Pierwsze zdanie niniejszej recenzji mogłabym rozpocząć na różne sposoby. Xxx ma swoje dobre strony, bo sprawia, że mogę próbować wielu słodyczy, które albo nie są dostępne w Polsce, albo trzeba za nie słono zapłacić. Pytanie brzmi, czym owo xxx jest. Faktem, że blogguję o słodkościach i każdy wie, że przyjmę wszystko, co zagraniczne? A może łatwością podróżowania w XXI wieku, dzięki której wyprawa do Wielkiej Brytanii i z powrotem nie sprawia ludziom problemu i nie muszą się do niej przygotowywać, jakby wyprowadzali się z domu? Nie, nie sądzę. Ty razem za iksami kryje się posiadanie chłopaka, który nie tylko akceptuje moje nietypowe hobby, ale wręcz je wspiera. Nieocenione.
Wispa
Wispa to baton, którego w przeszłości próbowałam i który raczej mi smakował, aczkolwiek żadnych konkretniejszych wspomnień po sobie nie zostawił. Na listę słodyczy do upolowania w Wielkiej Brytanii, do której wybrała się mama Pyszczka, wciągnęłam go z dwóch powodów. Pierwszy to oczywiście upodobanie do produktów marki Cadbury (oraz mlecznej czekolady, nie zapominajmy), drugi chęć poznania i skolekcjonowania wszystkiego, co na Zachodzie popularne.
Szatę graficzną Wispy uważam za ładną. Prosty fioletowy kolor w ciemnym odcieniu łatwo wpada w oko, a czcionka napisu jest nowoczesna i młodzieżowa. Skład prezentuje się jak w każdym tego typu słodyczu, kaloryczność za to jest atrakcyjna, bo 1 batonik z zestawu liczącego 4 sztuki waży 25,5 g i dostarcza 141 kcal. W 100 g czekolady znajdują się 554 kcal.
Baton sprawia wrażenie dużego, ale – jak zdradziłam wcześniej – waży jedynie 25,5 g. Odpowiada za to bąbelkowa konsystencja aero, która jest esencją wnętrza Wispy.
Produkt marki Cadbury roztacza cudowny zapach: kakaowy, mleczny, cukrowy, jakby z domieszką alkoholu. Gdybym za same aromaty przyzwała noty, tu niewątpliwie przydarzyłyby się unicorn. Jeśli poszukujecie zapachowego odpowiednika intensywnej i czystej przyjemności, to jest właśnie to.
Wispa jest tłuściutka i leciutka – w końcu aero zobowiązuje – co sprawia, że w ciepłym dniu topi się w palcach. Pod zębami prezentuje się jako jeden z najdelikatniejszych i najbardziej bąbelkowych tworów, jakie miałam przyjemność jeść. W bagienko przemienia się w sekundę. Jest ono intensywne, tłuste i mleczno-kakaowe. W tle pojawia się delikatny kwasek.
Bąbelkowy twór Cadbury to coś wspaniałego. Pęcherzyki powietrza sprawiają, że i tak doskonale rozpuszczająca się mleczna czekolada tej marki ulega zębom i językowi jeszcze szybciej. Całość tworzy tłusto-bagienkowy mleczno-kakaowy dziecięcy obłoczek.
Gdyby tylko można było dostać Wispę w Polsce, na pewno bym do niej wracała.
PS Sprawdźcie recenzję Wispy produkowanej na obcy rynek, z nieco innym składem.
Ocena: 6 chi
Nigdy nie smakowały mi takie „bąbelkowe twory”, z kolei mojej siostrze smakowały :)
Nieźle :D
Nieocenione to dobrze powiedziane; gorzej, jak akurat trafi z kupieniem czegoś okropnego, ale… wtedy zawsze za karę można kazać Jemu samemu skończyć. :P
Tak przy tym wstępie pomyślałam, że jak ja bardzo się cieszę, że od lat już nie mam parcia na rzeczy zagraniczne tego typu!
Motywem alkoholu trochę się zainteresowałam, bo np. trufle Odry lubię, więc nawet cukrowość przy alkoholu może być przeze mnie tolerowana w niektórych słodyczach, ale już ta cała tłustość i bagienkowość przy aerowości przyprawia o dreszcz (sama aerowość w sumie nie aż tak, choć nie jestem jej entuzjastką, ale ogół). Kwasek z tła z kolei pewnie odebrałabym jako okropny posmak.
Niestety jestem pewna, że żaden z wariantów Wispy nie przypadłby Ci do gustu.
Jadłam je kiedyś, ale że wtedy nie zwracałam tak bardzo uwagi na smak poszczególnych produktów i większość słodyczy jedzonych za granicą uważałam za dobre (bo przecież zagraniczny batonik musi być dobry :D), kompletnie nie pamiętam smaku.
Story of my childhood… :)
Grunt to znaleźć takiego Pyszczka, co na Twoje „Jestem powalona” odpowie „Nie piernicz, cho do shopa po żarełko” :D
Jak zobaczyłam przekrój, to myślałam, że ma nugat jak w Marsie, ale kolejne zdjęcie i opis „Aero” mnie oświeciły, że to taka… bąbolada :D Bąbolady i Aero lubiłam, ale ja jestem bardzo niecierpliwa i nie czekam, aż się czekolada rozpuści – lubię ją gryźć. I takie pęcherzykowe twory świetnie się sprawdzają. Na bank by mnie zasłodziło i doznałabym szoku cukrowego (jak po Twirlu…), ale czasem trzeba takiego zastrzyku z sacharozy :D
Pierwsze zdjęcie przekroju batona daje mylne wrażenie o konsystencji wnętrza, bo nóż „wygładził bąbelki”. Na ostatnim już zastosowałam klasyczne łamanie :P
Ja też nienawidzę czekać, aż coś się rozpuści. Tu jednak gryziesz i momentalnie masz rozpuszczone bagienko. Nawet nie starczy czasu, żeby się zastanowić, czy nie warto by jednak pociumkać.
Właśnie teraz na takie coś czekoladowego i obłędnie rozpuszczającego się w buzi mamy ochotę :D
Zeskrobcie trochę z monitora.
Mam problem, bo drugie zdjęcie przypomina przekrój marsa, a trzecie batona aero. Przynajmniej wiadomo że dobry ;P
Wiem, przepraszam za zmyłkę. Wkleję Ci to, co napisałam dwa komentarze wyżej: „Pierwsze zdjęcie przekroju batona daje mylne wrażenie o konsystencji wnętrza, bo nóż »wygładził bąbelki«. Na ostatnim już zastosowałam klasyczne łamanie :P”.
Smakowało mi:) kiedyś mi kuzynka w paczce wysłała:)
Pojedynczego czy pakiet? :)
Chyba jestem dobra w odkopywaniu postów zza światów :D Gdybym ja nie miała swojego xxx, który mnie zapoznał dzisiaj z Wispą, chyba dalej bym marzyła i polowała na niego w Kuchniach Świata. Niestety niespecjalnie udanym pomysłem jest jedzenie go na zewnątrz, jak są 32 C. Ale nie zmienia to faktu, że się fajnie rozpływał, a środkiem przypominał mi dawno niejedzone przeze mnie Aero ;)
Opowiedz mi o konsystencji Wispy przy 32 st. C <3 :D