Lodowa marka Anita kojarzy mi się z rożkami Marletto z Biedronki – advocatowym, orzechowym, toffi oraz opcjami duo – toteż bardzo się zdziwiłam, gdy karton wypełniony lodami impulsowymi zobaczyłam w Carrefourze. Skądinąd to już drugie tego typu zaskoczenie, bo parę miesięcy temu natknęłam się na ciastka Hi Alpino w Auchan, choć sądziłam, że to także jest marka własna owadziego dyskontu.
Cone exclusive with cookies zachwycił mnie:
- niską ceną (niestety nie pamiętam, ile kosztował)
- wielkością: 120 ml/72 g
- optymistyczną kalorycznością: tylko 189 kcal w 100 g, co daje 136 kcal w lodzie (mnie jednak wydaje się to podejrzane, więc radziłabym uznać wyliczenia producenta za błąd i przyjąć, że 189 to zawartość kalorii w 100 ml, co daje wynik bliższy prawdopodobieństwu – 227 kcal w lodzie)
- wariantem smakowym (rożek stanowi alternatywę wobec mniejszego i droższego rożka Oreo)
- dostępnością (stała oferta Carrefoura)
Cone exclusive with cookies
Na pewnym etapie codziennego kursowania pomiędzy Domem Numer Jeden a Domem Numer Dwa obiecałam sobie, że będąc u Pyszczka, odpuszczę degustowanie słodyczy z myślą o pisaniu recenzji i wrócę do czasów sprzed bloga, kiedy to jadłam wyłącznie po to, by zjeść i poczuć się miło.
Przez jakiś czas się udawało. W teorii. Jedząc, trzymałam się z daleka od komórki, w której tradycyjnie sporządzam notatki. Nie spowodowało to jednak, że przestałam recenzencko myśleć. Kombinowałam, co tu zrobić, by jednak dany produkt zaprezentować światu. W przeciwnym razie chyba bym oszalała. W efekcie zarzuciłam pierwotny plan, a zjedzone słodycze kupiłam raz jeszcze. Nie potrafię już inaczej.
Cone exclusive with cookies to połączenie ciemnego wafla z lodami śmietankowymi, w których tkwią kakaowe ciasteczka. Całość wykończono kakaową polewą (sosem).
Korona loda jest duża i ładna. Pachnie wyraziście kakaowymi i słodkimi ciasteczkami Oreo. Gorycz pojawia się jako tło i jest minimalna. Pamiętacie aromat kanapki lodowej Oreo? Tak właśnie pachnie rożek Anity.
Lody śmietankowe są bardzo mleczne i smakują bitą śmietaną. Nie okropną i sztuczną ze sprayu, ale zmiksowaną w domowych warunkach. Herbatników znajduje się w nich naprawdę sporo. Są miękkie, niezbyt mączne, w smaku delikatnie kakaowe. Bardziej ciastowe niż ciastkowe, bo gęste i mulistawe. Zawierają jeszcze mniej goryczy niż aromat, czyli wcale.
W toku degustacji smak Cone exclusive with cookies odrobinę się zmieniał. Raz była to czysta domowa bita śmietana, raz… bananowo-śmietankowy Kopiec Kreta. Uzupełniający deser sos z kolei przypominał mi polewę z bożonarodzeniowego sernika mamy. W końcówce wafla było go odrobinę więcej – zastąpił znajdujący się tam przeważnie okropny czekoladowy korek.
Słodycz rożka Cone exclusive with cookies była wysoka, ale satysfakcjonująca. Wafel okazał się ambiwalentny, bo miejscami twardy i kruchy, miejscami sflaczały i naleśnikowaty. Nie wyczułam w nim ani odrobiny kakao, skądinąd w opisie też nie określono jego smaku.
Lody podbiły moje serce, bo w trójnasób przeniosły mnie do dzieciństwa: przez bitą śmietanę, świąteczny sernik oraz bananowy Kopiec Kreta. Nie mniej ważna była wielkość rożka, która pozwala się najeść i uzupełnić cukrowe braki w organizmie. Odrobinę mi szkoda, że w deserze zabrakło oreowej goryczy, ale to nic. Jestem przekonana, że kupię go jeszcze nie raz.
Ocena: 5 chi
Nigdy nie widziałam go w swoim Carrefourze – nawet nie wiedziałam, że producenci takowy lód mają :)
No to już wiesz :)
A ja czasem jem coś dlatego, że mam na to ochotę – i nawet jeśli tej rzeczy nie było na blogu, to olewam focenie i notowanie, oddając się swobodnie degustacji. Tak samo jak wychodzę do restauracji czy kawiarni – nie siedzę z telefonem, tylko całkowicie poświęcam się towarzystwu :) To jest zdrowe, ale ja krócej siedzę w „branży”.
Jeśli chodzi o loda, to ponieważ w tym roku jadłam ich bardzo mało – będę musiała nadrobić :D Obietnica Kopca Kreta (uwielbiam połączenie twaróżku/śmietanki z bananem <3) oraz prawdziwej bitej śmietany brzmi rewelacyjnie. Grunt, że nie czuć tego obrzydliwego kremu z ciastek.
Nie fotografujesz swojego jedzenia w kawiarniach/restauracjach?! Powinnaś iść na korepetycje do Kimiko, bo jesteś niedopasowana do XXI wieku ;) A jedzenia bez przymusu pisania recenzji zazdroszczę.
Obrzydliwego kremu z Oreo zdecydowanie tu nie ma, a fuj. Polecam z całego serca.
Nie wiedziałam nawet o jego istnieniu, brzmi smakowicie, ale jak siebie znam, to go nie kupię.
Zawsze lubiłam te czekoladowe korki na końcu rożka :D
Nie kupuj, więcej przyślą do Wrocławia dla mnie :)
Dostępność stała… o ile ma się Carrefoura. :P Tu jednak nie rozpaczam, ani nie narzekam, bo zupełnie mnie nie ciekawi. Szkoda braku goryczy, kakao. Skoro wafel nie jest obłędnie kakaowy, to nie wiem, po co go takiego czarnego machnęli (no tak, tak, bo wygląd jest taaaki ważny). A już jak o bitej śmietanie wspomniałaś… idź mi z tym, ble!
A ktoś nie ma Carrefoura? Ach, no tak… TY :D
Pytanie z innej beczki. Naprawdę sądzisz, że wygląd nie jest ważny? ;>
Oczywiście nie jadłyśmy, bo rożki są nie w naszym guście :) Ale jadłyśmy ostatnio ten pistacjowy z Lidla i smakował nam ( tak, jadłyśmy go na pół :P ) ale raczej zakupu nie powtórzymy :D
Rożkami w tym roku zaraził mnie Pyszczek. Podobnie zresztą stało się z wafelkami, które kocha. Obecnie mam ich w puszkach z milion. Nie żartuję.
Pistacjowego nie kupicie ponownie, bo? ;>
Istnieje nikłe prawdopodobieństwo, że kiedyś go kupię ;)
Tak właśnie sądziłam, wysyłając Ci zdjęcia z degustacji w czasie (niemal) rzeczywistym.