Na koniec rewelacyjnej i pełnej wrażeń przygody z niskokalorycznymi deserami marki Muller zostawiłam wariant owocowy, czyli Riso Light & Tasty Wiśnia. Szpitalne klimaty – szata graficzna oraz kolorystyka – nie nastrajały mnie na degustację życia, ale skoro zdecydowałam się przetestować całą serię, nie mogłam stchórzyć, mając przed sobą ostatnią przeszkodę.
Riso Light & Tasty Wiśnia
Widząc tłumaczenie nazwy głównego bohatera deseru na inne języki – tresen, ceresna, cseresznye – zaczęłam się zastanawiać, czy nie miał być przypadkiem czereśnią. (Ach te językowe żarciki). Jego zawartość w kubeczku wynosiła 6,7%, ryżu zaś 7,8%, co wydało mi się dziwne, gdyż został wymieniony po wiśniach, a przecież surowce ustawia się na liście od najbardziej do najmniej hojnie dodanego. Na pierwszym miejscu tradycyjnie stało mleko pełne (42%), potem woda i maślanka. Deser zawierał przyjemnie mało kalorii, bo 71 w 100 g, za co odpowiadały alternatywne cukry: acesulfam K i aspartam.
Degustacja naturalnego Riso Light & Tasty sprawiła, że po wiśniowym wariancie nie spodziewałam się zbyt wiele (cynamonowego za to nie pamiętałam wcale, choć oceniłam dość dobrze). Kiedy jednak zerwałam z kubka wieczko, miło się zaskoczyłam. Deser był gęstszy, i to znacząco. Wypełniał opakowanie niemal po same brzegi. Pachniał słodką wisienką z kompotu.
Biała część była – spodziewanie – mleczno-wodnistą zawiesiną, wsad zaś żelowo-wodnistym dżemorem pełnym wiśni. Deser nie okazał się kompletną zupą, ale wciąż daleko mu do klasycznych Riso. Sezonowe owoce prezentowały się jako kompotowo miękkie, niestety niemal pozbawione smaku. W tym produkcie, tak jak w poprzednim, prym wiódł mdły bezsmak.
W przeciwieństwie do wersji naturalnej, Riso Light & Tasty Wiśnia nie było nieprzyjemnie przeciętne, co najwyżej zaledwie przeciętne. Jego smak na upartego był kompocikowowiśniowy, ale tak wyciszony i przesłonięty mleczną wodą oraz ogólnym brakiem smaku, że łatwo było ów drobiazg przeoczyć. Czasem zdawało mi się, że mam na języku echo wiśniowej gumy balonowej, ale przez większość czasu czułam tylko coś bliżej nieokreślonego, stojącego na pograniczu niczego.
Wątpię, bym do tego deseru wróciła. Może kiedyś, na przykład w ramach przyznawania blogowym staruszkom drugiej szansy, ale na pewno nie w najbliższym czasie.
Ocena: 4 chi
O tym wariancie wypowiedziałam się już kiedyś pod wariantem cynamonowym… Posmakowi słodziku podziękuję i zabiorę się za cudowny wariant wiśniowy z lidla ;)
Boję się tych lidlowych, bo konsystencja kakaowego była kiepska.
Wariant wiśniowy to najleoszy ryż na mleku jaki jadłam, więc mogę tylko przekonywać że nie warto się bać
Pamiętam z komentarzy pod innymi ryżami :)
Szpitalne klimaty – może miało wyjść prozdrowo? Ciekawe, czy jest ktoś, komu szpital dobrze się kojarzy. Dobrze zarabiającym doktorom? xD
Czereśnia? Wiśnia? Nie, nie. To cukier. A nie, przepraszam! Bezsmak. O ile w wersji naturalnej to tam… kij z tym, tak kurde… pozbawić smaku tak charakterne owoce? Smutne.
A za taki bezsmak w czekoladach (zdarza się rzadko, ale jednak) najbardziej się chyba irytuję. Bo nawet nie ma obrzydliwości, które można by w niezwykle długiej linii po przecinkach wypisać. Przynajmniej wiem, o czym piszesz, bo z naszymi gustami i niektórymi recenzjami to różnie bywa.
Komu jeszcze dobrze się kojarzy? Przedstawicielom firm oferujących sprzęt medyczny ;>
Masz rację, bezsmak jest podwójnie tragiczny, bo nie da się go nazwać inaczej niż bezsmakiem właśnie. Obrzydliwe nuty pobudzają kreatywność, a takie nijakie coś jedynie rozczarowuje.
No nie wiem… oni pewnie narzekają, że szpitale ciągle za mało kupują.
Tak też być może.
Eeee, masz takie zapasy, że prędko ta powtórka się nie zdarzy :D Chyba że na emeryturze.
Pisałam, że to mój ulubiony, choć przyznaję rację – wiśnia jest bardzo stłumiona i nieco jak owoc wyciągnięty z kompotu (albo przedszkolnej zupy owocowej – takiej czerwonej, z grzankami albo makaronem, aaaach!). Ale mnie urzekła ta delikatność :)
Czas zapierdziela bez litości, więc nim się obejrzę, będę rodzynką na emeryturze. A nie, sorry, pracuję na umowę o dzieło, więc tylko rodzynką ;)
Zupa owocowa z grzankami albo makaronem?! Dżizas, fuj.
No coś Ty! Pycha!
Ja to nawet, jak będę mieć umowę o pracę, to pewnie emerytury nie zobaczę :D
Zamierzasz zrobić państwu miłą niespodziankę i kipnąć przed spodziewanym terminem?
Wiśnia nijak mi nie pasuje do ryżu, ale wydaje mi się, że gdyby kierować się kolorem opakowania i wysyłać takie riso do szpitali, niejedna osoba ucieszyłaby się ze szpitalnego deseru :D
Nie sądzę, by ktokolwiek się ucieszył. W polskich warunkach jedno Riso przypadałoby na co najmniej cztery osoby.
Nie pasują Ci do ryżu na mleku wiśnie? Ciekawe. Mnie bardzo, zwłaszcza świeże. Mimo iż za nimi nie przepadam, teraz bym zjadła.
Patrząc na polskie szpitale, to faktycznie – pewnie wydzielali by po łyżce np. na sucharka :D
Zależy w jakiej formie, ale na obecną chwilę nie – mam mini wstręcik na samą myśl.
Ale sucharka trzeba sobie wyobrazić, bo jest za drogi. Chyba że masz na myśli wysuszony na parapecie chleb za 1 zł.
Zdarzają się sucharki, aczkolwiek faktycznie mógłby to być obsuszony chleb – nie próbowałam :D
Lepiej nie próbuj.
Z wiśnią chętnie byśmy zjadły ale za użyte słodziki wielki minus ;)
Słodziki odłożycie na talerzyk :)