Baklava – dziwny produkt przypominający małe, zalane starym tłuszczem ciastko francuskie. Ilekroć widziałam ją w sklepie, najczęściej w Lidlu podczas tygodnia greckiego, miałam ochotę kupić. Szybko jednak przypominałam sobie, że w domowej szafce czeka tysiąc pięćset sto dziewięćset słodyczy, a spora gramatura paczki nie pozwoli mi uporać się z zawartością zbyt prędko. Inaczej mówiąc: choć przysmak z Południa kusił, nigdy na tyle, bym straciła dla niego głowę.
Jak to zwykle bywa, w końcu dojrzałam do zmiany zdania i zakupu bakławy. Pierwszą mniejszą wersję dostrzegłam w gazetce Almy, ponieważ została objęta promocją. Zapisałam ją na liście sprawunków i uznałam, że jak tylko będę w markecie dla koneserów smaku – a niestety w pobliżu nie miałam żadnego – tajemniczy bałkański słodycz trafi do mojego koszyka.
Zwlekałam i zwlekałam, aż wreszcie Almę zamknęli. Jedną, drugą, trzecią – zlikwidowali całą sieć. Znów zostałam z pustymi rękami, tak jak w przypadku dwóch wariantów Princessy Chrupkiej, WW Dark, Oki!, srebrnego i złotego Magnuma… aż szkoda dalej wymieniać. Po prostu czasem budzę się za późno.
Od bakławowego fiaska uchroniła mnie Biedronka, w której pojawiły się batony bardzo podobne do almowych – Snappy Baklava with Honey. Chciałam wziąć od razu dwa, jak to ja, ale przypomniały mi się narzekania i marudzenia wielu osób, nie tylko internetowych. Że tłuste to-to, że za słodkie, że palce brudne, że konsystencja nie taka… prawdziwy ludzki dramat. By ustrzec się przed koszmarem, zakupiłam sztukę.
Snappy Baklava with Honey
Snappy Baklava with Honey urodą nie grzeszy. Szata graficzna opakowania jest skrajnie ohydna, a i sam produkt wygląda dość smętnie (jak przygnębione i zmęczone życiem dziecko krówki i ciasta francuskiego). Gdy wyjęłam go z folii, zdębiałam. Naprawdę sądziłam, że jestem przygotowana na tłustość bałkańskiego batona, jednak ten widok przerósł moje oczekiwania, mnie, a nawet najwyższy na świecie szczyt.
Jeśli dotąd sądziliście, że jednym z najtłustszych słodyczy jest chałwa jedzona w upalne letnie południe, to znak, że nigdy nie mieliście do czynienia z baklavą, a przynajmniej nie z tą.
Do tłuszczu lejącego się potokiem ze Snappy Baklavy with Honey dołączył tytułowy miód, co tylko wzmogło poczucie konsternacji wynikającej z niewiedzy, jak ciastko podnieść i przetransportować na talerzyk, a potem jeszcze zjeść. Ale dałam radę. Musiałam.
Przekroiłam bakławę na części, choć nie było to wcale łatwe – stawiała nożowi opór – po czym powąchałam. Tu spotkało mnie pierwsze pozytywne zaskoczenie, słodycz bowiem pachniał obłędnie! Intensywnie cynamonowo, korzennie, pierniczkowo, słodko (miodowo) i świątecznie.
Bohaterkę dzisiejszej recenzji wypełniały posiekane orzechy włoskie. Ukrywały się między ściankami zrobionymi z czegoś przypominającego bardzo, bardzo tłuste i lepkie ciasto francuskie, po którym tłuszcz aż spływał – i to nie przenośnia! Jednocześnie ciasto było zaskakująco twarde i mączne.
Pomiędzy tłuszczem a miodem nie istniała granica, wspólnie tworzyły nadzienie. Aby je zdzierżyć, Snappy Baklavę with Honey jadłam widelczykiem, dbając o to, by nie miała punktów stycznych z moim ciałem.
Pomimo niedogodności konsystencji, Snappy Baklava with Honey była naprawdę smaczna. Intensywnie korzenna i miodowa, doskonale oddawała swój aromat. Wyglądała… źle, a chałwa to przy niej produkt typu light, niemniej zakupu nie żałuję ani trochę.
