Ostatnimi czasy trudno mi dojść do porozumienia z rozmiarami słodyczy, na które mam ochotę. Jeśli w lodówce 90% deserów ma od 100 do 150 g, narzekam, że są za małe, bo akurat tym razem jestem głodna i zjadłabym 200-gramowy Grand Dessert, albo nawet zapychające Riso. Z kolei gdy już zaopatrzę się w duże kubeczki, nie mam siły ich otwierać, bo przekąsiłabym coś małego*.
Zrozum tu kobietę. By jej dogodzić, trzeba zastawić domową spiżarkę produktami z każdej możliwej kategorii spożywczej i we wszystkich dostępnych na rynku rozmiarach. Nigdy nie wiesz, czy o północy najdzie ją ochota na 300-gramową mleczną czekoladę z orzechami, czy na zupkę chińską o smaku krewetki. Mało tego! Fakt, że godzinę wcześniej płakała, żebyś poszedł z nią do sklepu po loda Oreo na patyku, bo bez niego umrze, nie ma znaczenia, a ty nie możesz się wściekać, że nawet go nie dotknęła. Witaj w świecie słodyczowych bloggerek i miłośniczek łakoci wszelakich.
* Recenzja pisana sto lat temu.
Classic Coconut
Kokosowy wariant deserków sojowych marki Alpro zjawił się mojej lodówce w czasie, gdy kolacje zaspokajały głód fizyczny, ale nie słodyczowy. Przez ponad tydzień, tuż po przełknięciu ostatniego kęsa zawalonej warzywami kanapki, biegałam do kuchni po czekoladowy lub waniliowy deser oraz dopasowaną do niego maleńką łyżeczkę. Postanowiłam wówczas zrobić zapasy. Ponieważ kokos stanowił nowość, sięgnęłam po niego z rozwagą. Pierwszy kubeczek otrzymałam od Pand w ramach wymiany, drugi dokupiłam w dziale ze zdrową żywnością w jednym z hipermarketów. Więcej brać nie chciałam.
No dobra, kogo ja oszukuję. Cudem nie naładowałam do koszyka więcej.
Choć deser Classic Coconut – jak sama nazwa wskazuje – bazuje na dodatku kokosa, odznacza się najniższą liczbą jednostek biodrowych w 100 g, gdyż ma ich tylko 80. (Podejrzana sprawa). Pachnie pięknie, bo likierem Malibu, czyli ulubionym trunkiem 99% kobiet na początku ich przygody z alkoholem. Jest to aromat łączący wysoką słodycz, wiórki kokosowe oraz maciupeńką nutkę spirytusu. Na podobieństwo Malibu jest również rzadki. Spada z łyżeczki i przelewa się jak woda. Nie tego oczekiwałam.
Po zdarciu wieczka spodziewałam się, że kokosowy deser sojowy marki Alpro będzie idealnie biały. Nic z tego. Odznaczał się kolorem dość ciemnym, kremowym. Choć w kubeczku wydawał się po prostu rzadkawko-wodnisty, w buzi sprawiał wrażenie galaretowato-budnyniowego. Był też tłusty, osadzał się na wargach w sposób parafinowy. Zanotowałam, iż oryginalnie mógł być kremem do kanapek, niestety w wyniku błędu rozwodniono go i sprzedano jako deser sojowy.
Do tej pory za najsłabszy wariant sojowych deserów Alpro uważałam Devilishly Dark Chocolate. Teraz wiem, że Classic Coconut jest dużo, dużo słabszy. Nie planuję ponownego zakupu, bo to zbyt droga zabawa na tak przeciętne wrażenia. Zdecydowanie zostaję przy cudownej wanilii i jeszcze lepszej klasycznej czekoladzie.
Ocena: 3 chi
Już chciałam pisać, że nie wiedziałam o jego istnieniu, ale skoro to nowość, to chyba można mi to wybaczyć. :P Zdecydowanie nie dla mnie, ale tą recenzją narobiłaś mi chęci na czekoladowy. Może w jego przypadku byłaby u nas zgoda, jak co do Mullerów?
Myślę, że w przypadku czekoladowego mogłaby być zgoda. Jest naprawdę super :) W razie czego szukaj w Żabkach, bo najbliżej (?), chyba że Twoje nadal są z dupy.
Mam jedną i to ta właśnie z dupy. No nic, będę szukać, bo w tym przypadku Ci wierzę, że super.
