Na koniec przygody z irlandzkimi Kit Katami, za które po raz czwarty bardzo dziękuję kochanemu Przemkowi, zostawiłam wariant z miętą i ciemną czekoladą. Nie przepadam za tym połączeniem smakowym, są jednak produkty, które toleruję. Ritter Sport w wariancie Pfefferminz był niejadalny, za to nadziewana czekolada z serii 70% cocoa Terravity smakowała mi dużo bardziej niż cytrynowa i wiśniowa. Byłam niezmiernie ciekawa, po której stronie barykady stanie Kit Kat Dark Mint.
Kit Kat Dark Mint
Miętowy batonik marki Nestle pachniał na tyle intensywnie, że otwarta i pocięta do degustacji sztuka zajęła swym aromatem inne, również otwarte słodycze. Wyciągnęłam z tego naukę i kolejne opakowałam w foliowe woreczki. Zapach ów łączył w sobie miętę i gorzką czekoladę, co było naprawdę apetyczne.
Pod ciemną czekoladą skrywał się zaskakująco jasny, jednak nie miętowy krem. Mięta znajdowała się w warstwie czekolady i dawała o sobie znać aż nadto intensywnie. Czekolada była gęsta i bagienkowa, po bokach tradycyjnie grubsza. Mimo iż słodka, to jednocześnie odświeżająca.
Kakaowy krem był cienki, suchy, twardy i zwarty. O ile w poprzednich wariantach – Orange, Cookies & Cream oraz Toffee Treat – na upartego dało się go wyczuć, o tyle w Dark Mint przepadł zupełnie. Od pozostałych batonika różnił również poziom słodyczy, który był zdecydowanie niższy.
Kit Kat Dark Mint to bardzo przyjemny słodycz. Intensywnie miętowy, przez co zagłusza zarówno ciemną czekoladę, jak i zawarty w niej cukier, ale mimo wszystko smaczny. Kruchy i bagienkowy, wyrazisty i odświeżający. Nie wykluczam sięgnięcia po niego, gdyby pewnego dnia zawitał do Polski.
Ocena: 4 chi
Necisz a nigdzie tego nie dostaniemy . Tylko pozazdrościć :)
Nie ma czego. Spróbować, polubić i wiedzieć, że to już koniec, też nie jest łatwo :'(
No kochana mój smak:) miętowe słodycze bardzo lubie:) . Nie pamiętam czy testowałaś o smaku kawy te wafelki? bo w tej chwili są w „mojej” chemii niemieckiej.
Niestety nie testowałam. Mmm.
Jak chcesz mogę kupić i wysłać :)
Chcę, ale muszę poczekać, aż będę miała coś ciekawego do odesłania. No i aż ta paczka, która idzie, łaskawie dojdzie…
Dark jak najbardziej na tak – „mint”….. jak najbardziej na nie ;P
Przed spróbowaniem też mogłabym tak powiedzieć, na szczęście batoniki miło mnie zaskoczyły.
A ja uwielbiam połączenie mięta+czekolada :). Z tych kit katów jadłam tylko pomarańcz i chyba truskawkę
Ja też jadłam jakąś truskawkę. Pewnie truskawkę z czymś, bo odmian truskawkowych Kit Katów jest milion, a ja po japońsku nie umiem czytać.
Kilka lat temu połączenie „typu after eight” było dla mnie rajem na Ziemii, ale teraz jakoś już zupełnie mnie nie ciągnie.
U mnie właśnie odwrotnie. Całe życie nienawidziłam połączenia czekolada + mięta, a w tym roku parę rzeczy mi posmakowało.
Mięta i czeko to połączenie nie dla mnie, choć raz jadłam całkiem dobrą czekoladkę w hinduskiej restauracji za granicą – może miałam dosyć pikantnych smaków i dlatego mi smakowała :D
Haha, w obliczu okropieństw odmiana, nawet nielubiana, zawsze smakuje lepiej :P
To nie były okropieństwa, lubię hinduskie jedzenie do tej pory ;)
No dobra, cofam :)
Połączenie czekolady i mięty zdecydowanie nie jest dla mnie (nie lubię After Eightów i innych pastylek miętowych :/). Jakbym dostała, to bym spróbowała, ale gdybym miała kupować w sklepie, to raczej na niego bym się nie zdecydowała – choć na pewno na plus jest niższa cukrowość.
Ja natomiast skusiłabym się ponownie, nawet mimo przyznania mu niższej niż poprzednikom oceny.
Tego to chcę! Szlag… że też akurat tego nie mam i mieć nie mogę (bo nie mam skąd), a jakieś białe cholery (tak, jestem zła i wylewam jad, bo niedługo przyjdzie mi po wersję White sięgnąć i już na samą myśl czuję zacukrzenie) to i u nas w sklepach są.
PS Kupiłam dziś w Lidlu jakieś miętowe lody z kiepskim składem (w porównaniu do np. Haagenów), więc mogłabym napisać, że poczułyśmy dziś miętę, hihi… Gdyby nie to, że Kit Kata zjadłaś dawno, a ja pewnie prędzej niż za rok tych lodów nie zjem.
Zamiast psioczyć na Kit Katy (jakiekolwiek!), daj mi je.
PS Nie tak dawno, bo z 2-3 tyg. temu :)
Mięta dla mnie odpada ;)
Zostanie dla mnie :P
Sam pakowałem słodycze w pojemniczki śniadaniowe (te z uszczelką), by nie straciły zapachu. Normalna sprawa. Ale miętę to akurat wystawiłbym na huragan, na zewnątrz. Dalej nie komentuję, nie moje smaki.
Moje też nie były, tymczasem… ;>
Zdecydowanie nie :P Jeszcze się nie zdarzyło aby jakaś słodycz przekonała nas do mięty :)
Też tak mówiłam… ;>