Migawka z dzieciństwa: mała Ola, polskie morze i Smerfne Hity

Nadeszło lato, a wraz z nim – przynajmniej dla większości młodych ludzi – wakacje. Pewnie gdyby nie zmiana rozkładu jazdy komunikacji miejskiej oraz podejrzanie pusty autobus, w którym wreszcie udaje mi się trafić na miejsce siedzące, nawet nie zorientowałabym się, że to już. Dopiero co weszłam w prawdziwe dorosłe życie i zaczęłam pracę, a tu minął niemal rok. Zabawne.

Nie o moim życiu w alternatywnej czasoprzestrzeni jednak wam dziś opowiem. Powód, dla którego zdecydowałam się na luźną i sympatyczną formę tkwi w lecie, które poza wakacjami nierozerwalnie kojarzy się również z piękną pogodą i wysokimi temperaturami. Tyle wystarczy, by nastroić mnie optymistycznie. Cały rok czekam na to, żeby zrobiło się ciepło, a kiedy już słońce przypraży, triumfuję. Zdecydowanie wolę się pocić i sapać niż marznąć, kaszleć i trząść się, opatulona milionem kożuchów.

Gorące lato to również czas, w którym wspomnieniami wracam do przeszłości oraz pobytów nad morzem. Kilkutygodniowych – jednocześnie przymusowych i dobrowolnych – wakacji w okolicach Pobierowa, najczęściej w Trzęsaczu. Ja, rodzina ze strony taty, codzienne kłótnie, piasek, fale Bałtyku, salon gier, konie, frytki z Tortexem, gofry z bitą śmietaną i rytmy disco oraz eurodance. Esencja młodości!

Poza dwoma wspomnianymi wyżej gatunkami muzycznymi wakacyjne pobyty nad polskim morzem pod koniec XX wieku młodszemu pokoleniu umilały również Smerfne Hity – największe światowe i polskie przeboje tamtych lat, zaśpiewane głosami niebieskich bohaterów z bajki. Zna je każdy, niezależnie od wieku. Dla was wybrałam te utwory, które kojarzą mi się najlepiej i których oryginały, przynajmniej w większości, lubię do dziś. Każdy opatrzyłam krótkim wspomnieniem.

Smerfne Hity – To Nasz Cudowny Świat

Moje pierwsze wspomnienie to typowy nadmorski obiad. Wybraliśmy się nad wodę całym stadem i tak też wracamy. Ja i moi dziadkowie, ciotki, wujkowie oraz kuzynostwo. Taszczymy dmuchane zabawki, koce, ręczniki, parawany, koszyki i wszystko, co każdy przykładny janusz bierze na polską plażę. Ledwo mieścimy się przy jednym stole, tradycyjnie złożonym z oddalonych od siebie desek, przez które jedzenie spada na ziemię (te blaty wymyślił prawdziwy geniusz). Mimo iż od dwóch tygodni jadam tylko ruskie pierogi, śmiało zamawiam kolejną porcję. Otrzymuję ją na nieśmiertelnej okrągłej plastikowej tacce.

Oryginalny utwór to: Ace of Base – Beautiful Life

***

Smerfne Hity – Smerfy Płyną Zwiedzać Świat

Wieczór w Trzęsaczu. Mam dość plaży, słońca i soli, od których moje włosy są niczym stary i wymęczony mop należący do grażyny, która sprzątaniem zarabia na życie. Jak każdego dnia sunę w kierunku namiotu z automatami do gier, gdzie na nowo wpełza we mnie energia. Ponieważ w wyniku dręczenia biedny Chłopak Od Salonu Gier nie zapomni mojej twarzy do końca życia, odpala mi kilka tur gry za darmo, bylebym tylko zeszła mu z oczu. Ma pecha, bo automat z Tekkenem stoi tuż przy nim.

