Na draże marki Skawa skusiliśmy się z Pyszczkiem w ramach wspominek oraz chęci urozmaicenia codziennych względnie normalnych degustacji. Będąc w sklepie, nie potrafiliśmy znaleźć niczego bardziej plebejskiego, ordynarnego i przejętego z poprzedniego wieku w skali 1:1. Poza tym nieśmiertelne draże kokosowe Korsarz znajdowały się na mojej liście słodyczy do kupienia i zrecenzowania. Czy mogła nadarzyć się lepsza okazja niż brak okazji i spontaniczne polowanie?
Korsarz draże kokosowe
Choć dziś nie przepadam za cukierkami oraz słodyczami odpowiadającymi im formatem – a już tym bardziej mniejszymi! – o Korsarzach myślałam dość pozytywnie. Kojarzą mi się z latami przedszkola oraz wczesnej podstawówki, gdy zakradałam się do barku dziadka i znajdowałam tam same obrzydlistwa typu wódka, likier migdałowy, gorzka czekolada no-name, alkoholowe Trufle z Odry, Werther’s Original, miętówki, Raczki i Kukułki, a także sporadycznie sztandarowe dzieło Skawy. Ponieważ po latach wiele z tych produktów zyskało moje uznanie, drażom również zdecydowałam się dać szansę.
Draże Korsarz zaplusowały splotem zapachów pysznej czekolady i słodkiego kokosa. Złudny okazał się zwłaszcza ten pierwszy, ponieważ w rzeczywistości ciemny twór stanowiący otoczkę draży był paskudną margarynową polewą kakaową (choć w trakcie degustacji rozważałam również opcję numer dwa: wyrób czekoladopodobny). Paskudności owej nie dało się wyczuć podczas jedzenia całej kulki, jednak zgryzienie wierzchniej warstwy uwydatniało ją.
Z podobną niespodzianką ma się do czynienia w przypadku herbatników Maltanek, aczkolwiek tam srogi pomiot szatana w ogóle nie przeszkadza, a wręcz dodaje uroku.
Tuż pod ciemną polewą znajdowała się jasna chrupiąca otoczka, dopiero potem zaś kokosowe nadzienie, którego skądinąd występowało bardzo mało. W kolorze było kremowe, zupełnie jak wnętrze Raffaello. Smakowało całkiem przyjemnie, bo słodko i kokosowo. Było dość kruche, zwarte i twarde. Tłustawe, mimo iż suchego typu. Przypominało nadzienie z rurek waflowych.
W całokształcie kokosowe draże Korsarz są w porządku, ale nic poza tym. Przede wszystkim niedomagają jakościowo. Mają bezlitosną polewę, zupełnie niepotrzebną cukrową skorupkę i zacne nadzienie. Po degustacji pozostawiają uczucie przecukrzenia. Liczyłam na to, że odeślą mnie do lat dziecięcych, niestety marzenie skonało. Są w sam raz na raz, choć i bez tego razu można toczyć szczęśliwe życie.
Pyszczek przyznał im aż 4 punkty, ja o połówkę mniej. Oboje umarliśmy z przecukrzenia.
Ocena: 3 chi ze wstążką
Pamiętam je z dzieciństwa i wspominam dobrze :) Przez pewien czas mój brat miał na nie „fazę” – w komodzie w Jego pokoju zawsze była chociaż jedna paczuszka a potem opakowanie XXL :P
Nie pamiętam opakowań XXL tych draży, ale brata pozdrawiam ;)
Brat dziękuje i również pozdrawia :)
Fajny brat? :D
Opakowania XXL pojawiły się dopiero jakoś tak w ostatnich latach. Jak dobrze pamiętam to jest podwójna ilość standardowej paczuszki. XXL są w Netto i chyba tylko dla tego sklepu są stworzone ;)
Dziękuję za info <3 Nie planuję kupować draży ponownie, bo mnie rozczarowały. Wolę pamiętać cudowne Korsarze z dzieciństwa.
