Po rozprawieniu się z przepysznym, wzbogaconym o kaszę mannę Grand Dessertem Grieß sięgnęłam po wariant smakowy, który przez długi czas dostępny był w Biedronkach pod nazwą Dessella Premium, lecz parę miesięcy temu ostateczne zastąpił go odpowiednik marki Polmlek.
Choć podwójny orzech, w oryginale nazywający się po prostu Double Nut, zawsze sprawiał mi dużo radości, nie zyskał miana ulubieńca. Nie był w stanie pobić podwójnej czekolady, co wystarczyło, bym sięgała po niego w sklepie nieporównywalnie rzadziej. Ponieważ jednak do Auchan wybrałam się z intencją wzięcia wszystkiego, co wyposażone w bitą śmietanę i spod skrzydeł Ehrmanna, do koszyka trafił również on.
Grand Dessert Double Nut
Jeśli nie lubicie zapachu sztucznych orzechów, prawdopodobnie nie zachwycicie się aromatem Grand Dessertu Double Nut, który atakuje nozdrza najpierw mdlącą cukrowością, a zarazem potem plastikowym laskowcem. Dla mnie na szczęście jest to czynnik działający na plus mlecznych deserów.
Bita śmietana w deserze jest tradycyjnie lekka, piankowa i tłusta, doskonale zbita. Smakuje cukrem i sztucznymi orzechami, w pełni realizując obietnicę złożoną przez zapach. Lekko osadza się na podniebieniu i mdli słodyczą. Przypomina mi krem z unicornowego Kit Kata Chunky Hazelnut. Jest absolutnie pyszna.
Dół Grand Dessertu również nie stanowi nowości. Jest budyniowy, gładki, aksamitny i cudownie gęsty. Po nałożeniu na łyżeczkę odrobinę się trzęsie. Widziałam w nim maleńkie czarne kropeczki, niestety nie wiem, czemu je przypisać (może w fabryce ktoś strzepał do kadzi z deserem papierosa). Smakiem budyń odpowiada bitej śmietanie, a więc kremowi ze wspomnianego orzechowolaskowego Kit Kata.
Produkt na pewno jeszcze kupię, choć teraz – gdy mam porównanie z wieloma innymi wariantami deserów Ehrmanna – nie będę jechać na drugi koniec miasta tylko dla niego. (Dla Grießa bym pojechała).
Ocena: 6 chi
Raczej nie jestem fanką tego typu deserów- z bitą śmietaną i budyniem. Chyba nie jest w moim guście. W ogóle rzadko kiedy sięgam po jakieś sklepowe deserki xd. Wyjątkami są ryże na mleku, które baaaardzo często mnie zawodzą, ale są też i perełki, do których często wracam. Ostatnio trafiłam w lidlu na taką perełkę (jakieś z sosem cynamonowym, nie pamiętam firmy), ale nie wiem czy opublikuję kiedyś recenzję, bo po prostu nie radzę sobie bardzo z opisywaniem takich deserków :)
Ryż na mleku wiśniowy Milbona z Lidla, to najlepszy jaki jadłam! (Próbowałam już zawrotne 3, ale Milbona miała mocną konkurencję :P )
Nie jadłam jeszcze lidlowych ryżów na mleku Milbony, aaale mam już jeden kubeczek w lodówce :)
Budyń jak budyń, ale ta pianka na wierzchu ma niesamowitą konsystencję :) Jej mdląca słodycz to już średnio mnie przekonuje :D
E tam, słodycz jest tak samo cudowna jak konsystencja :)
Na moje nieszczęście prawie wszystkie Grand Desserty mają w składzie kakao… :( Na szczęście jednak zdarzają się również wyjątki ;) Na razie próbowałam tylko Griess.
Griess to mój ulubieniec. Jadłam go już milion razy i zjem kolejne tyle, a nawet więcej.
Smaczny deser:) kupię mężowi jak spotkam:)
Polecam :)
Nie bardzo wiem, czy umiem odróżnić naturalny smak orzechów laskowych od tego sztucznego – jeśli większość nugatowych czekolad, pralin i kremów ma ten drugi pierwiastek, to absolutnie go kocham i myślę, że tym deserem byłabym oczarowana. No, gdyby nie te niezidentyfikowane czarne kropki :D
Naturalny smak orzechów laskowych występuje w słodyczach typu czekolada z okienkiem czy Ferrero Rocher ;>
muszę się skusić:)
Daj znać, czy posmakował :)
Przewidywalne od początku, do samego końca. Nawet nie musiałem wchodzić i czytać.
PS końcówka najlepsza. Pokazuje te bloggowe zboczenie nakoniecmiastapowafelek.
Niestety – dla mnie oczywiście 'stety’ – w temacie Grand Dessertów jestem przewidywalna do bólu.