Oryginalny utwór to: Captain Jack – Captain Jack

***

Smerfne Hity – Nie ma sprawy

Wciąż Trzęsacz, tym razem stadnina koni, do której co roku chodziłyśmy z kuzynką, by zajmować się końmi w zamian za… po prostu możliwość przebywania obok nich. Niestety zmienił się szef i od tego momentu do stajni wchodzić mogą tylko dzieci z kolonii, którym rodzice opłacili pobyt. Na szczęście nie zmienił się stajenny. Cichaczem wprowadza nas do środka i tak oto widzę po raz pierwszy w życiu – i póki co jedyny – dopiero co urodzonego źrebaka, który próbuje wstać, ale jest zbyt nieporadny, by odnieść sukces.

Oryginalny utwór to: La Bouche – Be My Lover

***

Smerfne Hity – Chodź Na Party

Wakacje z mamą, dla odmiany w… Trzęsaczu. Pojechałyśmy we trójkę: ja, mama i Aza, nasza ówczesna kundelka, z której był prawdziwy wolny duch. Na smyczy chodziła tylko w czasie cieczki, na pozostałych spacerach zaś robiła, co chciała. Niestety w koszt wierności i pilnowania się właściciela wliczone były degustacje wszystkiego, co zostało wyrzucone przez obrzydliwych ludzi. Tym razem złapała starą parówkę, kiełbachę czy innego przerośnięcietgo serdela, w którym roiło się od małych, białych i energicznych larw. Wniosła to-to na łóżko, położyła na kocu i zjadła, nie pozwalając się do siebie zbliżyć.

Oryginalny utwór to: DJ Bobo – There Is a Party

***

Smerfne Hity – Dubu Dubi Dup 

Tym razem Pobierowo. Sklep na rogu ulicy Elizy Orzeszkowej, gdzie stał zasiedlony przez moją rodzinę pensjonat (domek jednorodzinny). To w nim kupiłam moją pierwszą w życiu obrożę-naszyjnik, której nie zdejmowałam ani do kąpania, ani do spania. Nosiłam ją tak długo, aż rozpadła się sama.

Oryginalny utwór to: Me & My – Dub-I-Dub

***

Smerfne Hity – A One Były Już Wszędzie

Wracamy do Trzęsacza. Tym razem jesteśmy na wejściu do tamtejszego rynku, gdzie ma stragan chłopak sprzedający płyty. Po raz milionowy słyszę Freestyler w wykonaniu Bomfunk MC’s i bezwzględnie się w utworze zakochuję. Tak oto In Stereo staje się prawdopodobnie pierwszą płytą, którą kupiłam sobie sama. Mało tego! Pierwszą, na której spodobało mi się 100% piosenek. Wracam do niej do dziś.

Oryginalny utwór to: Fun Factory – I Wanna Be With You

***

Smerfne Hity – Bajlandio Bajlandio

Rewal, inna stadnina koni. Ponieważ w wyniku zmiany kadry zarządzającej ta z Trzęsacza została dla nas zamknięta, przerzuciłyśmy się na zlokalizowaną nieco dalej. Mniejszą i z mniej miłymi pracownikami, ale czego się nie zrobi dla koni? Najżywsze wspomnienie dotyczy czyszczenia jednego z nich, kiedy to zorientowałam się, że coś wbiło mu się w kopyto. Nikt nie chciał uwierzyć, ale w końcu udało mi się przekonać jednego z pracowników, żeby sprawdził, bo koń nie mógł stać na wszystkich nogach. Okazało się, że z miękkiej części kopyta wystaje gwóźdź. O ile pamiętam, podziękowali za czujność.

Oryginalny utwór to: Loona – Bailando

***

Smerfne Hity – Smerfny taniec czi-ki-ta

Spacer z kuzynką, ścieżka przy stadninie koni numer jeden. Ponieważ miałyśmy skrajnie różne temperamenty, pokłóciłyśmy się po raz milionowy. W pewnym momencie ona złapała witkę wierzbową, a ja kij wyciągnięty z wygaszonego ogniska. I zaczęłyśmy się nimi okładać. Tłukłyśmy z całej siły. Moje pręgi były oczywiście cieńsze, ale wcale nie mniej bolesne. Wieczorem wyglądałyśmy strasznie.

