Jahlovy dezert banan datle 0% laktozy był drugim – obok Ryzovego dezertu karob 0% laktozy – deserem upolowanym w wegańskim markecie, do którego na początku roku zaprowadziła mnie siostra. Jako że jej przygoda z weganizmem dopiero się zaczęła, jest pełna pasji w odkrywaniu nowych produktów i gotowaniu różnych dziwactw, które częściej wyglądają jak efekt końcowy procesu trawiennego niż smaczna potrawa. Nie ma się jednak co zniechęcać, zwłaszcza że motywacja jest dobra.
Jahlovy dezert banan datle 0% laktozy
Mimo iż jaglany deser marki Provita sprawiał wrażenie glutowatego już przez opakowanie – i miał wessane boki – zdecydowałam się go kupić. Zaintrygował mnie fakt obecności w składzie bananów i daktyli, czyli dwóch owoców, które bardzo lubię. Niestety później odkryłam, że największą część produktu stanowi woda, a tuż po niej występuje proso (17%).
Jahlovy dezert banan datle 0% laktozy rzeczywiście był glutowaty – przed wymieszaniem przypominał nieszczęsny Flan caramelo z Lidla. Pachniał pęknie, bo dojrzałymi bananami i kaszą… jęczmienną! Niby słodko, a wytrawnie. W konsystencji był wodnisty i mączny zarazem. W ustach rozpadał się w sekundę i znikał. Był jak alternatywna galaretka, cierpka od włókien banana (?).
W smaku deseru na pierwszy plan wysunęła się kasza, następnie słodkie dojrzałe banany, na końcu zaś daktyle. Obleśna początkowo konsystencja z upływem czasu stała się już tylko dziwna. Podobnie smak – od nieatrakcyjnego przeszedł do niespodziewanego, a ostatecznie bardzo dobrego. W notatkach porównałam go do smaku kaszy lub chleba z pastą z bananów i daktyli. W tle pojawił się bardzo delikatny kwasek.
Niepotrzebnym elementem deseru była woda. Pływała dookoła części stałej i obrzydzała oko, zniechęcając do jedzenia. Cierpienia wizualne wynagrodził mi jednak smak, ze względu na który Jahlovy dezert banan datle 0% laktozy kupiłam ponownie i na pewno zrobię to jeszcze nie raz.
Ocena: 5 chi
Konsystencja faktycznie nie zaciekawa, łatwo może obrzydzić wyrób.
Niestety tak. Trzeba jeść z zamkniętymi oczami i/lub dać się karmić.
Na początku chciałam „wykrzyczeć”, co to znaczy, że banan jest cierpki, ale potem faktycznie sobie przypomniałam te włókna i ich piaskową cierpkość, a fuj :P
Skład super i chętnie bym go spróbowała, choć banany i daktyle nie należą do moich ulubionych owoców :D Ale konsystencja faktycznie dziwna.
Włókna potrafią zepsuć nawet najlepszego banana. Przed jedzeniem owocu trzeba się upewniać, że poschodziły.
Nie dla mnie :P
O?
jaka cena ? i gdzie mozna kupic?
W zasadzie nie powinnam na to odpowiadać, bo market „nie chce się promować na niewegańskich blogach” ;), ale nazywa się Urban Vegan. Deser kosztuje 2,99 zł.
Serio? Tak Ci odpowiedzieli?
Owszem :)
Naszą opinię znasz ;) Też nam smakował :D
Tak, pamiętam :)
Przewijając, od nazwy, przez wygląd po sam fakt, że to wegańskie, uznałabym, że ble, ale po przeczytaniu… Spróbowałabym z chęcią, mimo tej wody.
Dobra decyzja, bo to zacny deser.
Taak, tak decydować to sobie mogę, bo i tak nigdzie u mnie nie kupię.
A zatem po raz milionowy ponawiam zaproszenie do Wrocławia (:
Mogę, wyjątkowo, nie komentować? :P
Brakuje Ci słów w wyniku intensywnego zachwytu? Zatem możesz ;*