Crunchie to kolejny baton z fioletowego zestawu marki Cadbury, który upolować mogliście całkiem niedawno, bo tylko ponad pół roku temu, w osiedlowym markecie z uśmiechniętą biedronką w logo. Ponieważ już kiedyś pumeksowy produkt jadłam i pamiętałam, że nie przekonał mnie ani konsystencją, ani smakiem, z degustacją zwlekałam bardzo długo. Ostatecznie w ramach mobilizacji do działania batona zabrałam do Domu Numer Dwa i podzieliłam na siebie i Pyszczka.
Crunchie
Lubię różne dziwne rzeczy – smaki, zapachy, konsystencje – niestety przesłodzony złoty pumeks, który zamienia się w szklane zło zalepiające zęby, to szczyt okropieństwa. Jeśli nie wiecie, kto jest wynalazcą suszonego tworu znanego pod niewinną nazwą honeycomb, acz niemającego wiele wspólnego z uroczym i świeżym płatem miodu, podpowiadam: sam szatan.
Crunchie to pomiot marki Cadbury ważący 32 g i dostarczający organizmowi najbardziej zmarnowane 150 kalorii w historii wszystkich najbardziej zmarnowanych kalorii. Jak już wspomniałam, przypomina jadalny – lub nie, cholera wie – pumeks o smaku samej tylko słodyczy. Jest leciutki, nadmuchany i pusty. Pachnie co prawda ładnie, bo obłędną mleczną czekoladą zachodniej marki, ale nie dajcie się zwieść! Jest ona na tyle cienka, że smaku i tak zbyt wiele nie poczujecie.
Do czekolady znajdującej się w warstwie polewy zarzutu nie mam. Jest bagienkowa, mleczna i słodka. Pod nią czai się zło, które powinno mieć kolor mrocznej czerni, niestety złudnie mieni się złotem. Na języku rozpuszcza się to-to w sekundę, a ugryzione szybko się krystalizuje, włazi w zęby i zakleja je na amen. Przypomina wówczas srogie jakościowo twarde cukierki z barku dziadka, które ważność straciły mniej więcej w tym samym czasie, w którym dziadek po raz pierwszy strzelił babci z procy w oko, żeby na podwórku zwrócić na siebie jej uwagę.
Smak przewodni Crunchie to po prostu słodycz, w której udział ma również miód. I odrobina creme brulee? Złudne marzenia zdesperowanego podniebienia…
No dobra, przesadzam z tą ironią. Żeby oddać batonowi sprawiedliwość, należy zaznaczyć, że w smaku jest całkiem przyzwoity (choć nie dla każdego, Pyszczka na przykład obrzydził pod każdym względem). To dramatyczna konsystencja wpływa na fakt, że mimo iż podczas degustacji mogłam liczyć na wsparcie ukochanego, nie udało nam się pokonać całości, a mniej więcej połowa wylądowała w koszu na śmieci (gdzie od początku było jej miejsce, he, he…). Wątpię, by którekolwiek z nas do Crunchiego wróciło.
Ocena: 2 chi
(tylko dlatego, że znam produkty obrzydliwsze)
Skład i wartości odżywcze:
Przeczytaj o pozostałych słodyczach z zestawu Cadbury:
Środek tego batona przypomina mi gąbkę :P
Skamieniałą, owszem.
Powtórzę jak mantrę – jak grzeszyć, to czymś porządnym. Konsystencja mnie mocno odrzuca. Wolałabym coś a’la karmelowy Milky Way :/
Od tego batona wolałabym wszystko, nawet smakowitości marki Vobro ;)
Dziwnie wygląda i rzeczywiście czerń lepiej by do niego pasowała (w sobotę jadłam szatańsko czarne lody barwione węglem kokosowym i myślę, że barwnik ten tutaj też by się sprawdził idealnie :P).
Ten barwnik ma jakiś smak?
Chyba nie, tylko zabarwia wszystko niczym węgiel.
Lody ogólnie były o smaku czarnego kokosa, ale czułam w nich głównie cukier i chrzęszczące wiórki kokosowe :D
Czarny kokos? Co to?
Nie chce rujnowac Twojej opinii bo bawiła mnie po pachy, ale batonik na świeżo zjedzony nie skleja zebow jak przeterminowane cukierki xD coś mi się wydaje, ze niestety ten pumeks odwzajemnia Twoja sympatię i przeterminowal się za wcześnie ^^” albo tak jak krówki… im dłużej zwleka się ze spozyciem to struktura się ,,ciut” zmienia :D mój był kruchy do końca ale nie robił bombardowania na moje zęby… choć przyznaje, że kontratakował cukrem ;)
No nie wiem. Jadłam go drugi raz w życiu i w obu przypadkach zachował się tak samo ;<
a to rzeczywiście padalec! >.<
Widziałam kiedyś przepis Tasty na honeycomb i właśnie mnie zastanawiało po co robić tak nieprzyjemnie i twardo wyglądające cholerstwo :P
Fuj, ktoś to jeszcze robi dla przyjemności własnej?!
Też byłam w szoku
Feee :(
Zdecydowanie.
Baton do dupy, ale z to recenzja mistrzowska. Jeśli beznadziejne produkty generują u Ciebie takie natchnienie, to może Ci dorzucę jakieś świństewka do paczki? ; )
Śmiało :D Obleśne degustacje są zabawne.
Ty kupo gówna.Jestem Twoją fanką i kocham Cię. Smutno mi, że nie mogę być taka jak Ty ;(
Nie smuć się, na pewno jesteś niewiele gorsza. Może kiedyś uda Ci się zostać takim ninja jak ja :)
Coś nam się wydaje, że ten batonik mógłby zostać trzecim słodyczem, którego nawet próbując we trzy byśmy go nie dojadły :P
Mnie się nie wydaje, ja to wiem.
Nawet pięty bałabym się czymś takim wyszorować. xD
Ja też.
Dzień dobry, za przeproszeniem to chu*a tam się znacie wszyscy bo baton wymiata i jest kozacki, super smaczna czekolada i zajebista słodka kruszonka, niewiele gorsze od najlepszych słodyczy jakimi są ofc maltesers, zapytajcie lepiej najlepszych cukierników co sądzą o kunszcie tych przysmaków, nie znacie żadnych, acha tak myślałem, pozdro lamusy.
Nie wątpię, iż najlepsi cukiernicy doceniają kunszt batona Crunchie.
Pojawił się w żabce akurat jak ktoś chętny. Ja nie. Lubię Twoje recenzje, kupujesz i testujesz masowo słodycze – Twoja kasa i Twoje zdrowie, Twoja broszka, ale wyrzucania produktów nigdy nie zrozumiem. To szczyt pustactwa i rozrzutności. Nie dajesz rady zjeść batonika do końca, to jeśli nie umiesz zrezygnować z konsumpcjonizmu – następnym razem zapakuj niedokończone słodycze i zostaw zawieszone o śmietnik(podobnie jak się robi z chlebem). Może ktoś bezdomny znajdzie i zje. Przypomina mi się sytuacja z pustymi lalkami(tu akurat rosyjskimi) z instagramów i innych portali, które w ramach buntu cięły sekatorami i ogólnie niszczyły produkty które wychodziły z rynku rosyjskiego. Zamiast *** oddać te rzeczy biednym(którzy mogą je sprzedać i mieć na chleb) a bunt wyrazić słownie bądź w inny, cywilizowany sposób. SZOK
Szok i niedowierzanie! Jak tak można! Jestem zbulwersowana! Nie zasnę!