Oryginalny utwór to: Carrapicho – Tic Tic Tac

***

Smerfne Hity – To nasz Papa Smerf

Upalna pogoda, plaża, na 99,9% Trzęsacz. Co chwilę rozlegają się krzyki niestrudzonych prażącym słońcem sprzedawców jedzenia i picia. Babcia pyta, czy coś chcę – choć oczywiście w torbie ma trzydzieści kajzerek z masłem, spoconym żółtym serem i piaskiem – a po chwili przywołuje pana z jagodziankami. Bierze ich dużo za dużo. Potem zaczyna się spożywanie i uciekanie przed osami.

Oryginalny utwór to: Aqua – Barbie Girl

***

Smerfne Hity – A ja tam wejdę

Ponownie Trzęsacz. Jedne z ostatnich wakacji z dziadkami i wujostwem. Jesteśmy już z kuzynką nieco starsze, zapewne kończymy podstawówkę. Niedaleko naszego campingu swoją budkę z rybami ma Wędzarz Marek (imię prawdziwe, ale ksywka nasza). Podjeżdża do nas na gokarcie i rzuca głupawym tekstem, czyli jak zwykle. Tym razem jest to: Przepraszam dziewczyny, którędy na Berlin?

Oryginalny utwór to: Alexia – Uh La La La

***

Na koniec zachęcam was do podzielenia się waszymi ulubionymi utworami – smerfnymi, ale nie tylko – oraz wakacyjno-letnimi wspomnieniami z czasów dzieciństwa.

22 myśli na temat “Migawka z dzieciństwa: mała Ola, polskie morze i Smerfne Hity

  1. Cieszę się, że masz tyle wspomnień – miło jest wracać do takich chwil, nawet to historii typu „okładanie się wierzbą witką i kijem” :P Jest o czym opowiadać i ewentualnie przed czym ostrzec młodsze pokolenia ;P

    Kiedy byłam mniejsza najczęściej słuchałam Grechuty i Bajora, czasem zespołu Abba – nadal słucham :)Pamiętam, że w radiu lub telewizji usłyszałam fragment jednej, może dwóch piosenek śpiewanych przez smerfy, ale nie spodobały mi się :P
    Wakacyjno-letnie wspomnienia? Kiedy byłam mała wakacje spędzałam na wsi a tam pod opieką dziadków (bo miałyśmy siedzieć w domu) tak na prawdę było nudno. Mimo tego mam cudowne wspomnienia z tym związane. Razem z dziadziem siadałyśmy pod orzechem rosnącym za stodołą. Obok dziadka nogi siadał jego pies a dziadek zaczynał snuć opowieści – albo z dzieciństwa, albo jakieś ploteczki o sąsiadach i ludziach, których nie znałyśmy. Bardzo mi tego brakuje i chciałabym jeszcze raz posłuchać tych historii…

    1. Ja tam jestem za młoda na Abbę ;) W moim pokoleniu królowało A*Teens, które Abbę podrabiało.

      Czemu nazwałaś wakacje w u dziadków nudnymi? Może i były spokojne, ale przecież sama napisałaś, jak cudownie spędzałaś czas z dziadkiem, słuchając jego opowieści. To bezcenne chwile.

