Biała czekolada nie jest moją ulubioną. Wręcz przeciwnie – lubię ją najmniej. Co ciekawe, wcale nie ze względu na smak, ale raczej na fakt, że trudno trafić na naprawdę zacną. Poza tym wydaje mi się, że przeciętne mleczna i ciemna są o co najmniej jednego chi lepsze od przeciętnej białej.
O ile mnie pamięć nie myli, cenię wyroby Milki i Wedla, Alpen Golda chyba też, choć Bąbolada tak wystraszyła moje zęby, że aż pochowały się do dziąseł. Na pewno za to uwielbiam Edel White 40% od Original Beans, White Chocolate with an Almond & Cream Filling marki Schuetzli, białą czekoladę marki MARS, jasną część Kinder Niespodzianki, grubą magnumową polewę… i parę innych.
W zestawieniu pozytywów zdecydowanie brakowało mi tabliczki Vivani, o której naczytałam się wiele dobrego. To cudowne, że pewnego dnia jej kawałek podarowała mi moja słodyczowa wróżka Ania.
Weisse Vanille
Bohaterka dzisiejszej recenzji odznaczała się wybornym, zupełnie niebiałoczekoladowym składem. Na pierwszym miejscu stanęło masło kakaowe – a nie plebejski tłuszcz lub biały cukier – na kolejnych zaś mleko w proszku, surowy cukier trzcinowy i wanilia. Niżej znalazła się rozpiska wartości odżywczych, w której widniała liczba obożezabierztoodemnie jednostek biodrowych.
Cztery otrzymane od Ani kostki ważyły 38 g. Były duże, płaskie. Jeden rządek składał się z dwóch (kostek). Do zdjęć musiałam położyć na nich figurkę czarnego pieska z Lidla, ponieważ przez jednolicie beżową kolorystykę aparat nie chciał złapać ostrości. No dobrze, nie do końca jednolicie, bo w jasnym ciele znajdowały się waniliowe drobinki, które mogły być również świadectwem dbałości czekolady o wizerunek (użyła peelingu, ale zapomniała spłukać) albo śladami ostrych psich pazurków (zanim wymogłam na figurce zastosowanie się do komendy siad, biegała po kostkach jak szalona).
Zapach Weisse Vanille zawiódł mnie, gdyż nie czułam prawie niczego. Pod tym względem tabliczka Vivani odpowiadała białym wyrobom Ritter Sporta. Zza grubej ściany bezzapachu przedzierała się delikatna nuta masy margarynowowo-cukrowej. Co gorsza, aromatowi owemu odpowiadał smak, ponownie delikatny, plastelinowy, słodki, na końcu ledwo, ledwo waniliowy. Sprawy nie poprawiła również konsystencja. Czekolada rozpuszczała się szybko, ale bez bagienka, na dodatek była lekko proszkowata.
W zaprezentowanym wariancie produktu marki Vivani podobała mi się zaskakująco niska jak na białą czekoladę słodycz, tłuściutka konsystencja… i to niestety byłoby na tyle, jeśli chodzi o dobre strony. Tabliczki nie uważam za złą, ale na pewno nie za dobrą. Była nieprzyjemnie żadna. Delikatna, bezsmakowa. Niczym się nie wyróżniała. Z czterech otrzymanych kostek zjadłam jedną, a to i tak wyłącznie dlatego, że głupio było nadgryzioną resztę (kostki) wywalić. Powrotu nie przewiduję.
Ocena: 3 chi
Kiedyś,czyki jeszcze rok temu,byłam nią oczarowana,smakowała mi jej tłustość i z tego co pamietam ,,wywarzina slodycz,,.Ostatnio ,tak kilka mieisiecy temu,tez ją kupiłam ,ale..,No juz sie dziwiłam jak ona mi wczesniej smakowała,skoro była…bez smaku :p
Może namieszali w składzie?
Kupiłam wyspałam kupę pieniędzy i oddałam mamie …. Nie dla mnie. Przereklsmowana jest ta czekolada ….
Bardzo prawdziwe!
