W tym roku nie będzie już nowych Hitów, co bardzo mnie cieszy. Bynajmniej nie dlatego, że markiz marki Bahlsen nie lubię. Jak wytłumaczyłam w recenzji limitowanych Niebiańsko Pysznych o smaku białej czekolady i malin, w mojej słodyczowej szafce na degustację czeka nieco za dużo tub. Oprócz zaprezentowanych dziś mrocznych Piekielnie Dobrych o smaku gorzkiej czekolady i wiśni posiadam jeszcze trzy paczki noworocznej edycji krówkowej. Szaleństwo. Ale jakże pyszne!
Czasem się zastanawiam, czy zamiast raz w tygodniu siedzieć i pisać recenzje, nie prościej byłoby wziąć tydzień wolnego w pracy, rozbić mały obóz przetrwania przy szafce z zapasami, poluzować pasa i wygrać tę niekończącą się wojnę z jej mieszkańcami. Powstrzymuje mnie jedynie fakt, że w efekcie mogłabym przejść kurs niezwykle barwnego malarstwa abstrakcyjnego w trybie przyspieszonym.
Hit Piekielnie Dobre o smaku gorzkiej czekolady i wiśni
O ile niebiańskie Hity pachną pięknie, o tyle piekielne wydają mi się aromatycznie odpychające. Niby są wiśniowe, ale jakoś tak dziwnie i sztucznie. Na dodatek przed wiśnią ustawiło się kwaśne jabłko, przejmując dowodzenie nad kompozycją (jabłek w składzie nie ma, ale to o niczym nie świadczy, wszak wiśni – na dodatek z soku zagęszczonego – jest zawrotna ilość: 0,1%). Na tym etapie ciemnej czekolady brak.
Herbatnik w Hitach Piekielnie Dobrych jest jasny, co mnie bardzo cieszy. Cechują go znajoma i uwielbiana kruchość, lekkość, pustość, proszkowatość i krakersowość. Smakuje pszennie i nieprzeciętnie słodko. Znajduje się w nim nutka pozytywnej maślaności.
Na tle jasnych ciastek wyróżnia się bardzo (!) ciemny krem. Jest zaskakujący i nietypowy dla markiz Bahlsena, ponieważ ponadprzeciętnie gęsty i zwarty, niemal drożdżowy. Do tego nie proszkowaty, a odrobinę ziarnisty. Smakuje… dziwnie, stąd wniosek, że owa dziwność w aromacie pochodzi właśnie od niego. Jest przede wszystkim ciemnoczekoladowy, ale jakby z alkoholową nutą.
Kupując letnie edycje limitowane Hitów – Niebiańsko Smaczną i Piekielnie Dobrą – spodziewałam się, że biała malina mnie zawiedzie, jak zwykle zresztą, a ciemna wiśnia oczaruje. Wyszło zgoła inaczej, bo to pierwszy wariant zasłużył na 5 chi, zostawiając konkurenta w tyle.
Problem z nowymi ciastkami marki Bahlsen jest taki, że w pierwszym wariancie kompletnie nie czuć białej czekolady, w drugim zaś wiśnie są dziwne i niewiśniowe. Te drugie markizy zasługują na uznanie ze względu na doskonały herbatnik, cudowną gęstość kremu oraz idealne poziomy słodyczy i natłuszczenia, a jednocześnie na klapsa przez nieintegralność z herbatą i smak nadzienia przypominający tanie alkoholizowane kakaowe praliny z dziwnym – słowo-klucz recenzji – posmakiem mdłych wiśni.
Mimo iż więcej do zaprezentowanych dziś ciach nie wrócę, zjadłam ponad pół paczki. Uważam, iż należą do kategorii słodyczy tak obleśnych/problematycznych, że aż pysznych.
Ocena: 4 chi ze wstążką
A ja sobie urządziłam wszystko tak: jedna recenzja w jeden dzień. W praktyce nie jest to takie „hop siup”, bo każdego dnia jem coś, co opisuję, zapisuję w wersji roboczej niepoprawiony wpis, napisany tak-sobie (nigdy bym go nie opublikowała, za żadne skarby!), a w wolne dni wszystko poprawiał, dodaję zdjęcia itp. Mi to odpowiada i jakoś to pracuje, ale to pewnie dlatego, że nie jem rzeczy do recenzji 7 dni w tygodniu, a są luki (często nawet dobrze widoczne na blogu, bo akurat niczego nie wstawiam, a to wiem, że nie miałabym czasu nowych napisać, itp.). Nie potrafię sobie wyobrazić siebie w sytuacji Twoich zmagań. :P
Ciemnoczekoladowy (mylący kolor, dziad jeden!) i alkoholowa nuta brzmią dobrze, nawet i drożdżowa struktura, ale i tak nie kupię, bo to obecnie nie mój typ słodyczy. Jestem ciekawa, jak odebrałabym tę mdłą wiśnię. Tak że „delikatny posmak” jak w Princessie Dark jako plus, bo jestem czuła na chemię czy jako po prostu kiepską mdłą wiśnie?