  2. Mam dużo wspaniałych wspomnień z dzieciństwa – pamiętam większość wyjazdów z rodzicami i wakacje u babci na wsi, gdzie całe dnie, wraz siostrą rodzoną i cioteczną robiłyśmy co chciałyśmy (np. uciekałyśmy młodszemu bratu ciotecznemu, kłóciłyśmy się, czy mówi się na około czy na obkoło – przy takiej wersji była owa siostra, ale nie dawałam za wygraną :P albo jeździłyśmy do dalekiego sklepu mówiąc, że jedziemy na pobliską łąkę ;))
    Nie pamiętam bardzo wczesnych wyjazdów, ale jak miałam chyba 6 lat, pojechałam pierwszy raz z rodzicami w góry. I chociaż mniej więcej po 3 dniu nie bardzo chciało mi się chodzić (a moi rodzice targali biedne dzieci po wysokich szczytach i mniej więcej do 10 roku życia wtarabaniłam się na chyba wszystkie popularne góry w Tatrach) i miałam chwilowy wstręt do gór w porze letniej, tak teraz bardzo lubię te miejsca i to one najbardziej kojarzą mi się z dzieciństwem. Rodzice oczywiście wynagradzali nam trudny wspinaczek i spełniali chyba wszystkie zachcianki w stylu „Kup mi tego misia, owieczkę, gofra, loda, chcę poskakać na trampolinie” itp. ;)) Co do polskiego morza, to nie byłam w miastach o których piszesz, ale w kilku innych i chociaż było całkiem sympatycznie, to od ponad 10 lat nie jeżdżę nad Bałtyk – to nie na moje nerwy i wolę ciepłe zbiorniki wodne i pewne słońce ;)) Ale pamiętam doskonale targanie dmuchanych krokodyli na plażę (i jeden sezon, w którym był zakaz kąpieli na materacach – najbardziej to zasmuciło mojego tatę :P), dużego koła, w którym siedziałam i odpływałam kilka plaż dalej, wycieczkę statkiem niemal w sztormie (trzęsło nami na wszystkie strony, rodzice żegnali się z życiem, a mi się to niesamowicie podobało) czy motorówkami – super to były czasy ;)
    Ale nie kojarzę tych miejsc z żadnymi piosenkami ;/

    1. Coraz bardziej Cię lubię, gdy opowiadasz o dzieciństwie. Naprawdę miałybyśmy kupę zabawy razem <3

      Teraz od punktów, bo będzie mi łatwiej:
      1. Mnie też rodzice przeciągnęli przed wszystkie góry. Wyjeżdżaliśmy łazić po nich, kiedy tylko się dało. Do dziś mam wstręt i gór nienawidzę :/
      2. Zawsze mnie śmieszyło, gdy ktoś wsiadał na kółko/materac, dawał się porwać morzu, a potem chodził i rozpaczliwie szukał koca :D
      3. Wielkie koło miałam i ja - fluorescencyjnie zielone. Mmm, uwielbiałam je. Pewnie pękło, jak wszystkie nadmorskie dmuchane gadżety.
      4. Nie pamiętam sezonu na zakaz pływania na materacach (z jakiego powodu?), za to pamiętam sezon zakazu wchodzenia do morza, bo panowała sinica. Byłam wówczas między 1 a 2 gimnazjum i pojechałam do Kołobrzegu.
      5. Statki mnie nie kręcą, wolę adrenalinę. Banan wody, motorówka, tego typu rzeczy - yes, please!

      1. Też tak myślę, w ogóle to kiedyś chyba byłam fajniejsza :)
        1. A ja po latach polubiłam i dopiero na studiach, sama z siebie (no może pod niewielkim wpływem towarzysza) wlazłam z radością do Doliny 5 Stawów (na zdjęciach z czasów podstawówki miałam bardzo nieszczęśliwą minę siedząc na tamtejszych kamieniach ;)) i w inne miejsca, które dopiero teraz umiem docenić.
        2. To mogłas mnie widzieć, tylko ja nie szukałam koca rozpaczliwie, bo patrzyłam na numery plaż i widziałam, że w końcu znajdę nasz koc :P
        4. Nie mam pojęcia, może za duże fale…
        5. Banan z kolei mnie nie kręcił, bo upadek do lodowatego morza to atrakcja nie dla mnie ;) Motorówki lubiłam ;))

  3. Kilka piosenek a jakie dobre wspomnienia potrafi przynieść. Dla mnie to przede eszystkim ich wspolne śpiewanie z bratem i kuzynką. Do wymienionych dołożyłabym jeszcze „Wszystkie smerfy balują w niebie” (niegdys moj ulubieniec) oraz „Serce pik pik pik smerf za szybą znikł ” (młodzieńczy wyciskacz łez. Przyznam, że gdy przed chwilą właczyłam ten drugi tytuł ogarnęła mnie zupełna melancholia. Łzy nie było, ale uczucie podobne :)

