Ritter Sport, Kokosmakrone

Bohaterka dzisiejszej recenzji, czyli chrupiąca kokosowa tabliczka Kokosmakrone marki Ritter Sport, wywołuje we mnie ogromne poczucie wstydu i zaniedbania. Już pomijam fakt, że pochodzi z zimowej edycji limitowanej, którą niemiecka marka wypuściła na rynek w zeszłym roku, więc powinnam była zaprezentować ją w czasie, gdy polowanie miało jeszcze szansę powodzenia. Takie przesunięcia to u mnie standard, przyzwyczaiłam się. Wy pewnie też. Bardziej martwi mnie to, że okazała się nadzwyczaj pyszna, a ja nagrodziłam ją wrzuceniem notatek do folderu i skazałam na zapomnienie.

Ritter Sport, Kokosmakrone, zimowa tabliczka edycja limitowana, czekolada mleczna z mlecznym kremem, kokosankami i chrupkami ryżowymi, copyright Olga Kublik

Kokosmakrone

Do degustacji nadziewanej czekolady Kokosmakrone zasiadłam w nieco chłodniejszym lipcowym dniu. Przez kilka miesięcy trzymałam ją w lodówce, by latem wyciągnąć na dokładnie dwie okazje: do sesji (niestety było gorąco, więc przed końcem zdjęć była już niemal zupą) oraz degustacji.

Pomimo zachowania maksymalnej liczby środków ostrożności skład, miękkość i bogactwo kremu w zimowym wyrobie Rittera sprawiły, że nie do końca wiem, czy miałam do czynienia z tabliczką czekolady, czy jednak niezupełnie zgęstniałym budyniem.

Ritter Sport, Kokosmakrone, zimowa tabliczka edycja limitowana, czekolada mleczna z mlecznym kremem, kokosankami i chrupkami ryżowymi, copyright Olga Kublik

Kokosmakrone pachniała cudownie, bo słodkim i uprażonym kokosem, skrytym w nadzieniu suchego typu. Warstwa mlecznej czekolady była cienka, słodka i mleczna. Zawierała minimum proszkowatości. Najważniejsza cecha to oczywiście genialna bagienkowość, którą raczy język po zetknięciu z nim.

Krem był bardzo tłusty, leciutki, rzadki. Topniał w sekundę. Wypełniały go lekkie i kruche chrupki, które uznałam za bardzo uprażone wiórki. Gdybym zajrzała do składu, zorientowałabym się, że są fragmentami kokosanek i towarzyszącymi im chrupkami ryżowymi. Te pierwsze opisałam w notatkach jako ciasteczkowe, lekkie, puste i trzaskające wiórki, które nie zbliżają się nawet do granicy memłania. Oczarowały mnie.

Ritter Sport, Kokosmakrone, zimowa tabliczka edycja limitowana, czekolada mleczna z mlecznym kremem, kokosankami i chrupkami ryżowymi, copyright Olga Kublik

Ritterowa Kokosmakrone przypominała mi wawelską czekoladę Crunchy Coco, tyle że wykonaną tak dobrze, że polski wyrób mógłby się on niej uczyć. Przede wszystkim posiadała wyraźny i najlepszy z możliwych smak kokosa. Ponadto była niesamowicie mleczna, kakaowa, chrupiąca, gęsta, bagienkowa i okraszona porządną dawką cukru. Tłusta do bólu, a mimo tego leciutka.

Ritter Sport, Kokosmakrone, zimowa tabliczka edycja limitowana, czekolada mleczna z mlecznym kremem, kokosankami i chrupkami ryżowymi, copyright Olga Kublik

Oglądając czekoladę w internecie, gdy jeszcze nie była dostępna w Polsce, wiedziałam, że będzie mi smakowała. A to i tak za mało powiedziane. Kokosmakrone porwała moje serce i zajęła jedno z wyższych miejsc na liście najlepszych tabliczek Ritter Sporta. Zdecydowanie przebiła klasyczną Kokos.

Kokosmakrone powinna być mniej słodka, ale z racji limitowania nie mogłam się oprzeć takiej ocenie.

