Na bohatera dzisiejszej recenzji – jogurt bio Sterzinger YOGURT Vipetino Caffe – natknęłam się przypadkiem, szukając w dużym Carrefourze 150-gramowych Almighurtów (nikt nie zabroni człowiekowi pomarzyć). Kiedy zobaczyłam, że jest kawowy, znajduje się w słoiczku, a do tego wcale nie kosztuje tak dużo (niestety nie pamiętam ile), wiedziałam, że musi wylądować w moim koszyku*.
* No dobra, naszym, bo taszczył go Pyszczek.
bio Sterzinger YOGURT Vipetino Caffe
Kawowy jogurt włoskiej marki Sterzing Vipiteno nie tylko znajdował się w uroczym małym słoiczku, ale również został zabezpieczony specjalną plastikową nakrętką niczym musujące tabletki w tubkach. Dopisek bio w nazwie sugerował, że jest ekologiczny, a na etykiecie znalazła się informacja o braku glutenu. W składzie miejsce zagrzało za to mleko krowie, co niestety odbiera szansę degustacji weganom.
Jogurt bio Sterzinger YOGURT Vipetino Caffe posiadał przepiękny kolor kawy z mlekiem. Na oko był rzadki, a podczas stania w lodówce dodatkowo się rozwarstwił. Pachniał kwaśnawo-gorzkawą kawą, charakterystyczną dla produktów nabiałowych – jogurtów, serków, napojów mlecznych – oczywiście wymieszaną z cukrem i mlekiem. Podczas jedzenia okazał się tak rzadki, na jakiego wyglądał. Gdyby nie słoiczkowe opakowanie, uznałabym, że jest jogurtem pitnym.
Deser był intensywnie kawowy i cierpko-kwaśno-gorzkawy, czyli idealny dla miłośników kawy zaklętej w nabiale. Co istotne, cukier stanowił miły dodatek, a nie motyw przewodni. W konsystencji jogurt był lekko parafinowy, daleki od jakiejkolwiek proszkowatości. Zbyt gęsty, by pić go ze słoiczka, ale za rzadki, aby wiosłować w nim łyżką. (Ostatecznie wybrałam to pierwsze).
Jeśli lubicie produkty wyraziście kawowe oraz tolerujecie łakocie o umiarkowanym lub niskim poziomie słodyczy, na bio Sterzinger YOGURT Vipetino Caffe powinniście się skusić przynajmniej raz. Jego jedyną wadę stanowi zbyt rzadka konsystencja.
Ocena: 5 chi
Nie cierpię nabiału o smaku kawy właśnie za ten gorzko-kwaśny smak. No i nie lubię takich rzadkich jogurtów (które właśnie nie są ani do picia, ani do „wiosłowania łyżeczką”), więc już pomijając kwestię cukru – zdecydowanie nie dla mnie.
Ja zdecydowanie uwielbiam ten smak. Z opinią o konsystencji za to się zgadzam.
Nie przepadam za kawowymi jogurtami, dodatkowo wolę te gęste, więc raczej go nie spróbuję. Ale wygląda smakowicie i wizualnie przypomina mi masło migdałowe :D
Ha! Dodając fotki na Instagram, pomyślałam, że wygląda jak lejące się masło orzechowe :)
Jedyna wada, niby niewielka, a w moim przypadku dyskwalifikuje produkt. :D Ale smak kawy brzmi fantastycznie, przypomina mi to jakiś inny kawowy jogurt, ale nie wiem czy z faktu na wczesną porę czy moją pamięć złotej rybki… nie mogę sobie przypomnieć. Coś mi świta jednak Lidlowa oferta.
Lidlowa oferta? Nie kojarzę. Jeśli pitny, to może Jogurt Polski Mlekovity w plastikowej butelce (kawa z guaraną <3), a jeśli jakikolwiek, celuję w Danio.
Nam nie, ale naszej siostrze i mamie na pewno by smakował :)
Możecie podrzucić im link albo powiadomić, że taki jogurt istnieje :)
Ja również nie przepadam za jogurtami kawowymi, lodami o tym smaku też nie. Najlepsza kawa to dla mnie americano bez zbędnych dodatków :)
Nawet lodami nie?! Buu :(
W życiu nie wypiłabym jogurtu, a już na pewno nie ze słoika. Ja nawet maślankę czy kefir przelewam do szklanki i „łyżeczkuję”. :P Wyrazista kawowość i niska słodycz za to bardzo na plus, więc w sumie mogłabym spróbować. Zwłaszcza po tym, jak coś mi wyjątkowo nie wyszło przy mieszaniu jogurtu z kawą rozpuszczalną – kawa zbiła się w dziwną grudę, a ja ją połknęłam nie wiedząc o niej i było… nieprzyjemnie. Takie tam opowiastki z marnej egzystencji Kimiko.
Pijesz/jesz maślankę… ze szklanki… łyżeczką? ;o
Fuuuj! Ja za to kiedyś chciałam zrobić pyszną kawkę z adwokatem, ale likier po dodaniu do gorącego napoju zwarzył się i miałam kawę z obleśnymi farfoclami. Całość przypominała rzygi.
Tak. :P
O, takie coś też żałośnie usiłowałam zrobić. Dawaj, kawiarnię otwieramy!
Pewnie. „(Nie)jadalne rzygi u Kimiko i Olgi” – taki wstępny pomysł na nazwę.
Może to dziwne, ale dostałam ten jogurt od kolegi na urodziny :D i muszę przyznać, że smak mi przypadł do gustu :)
Rzeczywiście, brzmi dziwnie, ale sam prezent fajny. Ja bym mogła/chciała dostać jogurt(y) :)
Czyli nie Kopiko, a kwaśna gorycz. Cóż. Nawet BIO nie spowoduje żebym go kupił.
Nie wiem, czy Ci mówiłam, ale w ramach ochoty na kawowy smak kupiłam Kopiko. Było to mniej więcej – pewnie więcej ;) – rok temu. Oczywiście nawet nie otworzyłam opakowania.