    Miłego dnia, mój po tym wpisie ma dobry początek

    1. „Wszystkie smerfy balują w niebie” to odpowiednik polskiej piosenki (Budki Suflera), ale drugą już bym mogła dodać do listy. Zresztą znam i lubię obie :)

      Spóźnione o prawie tydzień nawzajem :P ;*

  4. Dla Ciebie Trzęsacz, dla mnie Niechorze najbardziej kojarzy mi się z morskim dzieciństwem ;> Smerfne Hity trochę mnie ominęły, ale i tak je kojarzę :)

  5. Smerfy znam, ale Smerfnych hitów nie słuchałam – choć wiedziałam, że istnieją.

    Wspomnienie bicia się witkami z kuzynką – bezcenne. Macie charakterki :D A widok młodego źrebaka musiał być bardzo rozczulający.

    Smerfy kojarzą mi się z wieczorynką oglądaną latem. Widzę mój pokój (pomalowany wtedy na żółto, ze starą, niebieską, miękką kanapą – w ogóle był to inny pokój, niż mam teraz w domu rodzinnym). Jem sobie kanapki z szynką i pomidorem (obranym ze skórki) z dużą ilością pieprzu i nieco mniejszą soli. Obok mnie siedzi mój brat, który wtedy był w liceum (ja – 8, on – 17 lat) i razem oglądamy Smerfy :D

    Moje wakacyjne hity znasz, więc nie będę się powtarzać ;) Dorzucę jedynie „Pójdę Boso” Zakopower, który niezmiennie kojarzy mi się z wędrówkami po Tatrach. I jak słucham tego utworu, to mam ochotę rzucić wszystko w cholerę i pojechać do Zakopca :)

    1. Ale cudny obraz stanął Ci przed oczami dzięki Smerfom :) Sama też mam kilka wspomnień, w których rozpoznaję smak jedzenia, zapach czegoś, a nawet dotyk materiału (bluzki, spodni). Głowa przechowuje dużo ciekawych rzeczy.

  6. o mamuniu… wyciągnęłaś całą esencję moich wakacji u dziadków na wsi tymi hitami ^^ Ogromny sentyment ogarnął moje serce… a zwłaszcza tęsknota… za tym miejscem, czasami, kuzynostwem, rozrabianiem… Na kasecie nawet mam uwiecznione smerfne hity jak lecą w tle, a my szalejemy przy ognisku i grillu. Dorośli pałaszują, a my szalejemy dookoła. Wszyscy razem: dziadkowie, rodzice, wujkowie, trzech kuzynów i moje rodzeństwo… kurczę muszę aż sobie załączyć teraz pewnego wieczoru i odświeżyć te wspomnienia. Najmocniej utknęła mi przez to w pamięci piosenka: czi-ki-ta — hipnotyzująca *___* Dziękuję Ci za odświeżenie tych wspaniałych wspomnień… ach to dzieciństwo….

      1. bo to raz kochana! Seanse rodzinne to naturalne w mojej rodzinie :) Tak szczerze to moja mama zawsze je ogląda jak chce sobie humor poprawić i powspominać jak była jeszcze całkiem szczupła i bez zmarszczek- tego nie ogarniesz ;D

  7. Freestyler-Bumfunk MC’s to nasze wakacje nad jeziorem Lutry w Kikitach ( mazury) . tam zasłuchiwałaś się i patrzyłaś z niemym zachwytem na teledysk. poza tym łowiliśmy ryby, pływaliśmy na kajakach. Całuski. Tato.

    1. Hmm, pomyliłam miejsca? Nadal wydaje mi się, że Bumfunk MC’s to Trzęsacz, acz ręki uciąć sobie nie dam. Może w te same wakacje byłam z Tobą nad jeziorem, a potem z dziadkami nad morzem? Tak czy owak, nasze wyjazdy i rozrywki na nich pamiętam wszystkie :)

      Dziękuję za komentarz. Bardzo mnie cieszy, że tu zaglądasz. Bardzo, bardzo :)

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.