Ocena: 6 chi


Skład i wartości odżywcze:

Ritter Sport, Kokosmakrone, zimowa tabliczka edycja limitowana, czekolada mleczna z mlecznym kremem, kokosankami i chrupkami ryżowymi, skład i wartości odżywcze, copyright Olga Kublik

25 myśli na temat “Ritter Sport, Kokosmakrone

  1. Smakowała mi o ile jeszcze pamiętam bo to bylo bardzo bardzo dawno ą kubki smakowe przy natłoku wrażeń smakowych szybko zapominają :P
    Może powtórzą te limitkę także w tym roku :)

    1. Mam nadzieje, że się nie pojawi. Nie mam czasu na powtórki, a jest tak dobra, że będzie mnie kusić i gnębić, aż się złamię i kupię.

  2. Mała strata, bo w sumie RS nie jest zbyt kreatywny i mam wrażenie, że jego limitki się powtarzają, więc może ta kiedyś wróci, a wtedy ta recenzja dodana nawet i w takim czasie ma ogromny sens. Taka pyszna, że aż utknęła w notatkach? No, z tym to już gorzej, bo tego nie rozumiem. :P

    Topniejący w sekundę krem i ryżowe chrupki odrzucają mnie. Nawet lekkość kremu by mu w mojej ocenie nie pomogła. Nigdy nie jadłam kokosanek, ale nie sądzę, by okazały się w moim typie. W czekoladzie? Ujmę to tak: wiedziałam, żeby nie kupować i cieszy mnie to. Tak samo jak to, że Tobie tak smakowała.

    1. Faktycznie mało kreatywności w Ritterze ostatnimi czasy. Myślę, że jest zbyt zachowawczy, ale czy można go winić? To średnia półka i producent chce schlebiać ogółowi, co zresztą świetnie mu wychodzi. Mamona wpada do kieszeni, więc wszystko gra.

      NIGDY NIE JADŁAŚ KOKOSANEK?!

      1. Niby taak, ale wszyscy tak np. świetnie wspominają białego RS z wiórkami kokosowymi i nie rozumiem, dlaczego nie przywraca właśnie takich „smaków legend”. A tego to i ja bym kupiła, bo jak był limitką, to u mnie nigdzie RS nie można było dorwać. Mógłby kombinować z prostymi smakami i tyle.

        Nigdy. Takie już wyglądające na sucho-tłuste, kształtem przypominajace bezy ciastka zawsze sprawiały, że chciałam uciec na drugą półkulę Ziemi.

        1. Nie wiem, co sądzić o białym Ritterze z wiórkami kokosowymi. Z jednej strony mam w głowie obraz doskonałych Chateau i Kandi (za jakiś czas na blogu), z drugiej wstrętnej białej czekolady Rittera…

  3. Widać po przekroju, że to był istny topielec :D Ciekawa jestem, jakbym zareagowała na tę tłustość, bo pamiętam, że niektórzy przyrównywali ją do margaryny. Ale kokosowe smaki mnie urzekają, zwłaszcza gdy wiórki chrupią, a nie chrzęszczą. Ciekawa jestem, czy wróci.

    1. Ja w Ritterze margarynę czułam ze dwa razy (naturalnie nie w dziś zaprezentowanym). Lubię te czekolady, choć zdecydowanie mniej niż kiedyś. A że tłuste… cóż. W kremie to czasem pozytywna cecha.

  4. Pamiętam, że dostałam ją z Niemiec na święta i smakowała mi, ale obyła się bez echa. Może dlatego, że Ritter przyzwyczaił już do robienia naprawdę porządnych kokosowych wyrobów :)

    1. PS. przypomniało mi się co miałam dodać – ciekawe jak będą smakować tegoroczne limitki bożonarodzeniowe, Spekulatius zapowiada się doskonale!

  5. Brzmi smakowicie, ale to raczej nie jest czekolada dla mnie. Nawet jak by mnie kiedyś naszło na taką, to mało prawdopodobne, że będę miała ją akurat w zapasach :)

  6. Zgadzam się z oceną, była pyszna. Zrobiłam powtórkę nawet jak ją w lipcu gdzieś dorwałam w Carrefourze.

    1. Tej bym kijem nie tknęła. Nie no, przesadzam. Po prostu nie ufam białym Ritterom. Przepuściłam limitkę, nawet mimo miłości do cynamonu.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.