Tuż po degustacji połówki batona Sezamkowego w czekoladzie mlecznej – pozostałe połowy obu batonów bowiem należały do Ani, dzięki której weszłam w posiadanie słodyczy – zabrałam się za Sezamkowego w czekoladzie deserowej. Na oko wyglądały podobnie, więc nie spodziewałam się wielkich różnic.
Baton Sezamkowy w czekoladzie deserowej
Ciemna polewa na Batonie Sezamkowym w czekoladzie deserowej obeszła nieprzyjemnym nalotem, choć produkt nie był stary, nie przechowywałam go w ekstremalnych warunkach, a dookoła nie panowała podwyższona temperatura, której mógłby ulec. Sprawiła ona, że słodycz pachniał po prostu ciemno (kakaowo) i przyjemnie, tym razem bez kokosowych poniuchów.
Słodyczowi marki Unitop-Optima można zarzucić wiele, ale na pewno nie to, że jest brzydki. Wręcz przeciwnie – pod ciemną czekoladą skrywa się urocza złocista bryłka, słodka i gęsta sezamowa masa. Czekolada smakowała deserowo, a jednocześnie słodko. Pojawił się w niej znany już kokosowy akcent. Była równie proszkowata i niebagienkowa, co w wariancie mlecznym. Rozpuszczała się szybko i łatwo, jak typowa polewa. Wyższa zawartość kakao wpłynęła na lekką, acz przyjemną cierpkość.
Wnętrze Batona Sezamkowego w czekoladzie deserowej było sezamowe, ale – o dziwo – mniej słodkie niż w poprzedniku. Mało tego, było mniej słodkie nawet od otaczającej je ciemnej polewy! Konsystencję cechowały gęstość, zwartość i treściwość. Środek okazał się dość miękki, boki zaś kruche. Całość ponownie przypominała mi sezamowego Snickersa, a to duży komplement.
Ciemny Sezamkowy jest lepszy od mlecznego, ale nie na tyle, by przyznać mu więcej punktów. Jeśli macie ochotę dać batonom szansę, a także znajdziecie je jeszcze w Biedronce, wybierzecie wersję ciemną.
Ocena: 4 chi
W mojej B nigdy ich nie było i nadal nie ma ale i tak to nie jest baton na mój gust, czy też gust kogoś z mojej rodziny ;)
Zaoszczędzicie, jak zwykle :D
Specjalnie szukać nie będę, ale jak jakimś sposobem wpadną mi w ręce, to na pewno kupię ;)
A wtedy daj znać :)
Ciemniejsza wersja wydaje się bardziej apetyczna, ale „jednostki biodrowe” mnie powalają :D Choć przyznam, że teraz chodzi za mną zrobienie zdrowszej wersji (sezam+tahini+daktyle oblane czekoladą) :)
Pewnie, zrób. Z chęcią przeczytam przepis i w któryś wolny dzień go nie wykorzystam :P
Dobrze, bo jak byśmy na nie trafiły to brałybyśmy właśnie wersję ciemną :D
I tak marne szanse, ale cieszę się :D
Jakbym już miała brać, wybrałabym właśnie ten, ale tak serio to żaden nie ciekawi.
Akceptuję, szanuję. Po prostu nakarmię Cię nimi na siłę, jak już zostaniesz schwytana i uwięziona w mojej piwnicy.
Dlatego zawsze już będę od teraz nosić przy sobie trochę ulepionych kulek z malin, chili i imbiru. Będę celować nimi prosto w usta, więc się nie zbliżysz.
Sprytna strategia defensywna. Przekonałaś mnie.