Też mam miłe wspomnienia związane z tymi drażami. W przedszkolu i podstawówce zawsze znajdowały się w paczce ze słodyczami, które dostawałam od rodziców z pracy „na Mikołaja”. Bardzo mi smakowały i ciekawa jestem, czy moje wspomnienie straciłoby na sile, gdybym teraz je spróbowała :) Może się przekonam. Pamiętam też, że w nadzieniu występowała lekko słona nuta… kojarzysz coś takiego?
Słonej nuty nie kojarzę. Może trafiałaś na partie, do których ktoś… Nie będę obrzydliwa ;D
Jadłam je często u babci na wsi podczas wakacji, chyba za sprawą kuzynki, bo sama z siebie wybierałam zawsze draże mleczne lub waniliowe. Teraz kompletnie nie pamiętam ich smaku i chociaż skorupka nie zachęca, kupię w najbliższym czasie do ponownego taste testu :D
One właśnie często rosną na wiejskich krzakach.
A raczej zasilały zbiory samochodów dostarczających, w czasach mojego wczesnego dzieciństwa, chleb do wiosek :D
Ale dostawcy, kierowcy tych samochodów, zrywali je po drodze.
Dawno, dawno temu je lubiłam, tak jak i kilka innych smaków tych draży, ale jak jakoś rok czy dwa lata temu wróciłam do mlecznych, tak mnie poraził ten cukrowo-proszkowo obleśny smak, że postanowiłam, że wspomnienia o innych nie zepsuję i do nich nie wrócę. Z tego co tu czytam, rzeczywiście nie ma do czego wracać, tym bardziej, że teraz nie cierpię takiej formy słodyczy. A, podobnie jak Tobie, kojarzą mi się z dzieciństwem i, co prawda nie dziadkiem, ale babcią. Zawsze mi je kupowała (chociaż najczęściej czekoladowe i kakaowe, które tak btw. były moimi ulubionymi).
*śmietankowych… Chociaż i z jednym, i z drugim polemizowałabym.
Jestem naprawdę ciekawa, co powiedziałabyś o nich dziś… :P
Mogę jedynie się poświęcić i wrócić do czekoladowych i kakaowych… kiedyś tam, za milion lat, haha. Pewnie już i jakiś mały milionek będzie, odkąd jadłam je ostatnio, a dalej mnie zastanawia… jak niektórzy (tak, znam takie osoby) mogą ich nie odróżniać.
W sensie czekoladowych i kakaowych?
Chyba każdy je w dzieciństwie jadł :D Jeszcze mleczne bardzo lubiłyśmy ale kokosowe to były numer jeden :)
Pełna zgoda :)
Kurde, w moich wspomnieniach te w ciemnym opakowaniu były kakaowe, a te w niebieskim kokosowe. Pamiętam, że lubiłam te niebieskie, a tych nigdy nie kupowałam, bo „kakaowe”.
Pół życia w nieświadomości!
Dupa, a nie przecukrzenie. Draże maja takie być! Kwestia tego czy są hmm przyjemne słodkie, czy drażniąco szorstko słodkie. Przy kokosowych wariantach problemem często jest polewa, która źle współgra ze środkiem. Wszystko jest właśnie takie słodko-gorzkie. Dlatego śmietankowe są najlepsze.
Taa, najlepsze. Chyba od końca :P
Jeden z najlepszych smaków mojego dzieciństwa ;) Wracać nie będę, bo ie chcę psuć wspomnień.
Słuszna decyzja. Ja kolejny raz nie wrócę na 100%.
Współczuję wam dzieciństwa ludzie.
Pochwal się swoim ;>
Ja pierdolę, jaki rak. Totalny przykład grafomanii, ot co.
Dzięki za opinię. Dobrze by jednak było, żebyś ją uargumentował, skoro już przybrałeś taki stanowczy ton.
Wczoraj będąc w polskim sklepie w Holandii, natrafiłem na korsarze XXL, od razu wziąłem dwie paczki 😎jednak ich smak zapamiętałem nieco inaczej 🤔
Niektóre rzeczy lepiej zostawić w pamięci. Niestety.
Dzisiaj zakupiłem Korsarze i Marynarze z myślą przypomnienia sobie lat 80-90tych i niby to samo a jednak nie. Wtedy smakowały jakoś lepiej 😉
Pozdrawiam roczniki 80te ;)
Pokonałeś całe paczki? ;>