Kilka tygodni po spożyciu, a co nawet ważniejsze: przetrwaniu spożycia, proteinowego batona marki Activlab Sport w wariancie Apple & Cinnamon przyszło mi zmierzyć się z dwoma kolejnymi smakami High Whey Protein Bara. Niestety zachęcona przystępną ceną i pamiętająca o wszystkich jedzonych dotychczas tradycyjnych batonach białkowych – głównie Quest Barach, ale także Low Carb Barach i Protein Crossbarach – zapakowałam do koszyka aż trzy sztuki. Jak się miało okazać, było to o trzy za dużo.
Activlab Sport High Whey Protein Bar Coffee
Przed zjedzeniem High Whey Protein Bara Apple & Cinnamon i obrzydzeniem się nim na myśl o kawowym bracie zacierałam ręce. Czarny napój bogów, jak często powtarzam, ma smak, który bardzo lubię i z którym trudno było mi się rozstać, gdy żołądek odmówił współpracy. Mało tego, kawa wchodzi do mojej ulubionej trójki dodatków słodyczowych, moszcząc sobie miejsce obok karmelu i alkoholu.
Po zjedzeniu High Whey Protein Bara Apple & Cinnamon chciałam już tylko mieć ten koszmar za sobą.
Na białkowym batonie marki Activlab Sport znajduje się dokładnie ta sama polewa, którą znienawidziłam ostatnim razem. Posiada zapach sztucznej i kwaśnej – oczywiście niejadalnej – benzyny. Obok kawy to nawet nie stało. W poniuchu pojawia się orzech, lecz sztucznością bliski benzynie.
Zimna wersja High Whey Protein Bara Coffee jest gumkowa. Chrzęści w niej coś, co przypomina wiórki kokosowe, jednak jeśli nimi nie jest, wolę nigdy nie poznać prawdy.
Gumkę urozmaicają okrągłe chrupki, niestety nie posiadają smaku i są tak twarde, jakby były stare. (Stare jeszcze przed produkcją, ale że szkoda wywalać, producent wrzucił je do batonów).
Po upieczeniu w piekarniku (10 min. w ok. 220 stopniach Celsjusza) baton jak zwykle był lepszy, gdyż cieplutki, kruchy i z karmelizowanym spodem. Niewiele mu to jednak pomogło, ponieważ w całokształcie nadal bezlitośnie trącił obrzydliwością. Podgrzanie sprawiło, że stał się przeraźliwie tłusty i przesłodzony w sposób słodzikowy. Jednocześnie pozostał gorzki, a momentami smakował naftą. Skalisto-żadne chrupki tylko się pogorszyły, a o nibywiórki wolę nawet nie pytać.
Po degustacji w ustach zostały mi mdła słodzikowość i nafta. Porażka.
Ocena: 1 chi ze wstążką
(pół punktu za to, że dało się to-to przełknąć)
Kto by się spodziewał po wczorajszym. xD Słodzik i nafta… uch.
Współczuję tych trzech sztuk, ale nie rozumiem. Skoro kupowałaś je już po zjedzeniu tamtego, to nie miałaś przeczucia, że nie ma co się spodziewać czegoś, co warto aż w takiej ilości kupić? :P Niby wiem, że zdarza się tak, że w jednej serii czegoś może być i obrzydlistwo i coś smacznego, no ale… dobra, chyba tylko ja jestem aż tak sceptyczna do takich batonów.
„Niestety zachęcona przystępną ceną i pamiętająca o wszystkich jedzonych dotychczas tradycyjnych batonach białkowych […] zapakowałam do koszyka aż trzy sztuki. ” Kupiłam wszystkie naraz. Najpierw zjadłam wczorajszego, a po kilku tygodniach pozostałe dwa.
Aa, to zupełnie źle zrozumiałam. Już teraz nie wiem, ale pewnie przeczytałam w ogóle „do koszyka po trzy sztuki”. :P
Chyba bym skonała.
Strata kasy :D Ale tak to jest z batonami białkowymi – nigdy nie wiadomo, na co się natrafi… Ja tak miałam z Quest Barem Cashew & Coconut. Tragedia. I w sumie ten wariant QB też mi śmierdział taką naftą.
Mnie akurat Quest Bar Coconut Cashew smakował.
Nafta w batonie to ciekawe zjawisko, ale lepiej na takie nie natrafić :D Dobrze, że nie jadam batonów proteinowych, bo nie wiem czy takie coś bym przeżyła :P
Zgaduję, że jednak byś przeżyła, ale zmieniłoby to Twoją psychikę na zawsze.
…chyba że zjadłabyś wszystkie trzy warianty, wówczas szans na przeżycie brak.
Hmm, psychikę mam silną, więc może bym to jakoś zniosła… Ale chyba nie będę ryzykować ;)
Sam wygląd zniechęca :P
Tak, masz rację.
To może Ty już się nie mierz z tymi batonikami, bo wychodzi, że naprawdę nie warto, bo żaden smak się nie broni
Już nie będę. Problem w tym, że degustacja miała miejsce milion lat temu i już jej nie cofnę :(
Ładnie wygląda ale niekoniecznie musi tak tez smakować jestem zniechęcona raczej po niego nie sięgnę
Nie, coś Ty. Jest nieziemsko pyszny :D
Na szczęście na kawowego nawet byśmy nie spojrzały :)
Na nieszczęście to nie jest jedyna wersja smakowa.