Czy tabliczka Einhorn z unicornem jako motywem przewodnim nazwy i opakowania mogła trafić na lepszą osobę, niż posiadającą własną zagrodę jednorożców wielbicielkę słodkości? Nie sądzę. Za ten wspaniały prezent, który przeleżał u mnie od stycznia do sierpnia tego roku, z całego serca dziękuję pewnej miłej osobie, o której nie do końca wiem, czy mogę napisać.
Słowo wyjaśnienia, cóż to w ogóle za twór. Unicornowa tabliczka Ritter Sporta dzieli się na trzy warstwy kolorystyczne. Dół jest magicznie fioletowy, środek kucykowo różowy, góra zaś wróżkowo beżowa, nakrapiana ciemnoróżowym pyłkiem strząsanym z różdżki. Czy wygląda jak produkt przeznaczony do spożycia, na dodatek smaczny? Z całą pewnością nie, ale i tak zamierzałam zjeść ją z apetytem.
Einhorn
Kartonik zawierający czekoladę Einhorn to absolutny hit. Już dawno nie widziałam czegoś tak kiczowatego i rozczulającego zarazem. Zabawnego i posiadającego niezbywalny urok. Popkulturowego i bajkowego. W jego wnętrzu znajduje się zwykłe plastikowe opakowanie, na którym nie ma już żadnych dodatkowych napisów, tylko kolorowe kwadraty i logo marki Ritter Sport.
Czekolada Einhorn waży 100 g i dostarcza 537 kcal.
Einhorn nie pachniała owocami, choć tego się po niej spodziewałam. W zamian za to raczyła nozdrza średnio atrakcyjną, lekko mdłą i typową dla Rittera niezbyt kuszącą białą czekoladą.
Tabliczka była tłusta pod palcami, ale nieznacznie. Mimo iż temperatura za oknem mordowała 30 stopniami Celsjusza, trzymała się wzorowo. Zresztą o jej tłustości świadczyły nie zwykłe oleiste ślady na opuszkach, ale drobna warstewka, którą po odłożeniu lub zjedzeniu czekolady dało się zgrdulić między palcami.
Łamała się łatwo. Nie przypominała klasycznej czekolady, ale raczej tłustą kiedyś masę, obecnie wyschniętą i przekształconą w tabliczkę, która tylko czeka na rozpuszczenie w ustach i na wargach.
Degustację rozpoczęłam od dołu. Fioletowa warstwa była pyszna. Słodka i kwaśnawa zarazem, w smaku białoczekoladowa i porzeczkowa (czarna porzeczka). Dość intensywny, acz przyjemny kwasek występował punktowo. Różowy środek mógł smakować maliną, ale także jakimkolwiek innym owocem typu berry. Nie odgadłam, z czego został zrobiony. Jasna góra z kolei była – co wcale mnie nie zaskoczyło – cukrową białą czekoladą z fragmentami kwaśnych i chrupiących (!) liofilizowanych owoców, na nieszczęście tym razem naprawdę malinowych, bo przeplatanych paskudnymi pesteczkami.
Przez długi czas na białą czekoladę marki Ritter Sport byłam obrażona. W trakcie jednej z degustacji rozczarowujących jasnych tabliczek obiecałam sobie, że więcej żadnej tego typu nie kupię. Ponieważ Unicorn był prezentem, słowa nie złamałam, a zdanie podtrzymuję.
Ale! Pomimo niechęci do białych wyrobów Ritter Sporta, okolicznościową tabliczką Einhorn jestem oczarowana. Może i ze względu na specyficzną konsystencję nie przypominała klasycznej czekolady, a owocowe smaki były bardziej dziwne i ciekawe niż atrakcyjne, lecz co z tego? W całokształcie produkt okazał się po prostu wybitny. Nie wspominając już, że oryginalny, niepowtarzalny i uroczy.
Podsumowując, w magicznej tabliczce Einhorn pojawiły się: przeciętnej jakości i smaku biała czekolada, którą na szczęście zagłuszyły warstwy owocowe, wór cukru, kwasek, tłustość ograniczająca się jedynie do warg, proszkowatość, minimalne bagienko i moc czarnej porzeczki.
Produkt oceniam jako bardzo interesujący twór, a nie czekoladę.
Ocena: 5 chi
Opakowanie czekolady i Twój blog to połączenie idealne ;D
Zgadzam się -:-)
Zszokowało mnie to, co zobaczyłam. :P Najpierw na widok miniaturki pomyślałam, że to jakieś żarty i, że to tak jakiś specjalny wpis, a tu… Haha. W sumie po smaku nie spodziewałabym się niczego więcej, mi by pewnie nie smakowała, wiadomo, ale wreszcie jakaś, o której mogę napisać: takiej czekoladowej edycji jeszcze nigdy nie widziałam!
Kimiko zaszokowana, jest postęp :D
I to za sprawą Rittera!
Ten interesujący twór to raczej nie moje smaki ;) Ale przynajmniej wiem, że takie coś istnieje :D
Moje też nie, a jednak szalona czekolada mi smakowała.
Jak tylko zobaczyłam opakowanie, to wiedziałam, że tabliczka wylądowała we właściwych rękach :D Bardzo mnie ciekawi połączenie białej czekolady i kwaśnych owoców. A szczerze, to w ogóle nie wiedziałam, że coś takiego istnieje :D
Ja też nie wiedziałam, aż pewnego dnia dostałam :P
Haha, trafił swój na swego :D Prezent idealny, pozdrawiam tajemniczego obdarowującego ;)
Od czasu zjedzenia tej czekolady spotkałam jeszcze kilka innych słodyczy z unicornem. Chyba powinnam na nie zapolować ;>
Jest piękna i mam nadzieję, że kiedyś uda mi się ją spróbować :)
Trzymam kciuki :)
Z myślą o Tobie wyprodukowana :D Teraz czekamy na pandziastą ritterkę :D
Hah. Napiszcie do Rittera :P
Wow! Takich jeszcze nie widziałam! Ale zdecydowanie chce spróbować :)
Takich? Czekolad? ;>