dates to, jak zwykle, skupisko prozdrowotnych i modnych cech. Jest wegański, bezglutenowy, nieprzetworzony (nie w tym sensie, w jakim przetworzone są popularne słodycze), bezcukrowy, bakaliowy, naturalny i krótkoskładowy (zawiera zaledwie trzy składniki: daktyle, orzechy – choć polski tłumacz uznał, że są to orzeski – oraz sól). Posiada przepiękny brązowy kolor i pachnie bogactwem surowych i posolonych fistaszków. Nie masłem orzechowym, a orzechami z puszki. Słodyczy nie wyczułam wcale, pojawiła się za to charakterystyczna dla surowych batonów nuta kutii (maku).
Produkt marki Bombus Natural Energy cechuje twardość, ale nie kamienność, którą odznaczała się większość jedzonych przeze mnie w ostatnim czasie raw barów. Jest zwarty, choć łatwy do połamania. Odrobinę lepki. Znajdujące się w nim orzechy są dwojakiego rozmiaru: raz całe, raz drobne. Wszystkie idealnie świeże, chrupiące. W smaku naturalne, posiadają charakterystyczną dla fistaszków delikatną gorycz. Towarzyszy im odnaleziony w zapachu smak kutii/makowca oraz słodycz daktyli. Samych daktyli nie wyczułam, wpłynęły jedynie na doskonałą, gdyż treściwą i niesamowicie gęstą konsystencję.
Słodycz w Raw Energy Peanuts & Dates wydała mi się miodowa, choć – jak wspomniałam wyżej – w rzeczywistości pochodzi od daktyli. Fistaszkowość batona jest tak intensywna, że z każdym kolejnym kęsem coraz bardziej się zachwycałam. W połowie degustacji baton zaczął przypominać gęstą bryłkę stworzoną ze zmielonych orzechów ziemnych, maku i miodu. W ustach rozpływał się na surowe bagienko.
Baton wydał mi się niemal idealny. Niemal, ponieważ jego cudowność była wyrównana, jednostajna, spokojna, przez co ostatecznie Raw Energy Peanuts & Dates zarzuciłam monotonność. Drugą jedzoną sztukę odebrałam odrobinę lepiej, bo już wiedziałam, czego się spodziewać. Ze względu na gęstość, treściwość i wielkość orzechów raw bar przywiódł mi na myśl ukochanego Snickersa.
Fistaszkowy wariant surowego batona nie pobił doskonałego Raw Energy Cocoa & Cocoa Beans, ale pewnie jeszcze się na niego skuszę. Jest o niebo lepszy od Raw Protein Peanut Butter oraz Raw Protein Paleo Peanut Volcano. Czy zaś lepszy od Chrupiącego orzecha marki Dobra Kaloria, o tym przekonam się niebawem.
W najniższej cenie baton jest do upolowania w Lidlu, gdzie nazywa się Raw Bar Peanut Dates i występuje pod marką własną marketu – Alesto.
Ocena: 5 chi ze wstążką
Jeśli dobrze pamiętam, to mi także przypominał on Snickersa, tylko mniej słonego :D To jeden z moich ulubionych raw barów, niestety nigdzie go nie widuję od dłuższego czasu :/
Ja w ogóle rzadko go widywałam. Wcześniej, teraz. Kiedykolwiek.
U mnie również smakiem nie pobił Raw Energy Cocoa & Cocoa Beans. Smaczny, fistaszkowy ale według mnie to jeszcze nie masło orzechowe i dobrze, że producent nie wspomina o nim na opakowaniu… przynajmniej nikogo nie oszukuje i nie daje złudnych nadziei :) ;)
Tak, bardzo dobrze, że nie wspomina. Przynajmniej nie ma zawodu. No, AŻ TAKIEGO zawodu ;)
Nie widziałam nigdzie tego wariantu smakowego. Ciągle tylko jabłko kokos kakao narakuja. Szkoda :(
Ostatnio robiłam powtórkę marakui. Najpierw pomyślałam, że niesłusznie przyznałam tak mało chi, ale chwilę później… :P
Maku w nim nie wyczułam, choć jadłam go już 3 razy, ale mam jeszcze dwie sztuki na stanie (ach te promocje…), to zobaczę :D Dobra Kaloria jest trochę inna, bardziej sucha, ale również smaczna. Wydaje mi się, że bardziej daktylowa niż Raw Energy (ale kojarzy mi się z takimi suchymi daktylami). Tutaj właśnie taka plastelinowość mnie ujęła. Nie smakuje, co prawda, jak słodkie masło orzechowe (ale spotkałam już takiego batona – będzie niedługo recenzja), ale i tak jest to chyba mój ulubiony baton z serii Raw Energy. Nie jestem w stanie rozstrzygnąć, czy jest lepszy od Raw Protein Peanut Butter i Raw Protein Paleo Peanut Volcano… Za dużo batonów się najadłam :D
Dobrą Kalorię jadłam niedawno. Powstrzymam się od szczegółowego komentarza, ale… jest dobrze ;) Tylko faktycznie suchawo.
Uwielbiam tę plastyczność/plastelinowość Raw Energy Peanuts & Dates. Nie obraziłabym się, gdyby wszystkie raw bary takie były. A od Raw Proteinów jest lepszy milion razy :P
To jeden z nielicznych produktów niebędących czekoladą, a znajdujących się na mojej liście „upolować!”. Uwielbiam i fistaszki i daktyle, a jakoś tego połączenia nigdy nie próbowałam, więc mimo że piszesz o monotonności, strasznie mnie ciekawi. Kto wie, może mi jego monotonność nie będzie przeszkadzać? Mam tylko nadzieję, że przywodzi na myśl Snickersa ze wspomnień, a nie tego obecnego. :P
Skoro nie nudzą Cię czyste ciemne czekolady, to może… Nie no, aż tak optymistyczna bym nie była. W czekoladach odnajdujesz smaki, nuty i posmaki, tu zaś jest… no, monotonia i już.
E, to pewnie jak zobaczę, to kupię, ale… jest mała szansa, że gdzieś u siebie w mieście zobaczę. Takie „na święte nigdy”.
Jakby go tak zamoczyć w rozpuszczonej czekoladzie to faktycznie miałby jeszcze więcej ze Snickersa :D Bardzo go lubimy :)
Nie, nie. To, co mówicie, jest złe.
Bedzie niedługo u mnie recenzja ;)
Super, będę zaglądać :)
Dupa, dupa, dupa! To Sneaky od Legal Cakes ma w sobie Snickersa. Daktyle, mak, kutia i inne, nie mają. I mieć nie będą!
Choć orzeszkiem z puchy bym nie pogardził.
Pffff, nie bądź zabawny :P Sneaky jest tragiczny.