PS Jak się wczoraj pomyliłam w pisaniu… tu naprawdę jeszcze chili by pasowało. :P I wtedy nawet serio bym kupiła.
Nie mogę – i nawet bym nie chciała – pisać jednej recenzji dziennie. Jako zwierz piszący lubię siąść i dać się porwać zdaniom płynącym z głowy na kilka godzin. Zresztą tak samo mam z czytaniem książek. Rozdział dziennie? Pff… wolałabym nie czytać wcale.
W związku z powyższym dniem zdradzania Pyszczka z recenzjami jest niedziela. On robi swoje, ja swoje. Z kolei w poniedziałki od ok. 19:00 do 23:00, a czasem i dłużej, przerabiam fotki. Nowości degustuję i notatki sporządzam niemal codziennie. Fotografować staram się raz w tygodniu, ale po kilka produktów naraz, bo u Łukasza jest złe światło. Niedzielne wpisy załatwiam… w sumie coraz bardziej na dziko i w międzyczasie.
(Ale to wszystko przerażająco brzmi…)
Kupiłabyś Hity? Szacun. To już krok do zostania niepoprawną wielbicielką :P
A ja właśnie lubię tak calutki dzień poświęcić jednej recenzji, cały czas o tej jednej czekoladzie myśleć itp. To chyba tak, że skoro w ciemnych jest tyle nut smakowych, to za bardzo bym się bała, że np. po tygodniu coś mi z głowy wypadnie. Nawet z notatkami. W odniesieniu do książek to widzę to tak, że zawsze czytałam tylko jedną na raz, a nie jak niektórzy z mojego otoczenia potrafili kilka zacząć i tak po trochu każdej czytać.
O, zdjęcia tych zwykłych słodyczy to też jednego dnia robię, a jem potem w ciągu tygodnia!
Kiedyś Hity lubiłam, więc takim dałabym szansę.
Czytanie kilku książek naraz to zło i kompletnie nie rozumiem osób, które odnajdują w takim trybie przyjemność.
Gdyby nie ta alkoholowa nuta i znikomy smak wiśni, to na pewno bym płakała, że ich nie spróbowałam :D Uwielbiam Hity – to moje ulubione markizy – za ten pyszny herbatnik i kakaowy krem. To jest mistrzostwo, którego Oreo nie jest w stanie pobić.
Swoją drogą, jadłaś może markizy bez cukru Gullón? Baaaaardzo mi przypominały Hity, jestem nimi oczarowana :D Generalnie Gullón ma super bezcukrowe słodycze.
Co Ty masz z tym niespróbowaniem? Przecież one są dostępne w każdym sklepie :P
Nie znam i nie jadłam, ale skuszę się, jeśli będę miała okazję i nie zapomnę.
Bo byłam pewna, że ich nie maaaa!
Nadzienie bym wyrzuciła, ale herbatnika to bym zjadła nawet teraz – oczywiście z herbatą bym nie eksperymentowała :D
Podejrzewam, że sam herbatnik byłby zbyt lekki i zupełnie zwykły. To w połączeniu z kremem tworzy obłęd. (No, może nie w tym wariancie ;)).
Hity są dla mnie przereklamowane :P
Dla mnie zdecydowanie nie.
Mnie dziś z kolei czekają wiśnie z wiśniowki w czekoladzie bialej i gorzkiej domowej roboty… Smacznego sb życzę :)
Mmmmmm. Dawaj fotę!
Nie za bardzo przepadam za tymi ciastkami. Wydaję mi się, że są o wiele lepsze zamienniki w tej samej cenie.
Jakie? ;>
Mimo, że lubimy bardzo połączenie czekolady z wiśniami to w tym przypadku dałyśmy radę zjeść tylko po jednym ciastku ;) Nawet nasz tato miał problem z dokończeniem paczki ;)
Z powodu? ;>