Degustację zaprezentowanej dziś Małej pokusy lidlowej marki J.D. Gross poprzedziły dwa wieczory poświęcone pierwowzorowi tej batonikowej bombonierki, a więc Merci.
Czekoladki otrzymałam od kolegi z pracy w Dniu Kobiet (dziękuję, Jacku). Ponieważ częstowana była cała żeńska część pokoju, nie udało mi się upolować wszystkich wariantów. Mając jednak na uwadze dwa zrecenzowane w przeszłości, zebrałam już prawie komplet.
Mała pokusa Edel-Sahne
(czekoladka śmietankowa – granatowa)
Śmietankowa z zestawu Mała pokusa pachniała bardzo ładnie, bo mleczną i słodką czekoladą. Odrobinę przypominała mi twory marki Lindt. Nie topiła się w palcach jak Merci, za to w ustach owszem. Była bagienkowa, ale odrobinę i tylko chwilowo. Ponadto okazała się proszkowata.
Czekoladka smakowała mlecznie i słodko, acz kakaowo już niekoniecznie. Była miękka, aksamitna. Pod względem smaku równa lub lepsza od odpowiedniczki marki Storck, za to znacząco gorsza w konsystencji.
Ocena: 4 chi ze wstążką
Mała pokusa Mandel-Nuss
(czekoladka z kawałkami migdałów 3,8% i orzechów 3,8% – zielona)
Zielona czekoladka pachniała dużo mniej intensywnie od odpowiedniczki z bombonierki Merci, ale nadal czekoladą z orzechami. Zawarte w niej bakalie były małe, kruche i chrupiące, a także pełne smaku i pyszne. Nie dodano ich przesadnie dużo i nie właziły w zęby.
W orzechowym batoniku z zestawu Mała pokusa czekolady jest więcej niż bakalii, więc okazała się miększa, aksamitna i gęsta. Orzechy urozmaicały jej mleczny i słodki smak, wprowadzały laskowoorzechową nutę.
Czekoladka jest ciekawsza od czystej mlecznej (Edel-Sahne). Szkoda tylko, że ma wyciszony zapach.
Ocena: 5 chi
Mała pokusa Herbe Edel-Sahne
(czekoladka gorzka śmietankowa – czerwona)
Ponieważ opisy batoników czytałam na długo po degustacji, w jej trakcie byłam przekonana, że bombonierka Mała pokusa skrywa jedynie czekolady mleczną, białą i deserową. Nic więc dziwnego, że bardzo się zdumiałam, gdy poczułam zapach mocno ciemny, który skłonna byłam przypisać tworowi nie deserowemu, ale gorzkiemu. Jednocześnie był to aromat przyjemnie słodki.
W kolorze Herbe Edel-Sahne okazał się zwodniczy, bo jasny. Albo deserowy, albo wręcz mleczny. Czekolada dobrze się rozpuszczała, zupełnie jak w wariancie śmietankowym, lecz była od mlecznej znacząco mniej proszkowata (węgielkowa). To ciekawe zjawisko zaobserwowałam już podczas degustacji czekoladek Merci.
Batonik był aksamitny, ale znów jedynie chwilowo bagienkowy. W smaku słodki i kakaowy – przepyszny – jednak przez gładką i maślaną konsystencję gorszy od pozostałych z zestawu Mała pokusa oraz konkurencji marki Storck. Choć zdarzają się wyjątki, z reguły ciemna czekolada nie powinna zachowywać się jak mleczna, bo kojarzy mi się wówczas z kakaową polewą.
Ocena: 4 chi
Mała pokusa Rahm-Truffel
(czekoladka deserowa z nadzieniem truflowo-śmietankowym – fioletowa)
Po przekrojeniu czekoladki Rahm-Truffel odetchnęłam z ulgą. Wreszcie coś z kremem! – pomyślałam.
Pod ciemną otoczką – było widać, że to ciemna czekolada – która obeszła szronem z bliżej nieokreślonego powodu, znajdował się odrobinę jaśniejszy krem. Batonik pachniał podobnie do poprzedniego, czyli słodko i gorzkoczekoladowo, acz intensywniej. Spodziewałam się nuty rumowej, ale jej nie odnalazłam. Dopiero podczas pisania recenzji zorientowałam się, że rahm to krem, a nie rum. No cóż, szkoda.
Nadzienie mnie zawiodło, bo miało mieć kremową konsystencję, tymczasem twardością niemal odpowiadało czekoladzie. Było gładkie, jednolite i idealnie natłuszczone. Nie zawierało nawet cienia proszkowatości, podobnie jak czekolada (w niej występowała co najwyżej delikatna węgielkowość).
