Makro i Selgros to sklepy magiczne, do których wstęp mają tylko wybrani: przedsiębiorcy oraz ich bliscy, którym uda się cichaczem podwędzić kartę. Tak przynajmniej sądziłam w przeszłości, obecnie bowiem żaden nie robi na mnie wrażenia. Nie ma w nich ani bogatszego asortymentu, ani zagranicznych nowinek. Markety jak markety. Jedyna różnica jest taka, że można upolować produkty odrobinę taniej, jeśli bierze się je hurtowo. Czyli dokładnie tak, jak nie potrzebuję i nie lubię.
Któryś z powyższych sklepów – zawsze je mylę – był ostatnią deską ratunku podczas szukania WW Dark. Bardzo chciałabym wafelka spróbować, jednak zanim do tego wniosku dojrzałam, zdążył już zniknąć z półek. Napisałam nawet maila z zapytaniem do producenta (Wedla), ale odpisał, że:
„Uprzejmie informujemy że WW w czekoladzie deserowej znajduje się w stałej ofercie naszych wyrobów. Dystrybucja WW obejmuje cały kraj, natomiast zatowarowanie sklepów w dany produkt może zależeć od kierownictwa danego sklepu, dlatego zachęcamy do przekazania uwag o dostępności jego obsłudze.”,
co oczywiście jest – i już wówczas było – kompletną bzdurą (brawa dla Wedla za znajomość własnego asortymentu). Ostateczne niepowodzenie wynagrodziłam sobie, kupując kilka batonów proteinowych High Whey Protein Bar marki Activlab Sport.
High Whey Protein Bar Apple & Cinnamon
Degustację batonów High Whey Protein Bar rozpoczęłam od mającego wkrótce skończyć przydatność do spożycia wariantu Apple & Cinnamon. Liczyłam na coś w rodzaju Quest Bara, Low Carb Bara, Protein Crossbara, a nawet Go On!, którego dopiero niedawno wpakowałam do piekarnika i stworzyłam coś pysznego. Z tego powodu bohatera dzisiejszej recenzji zdecydowałam się w większości podgrzać (10 minut w temp. 220 stopni Celsjusza). Fragment pozostawiłam surowy.
Obie wersje High Whey Protein Bara – surowa i upieczona – pachniały brzydko. Czymś znajomym, czego niestety nie udało mi się zidentyfikować, ale wciąż okropnym. I niejadalnym.
Baton był okrutnie tłusty, mimo iż po upieczeniu lekki i puszysty. Wypełniały go chrzęszczące kawałki czegoś, co uznałam za jabłka. O zgrozo, były one tak samo plastikowe jak smak i zapach produktu.
W proteinowym tworze nie znalazłam ani ziarnka cynamonu.
Po dziesięciu minutach w piekarniku dół High Whey Protein Bara Apple & Cinnamon przypalił się. Do tej pory mi to nie przeszkadzało, ponieważ lubię lekką spaleniznę. Tutaj jednak… o mamo, to nie do opisania. Jak tylko zaczęłam zbliżać się do ciemnego spodu, wykręciło mi twarz. Kwas i gorycz były nie do zniesienia. Dzięki surowemu fragmentowi zorientowałam się, że za paskudztwo w dużej mierze odpowiada polewa: a la migdałowa, z dziwnym posmakiem acetonowych jabłek.
Jabłkowo-cynamonowy High Whey Protein Bar nie był ani jabłkowy, ani cynamonowy. Okazał się umiarkowanie słodki, i to nie w sposób cukrowy, lecz tak wstrętny, że jedna zaleta niczego nie zmienia.
W konsystencji baton był bardzo mięciutki, dużo bardziej niż Go On! od Sante. Podczas gdy poprzednie proteinowe batony przypominały gumki, on był niczym jednolita, idealnie przemielona bajaderka z twardym chrupkami i chrzęszczącymi jabłkami. Albo jak tłusta plastelina z niejadalnymi dodatkami.
Sztuczność zapachu i smaku oraz ogólna gorycz, kwaśność i dziwność nie pozwoliły mi zjeść tego… wyrobu do końca. Z tak obleśnym produktem białkowym jeszcze nie miałam do czynienia.
Ocena: 1 chi
Pierwszy raz widzę, ale to chyba nie powinno dziwić. Tłusta, sztuczna plastelina… Aż strach pomyśleć, jak ja bym to odebrała – w końcu to typ batonów, które nigdy mi nie smakują.
Ale że u Ciebie tak kiepsko… No, to Ci to wynagrodzenie się udało!
Skoro ja musiałam część wywalić, Tobie przewiduję zgon na miejscu.
Myślisz, że nie dałabym rady nawet dojść do kosza na śmieci, bo wcześniej bym umarła? Oj (w to miejsce można by wstawić inne słówka).
Mieszkałam przez 3 lata studiów koło Makro, ale nie miałam karty, więc nigdy tam nie wstąpiłam. Co innego z Selgrosem, bo tam kartę ma mój tata (nie wiem z jakiej okazji bo nic hurtem na szerszą skalę nie kupuje). Ale jakoś też te sklepy mnie obecnie nie przyciągają. Co do WW darm to dostałam chyba dokładnie tego samego maila, a batona jak dotąd nie znalazłam nigdzie, poza tym przeterminowanym o którym Ci pisałam :D
A dzisiaj recenzowanego twora zapewne nie spróbuję – sztuczny smak, a do tego straszny skład… Zdecydowanie wolę jakieś niebiałkowe czekoladowe batony ;)
Widzę zatem, że Wedel posiada formułki kopiuj-wklej. Szkoda, że używa ich również wtedy, gdy nie jest pewien odpowiedzi lub odpowiedź mogłaby zniechęcić konsumenta do skorzystania z asortymentu marki.
Widziałam te batony w jakimś sklepie niehurtowym, ale cukier mniw odrzucił. I słusznie – tłusta plastelina z chemicznym posmakiem zniechęca na wstępie. Tragedia. Rozumiem, że pozostałe sztuki poszły do kosza?
Jeśli chodzi o Wedla to jesteś pewna, że wycofali i nie mieli tutaj racji? :D
Chciałabym, żeby poszły…
Tak, na 100% :)
Zdecydowanie podziękuję. Dobrze, że chronisz nas przed złymi wyborami ;)
Może jednak…? :D
Widziałam je w Stokrotce ale przeszłam obojętnie ;)
Brawo Ty!
Ojojoj co tu się zadziało… Widziałyśmy je w Netto ale ostatecznie nie skusiłyśmy się na żaden wariant ;) Jak widać dobrze postąpiłyśmy ;)
Zdecydowanie. Uratowałyście sobie życia.