Między twardymi i mącznymi ściankami batona występowało nadzienie utworzone z tłuszczu, miodu, tłuszczu, orzechów włoskich i tłuszczu. Bakalie były świeżutkie i sprężyste, jędrne, chrupiące. Całość muszę określić jako tak obrzydliwą, że aż genialną.
Ocena: 5 chi
Moim zdaniem coś jest nie tak z kalorycznością – to aż niemożliwe, żeby coś, co jest tak utopione w tłuszczu, miało tak mało kalorii. Jeśli chodzi o samą baklavę – nie jadłam i nie zamierzam. Na tyle mnie obrzydza, że zjadłabym ją tylko gdybym była w podróży np. w Turcji – spróbowała raczej niż się zajadała. Nie lubię, jak coś tak opływa w tłuszczu :/
Wszystkie kalkulatory w internecie, i to dla baklav różnych marek, wskazują +/- 380 kalorii w 100 g.
Ja też nie lubię, gdy coś pływa w tłuszczu. Nienawidzę. Ale bakława to produkt specyficzny i wyjątkowy. Myślę, że warto choć raz jej spróbować. Chociażby dla samej wiedzy.
O nie xD Siostra nas nią poczęstowała i to było okropne :P U nas obrzydliwość w genialność nie nie chciała się zamienić :P
No cóż, gusta :)
Kiedyś, raz w życiu, jadłam ponoć tradycyjną baklavę turecką (oraz taką z pistacjami, do której nawet sprzedawca nie musiał mnie zachęcać – wystarczyły zielone olbrzymki wystająca skąd się dało) na jakimś wydarzeniu regionalnym i muszę przyznać, że wydało mi się to niezwykle ciekawe, ale takie „na raz”, żeby wiedzieć jak smakuje i co to w ogóle jest. Na paczkowaną nigdy bym się po tamtym razie nie skusiła, bo za wiele słyszałam opinii, że to jak z sękaczem – paczkowane to nawet w połowie nie to samo. Opisywana przez Ciebie przypomina jednak to, co ja jadłam, ale… jak dla mnie to twór zdecydowanie za ciężki. Zastanawiam się teraz… hm, chyba rzeczywiście włoskie bardziej tu pasują niż pistacje. Tak jakoś bardziej „klimatem” chyba się wbijają.
Moim zdaniem również włoskie orzechy pasują tu bardziej niż pistacje. A do baklavy jeszcze wrócę, choć na pewno nie w formacie 100 g+ w pudełku.
Kilka razy jadłam baklavę i nie kojarzą mi się nią korzenne nuty. A ta mnie wizualnie nie zachęca – wygląda jak lekko nadgryziona przez krowią paszczę (tak mi sie jakoś skojarzyło :D)
Hahahahaha, wtf?! :’D
„Dziwny produkt przypominający małe, zalane starym tłuszczem ciastko francuskie” – dokładnie tak bahlavę zapamiętałam (jadłam w Turcji) i dlatego nie planuję powtórki. Fe!
Ja tam wrócę, tylko muszę zapolować na inną małą, bo dużej nie chcę.
Nie jadłam i nie mam ochoty :P
Twoja decyzja :)
WW Dark wycofali? Zresztą… co to za różnica. Kropla w morzu wpisów. I tak wrzuciałabyś je za rok ;)
Baklava -fakt. To cholernie tłusty, ale nie hmm zatłuszczający deser. Jadłem tylko kilka razy życiu (co zapewne już tu wspominałem) i w sumie, z chęcią bym zjadł ponownie. Rzut beretem mam kilka kebabowni, ale tam są baklavy z pistacjami. A nie ma nic gorszego niż tłusty marcepan :O
Yyy, WW Dark wycofali jakiś rok temu :D
Moglibyśmy kupić większe opakowanie z różnymi rodzajami bakławy na spółę, ale te nieszczęsne odległości…!
A ja baklave kocham ;)
Nie polecam Ci tylko tej z lidla, bo te faktycznie są dosyć drogie i oblesne (ciasto jest nie do ugryzienia)
Co to znaczy, że jest nie do ugryzienia? Twarde? Gumowate?