Rahm-Truffel wygrała z poprzednikami pełną smaku ciemną czekoladą oraz intensywnie kakaowym nadzieniem. Pozostawiała przyjemną cierpkość na języku. Za smak chciałam przyznać jej 6 chi, jednak nazbyt kremowa – polewowa, plastelinowa – konsystencja pokrzyżowała mi plany.
Ocena: 5 chi ze wstążką
Mała pokusa Mocca-Sahne
(czekoladka z nadzieniem śmietankowo-czekoladowym o smaku kawowym – brązowa)
Jak wspomniałam we wstępie, dwie czekoladki z zestawu marki J.D. Gross już zrecenzowałam. Jedną z nich jest Mocca-Sahne, czyli połączenie czekolady białej z… jakąś. W batoniku podobno występuje nadzienie śmietankowo-czekoladowe, o czym nic mi nie wiadomo. Smak kawowy za to rzeczywiście jest.
Czekoladka pachniała apetycznie kawowo. Dolna warstwa była bardzo proszkowata i zupełnie niebagienkowa, słodziutka, odrobinę przeszła przylegającą do niej warstwą ciemniejszą. Ta druga okazała się lepsza, bo intensywniej kawowa, aksamitna, gęsta i w miarę bagienkowa – na pewno bardziej niż Rahm-Truffel, acz do odpowiedniczki z zestawu Merci wiele jej brakowało.
Czekoladka była słodka i gorzka – w sposób pozytywny, bo kawowy – zarazem. W całokształcie oceniam ją pozytywnie, acz warstwę białą uważam za zbędną, ponieważ niczego nie wnosi i tylko rozprasza wzrok. Gdyby jej nie było, ocena mogłaby być wyższa.
Ocena: 5 chi
Ostatnio im się przyglądałam w Lidlu i nawet już o włos nie wylądowały w moim koszyku ale się powstrzymalam bo zobaczyłam promocję na napój owsiany :)
Po przeczytaniu twojej recenzji jednak się na nie nie zdecyduję ….
Czekoladki przegrały z napojem owsianym. XXI wiek… :D
Nie zdecydujesz się na zakup ze względu na smaki, konsystencje, czy coś jeszcze innego?
Nigdy nie jadłam i chyba nawet nie wiedziałam o istnieniu takowych… Na pewno wydają się smaczne. Przypominają mi one jakieś czekoladki z dzieciństwa, ale nie pamiętam jakie.
Rozmiarem i formą przypominają Mleczną Krainę, ale na pewno nie o to Ci chodziło.
Kupiłam mamie przy jakiejś okazji te czekoladki i też niektóre warianty próbowałam. Na pewno tę śmietankową (granatową), orzeszkową i taką z nutą pomarańczową – moim zdaniem, był zanadto cukrowe i proszkowe, a swoją jakością znacznie odstawały od Merci.
Czekoladka z nutą pomarańczową to Florentiner-Orange, pisałam o niej tu: http://livingonmyown.pl/2016/03/29/j-d-gross-mala-pokusa-mocca-sahne-florentiner-orange/
Zgadzam się, że batoniki jakością – co uwidacznia się właśnie w konsystencji – znacząco odbiegają od Merci. Ja też wolę oryginał. Smakowo są jednak ok, choć faktycznie cukrowe, jak zresztą każdy produkt słodyczowy z Lidla.
Widziałam je ale nie jadłam, więc nie mam jak się o nich wypowiedzieć. Taka podróba Merci ;)
Mówi się ODPOWIEDNIK :D
Jak przypominają bardziej Lindta niż Merci, to spróbowałabym. Może nie wszystkie smaki, ale jakbym mogła się którymś poczęstować, to z chęcią. Najbardziej kusić powinna mnie chyba Edel Sahne, ale wspomnienie maślaności jakoś mi tak… Bardziej spodobało mi się wspomnienie cierpkości w Rahm-Truffel. Też najpierw zerknęłam i myślałam, że to rumowa, więc się na nią od razu napaliłam (co spotęgował fioletowy kolor). O tak, tę chcę najbardziej z tych przedstawionych.
Nadzienie w kawowej? Yyy… chyba znowu tłumacz odleciał przy opisach. Tak swoją drogą, w takich mi też zawsze się wydaje, że lepiej byłoby bez białej części.
Tobie batoniki J. D. Grossa Lindta przypominać nie będą. Jeśli kupisz, wiem na pewno, że momentalnie pożałujesz i wystawisz same niskie oceny. Poczęstowanie się jest bardziej opłacalną sprawą, tyle że nadal bezsensowną.
Za opinię o kawowej piąteczka.
Jakieś 5 lat temu je jadłyśmy ale kompletnie nie pamiętamy ich smaku :P
Nieźle :P