Po powrociez wakacji sie za nie zabiorę, bo uzbierało mi się chyba z 5 opakowań i czekają na recenzję. Po Twojej nastawię się na lekkie rozczarowanie ;)
Byłoby mi smutno, gdybym przed degustacją kupiła aż pięć sztuk. Aaale nie nastawiam Cię już negatywnie. Szamaj śmiało i ze smakiem. Czekam na recenzję :)
Na raz ich nie kupiłam – najpierw wzięłam jedno jak pierwszy raz zobaczyłam, a potem natrafiłam na promki i tak wyszło. Na pewno się nie zmarnują ;)
A mi tam smakował i to bardzo!Choc dawno go juz nie jadłam,z półtora roku.I to sie niedługo wyjaśni,dlaczego nie jadłam i nie jem,chociaż ty juz oewnie wiesz ze staram sie oduzależnic spowrotem od słodyczy ;)
Hmm. Nawet od takich, w sensie zdrowych?
Jadłam chyba… dwa razy i byłam nim zachwycona. Teraz już nie pamiętam czy słusznie, bo było to dawno temu i nie pamiętam kompletnie ani smaku, ani co mnie w nim urzekło… Możliwe, że to po prostu napis ,,coconut” podziałał swoje. Ne byłby to pierwszy raz, bo zwykle w większości przypadku kokosowych słodyczy, moje kubki smakowe idą na urlop, bo kokosowe = musi być przecież dobre. :D
Też sądziłam, że kokos będzie strzałem w dziesiątkę, tymczasem…
Może ponów degustację?
Nie muszę chyba pisać, że mnie skutecznie zniechęciłaś do tego deseru (bo najpierw zniechęciły mnie cukier w składzie i soja). Nuta spirytusu – nie dla mnie, rzadka konsystencja również. Wolę łychostajnego i przepysznego Ehrmanna (pudding proteinowy <3 Ledwo się powstrzymałam w ten weekend, żeby nie narobić zapasów).
Soja czemu? Przecież to deser sojowy :D
O nie, przypomniałaś mi o Ehrmannie, Ty nieczuła bestio! Jak wyjem obecnie posiadane jogurty, przejadę się po oba proteinowce.
No tak, nie dość, że sama siebie nękam wspomnieniem proteinowegk Ehrmanna, to jeszcze Ciebie męczę :D
Unikam soi generalnie (no, poza lecytyną lub chrupkami sojowymi w batonach).
Aaa, ok, ok.
Szkoda, bo akurat miałam ochotę na coś kremowego i kokosowego otwierając tą recenzję
Przykro mi :(
Nie jestem do nich przekonana ;P
Z jakiegoż to powodu? ;>
O matulu… Dopiero teraz czytam ta recenzję, ale aż mi kamień z serca spadł, że odebrałyśmy go obydwie tak negatywnie :> mwah! Parafinowosc tez wyczulam! A niech nas szlag :D Najbardziej cieszy mnie jednak to, że mamy tą samą hierarchię smaków pomimo różnie nazwanych doznań ;) Piąteczka! Znaczy… Trójeczka xD
a nie kurde mole… bo Ciebie czekoladka rozczarowała, a mnie rozkochała bardziej niż wanilia… shit, znowu mało brakowało xD
Nie, stop. Dla mnie właśnie czekolada jest najlepsza! To ciemną czekoladę oceniałam jako rozczarowującą.
Ranking wygląda tak: 1. Czekolada, 2. Wanilia, 3. Ciemna czekolada, 4. Kokos.
mogę umierać szczęśliwa :D Na ciemną się zatem nie skuszę- co jest mi na rękę ;)
Do naszego spotkania w rl postaraj się nie umrzeć, jeśli możesz.
masz rację… umrę na miejscu :D
W moich ramionach i razem ze mną ;*
aww… :3 :*
Ciągle na niego poluję i mam nadzieję, że w końcu dorwę.
Życzę powodzenia zatem :)
Btw, wszystkie trzy pojedyncze smaki – czyli bez ciemnej czekolady – są w Żabce.
Dobry na raz do spróbowania ale zdecydowanie za mało kokosowy :) Choć naszej mamie wybitnie smakował :)
Mama jadła raz, czy wraca i wciąż jest tak samo zadowolona?
Raz, bo na wsi to nigdzie takich nie kupi ale jakoś nie specjalnie nas prosi abyśmy przywiozły jej tego więcej xD
Rzeczywiście ma piękny aromat, ale według mnie jest zbyt mało kokosowy w smaku.
Nieźle. Tak się zaaferowałam rozczarowującą konsystencją, że nawet nie napisałam nic o smaku :D
Zupka krewetkowa, zupce krewetkowej nie jest równa. Tak samo pomidorowa. Raz masz ochotę na słodkawą, a innym na diabolo… Choć może być i tak, że weźmiesz łyżkę słodkiej i stwierdzisz „XXX zjesz to? Ja w sumie nie mam już ochoty” ;)
Na ostrą nie mam ochoty nigdy, a krewetkową znam tylko Vifona. Za to na marki mam smaka w zależności od dnia, to fakt :)