Nie czuje potrzeby aby ją spróbować :P
Zaoszczędzisz zatem :)
Jadłam ją jakiś czas temu i mi smakowała, ale chyba nie analizowałam dogłębnie jej smaku, więc chyba muszę spróbować ponownie :D
W ogóle to lubię białe czekolady, więc pewnie wiele się nie zmieniło :P
Chyba braku smaku… ;)
Daj znać, jeśli powtórzysz degustację.
A mnie zawsze korci w eko sklepie, ale jednostki biodrowe i cukier skutecznie mnie zniechęcają :D A Twoja recenzja dalej mnie będzie trzymać od niej z daleka. A wyobrażałam sobie głębię mleczności podkreśloną wanilią, ech… Płonne nadzieje.
Ja też tak ją sobie wyobrażałam :(
Przypomina mi się znane mądre: nie oceniaj książki po okładce. Zarówno opakowanie jak i sama czekolada oraz jej opis zapowiadają niezapomniane wrażenia jak podczas jazdy na byku na rodeo. A tutaj co najwyżej jazda na małym kucyku. Szkoda, bo zaczęłam niedawno swoją przygodę z Vivani (na obiad zupka chińska, ale czekoladę za dychę sobie kupię – logika) i ta była kolejna na liście co nie powinno Cię raczej dziwić.
Jakie warianty kupiłaś i już zjadłaś?
Kucyki są zabawne, zejdź z nich :P
Szczerze mowiąc bardziej smakują mi „zwykłe” białe czekolady (typu wedel czy alpen gold) niż te ekskluzywne. Original beans wydawała mi się…bezsmakowa :(
Ojej, dla mnie Original Beans jest rewelacyjna. Za to Vivani… ;) Tak czy owak, też wolę sklepowe białe plebsy.
Mwahahaha padłam jak słowo daję! ;D dzisiaj to chyba podławię się przez Ciebie ze śmiechu, najpierw filmik, teraz ,,czarny koń” (może nawet w znaczeniu przenośnym) xD ile to razy ja też mam ten sam problem, a na tak genialny pomysł to nie wpadłam! Geniusz ;)
To jest pies!
Ta figurka… xD
Jak ja kiedyś kochałam tę czekoladę… Potem do niej wróciłam i nie smakowała mi aż tak, jak za pierwszym razem, a teraz w ogóle krzywo patrzę na białe, więc cieszę się, że jadłam ją akurat wtedy gdy… że tak powiem: „był u mnie dobry czas dla białych tabliczek”.
Co Ci zrobiły białe? Za dużo okropnych pod rząd, czy po prostu przemęczenie materiałem?
Trochę zmęczenie materiałem, obniżenie tolerancji na słodycz, a trochę za dużo nieudanych pod rząd.
A trochę 'just being Kimiko’ :D
Co prawda jadłyśmy ją dawno temu ale bardzo nam smakowała a wręcz byłyśmy nią zachwycone :)
Może obecnie zmieniłybyście zdanie, tak jak Zuza (pierwszy komentarz).
Ja 2 lata temu pierwszy raz ją jadłam i byłam oczarowana nią,później też kupowałam systematycznie teraz leży zakupiona chyba ze 3m-ce temu i czeka na zjedzenie,mam nadzieje,ze mi będzie dalej smakować.
Jestem ciekawa. Koniecznie daj znać! ;>
Opatentuj coś na białe jogurty z białego kubeczka ;)
Czekolada? Cóż. Chyba nie widziałem wpisu o zawodzie. Wychodzi na to, że plebejskość stoi ponad peelingiem i spa. Nie zmienia to faktu, że uszczknąłbym kawałek. Nawet dla poznania smaku czegoś „droższego niż przeciętna czekolada”.
Wsadź biały kubeczek w kałużę ropy. Tylko może trochę śmierdzieć. Ewentualnie wrzuć do środka pająka i złap ostrość na nim.
Ja wpisu o zawodzie też nie widziałam, ale popatrz tylko na komentarze do mojej recenzji. Blogosfera jak zwykle cierpi na rozdwojenie jaźni :P