Vobro, cukierek Caramelli

Vobro to marka, z którą mam trudne relacje. Pierwszego produktu – morskiego zestawu czekoladek Frutti di Mare – próbowałam sto lat temu. Całkiem mi smakował, choć ze względu na wysoką i plebejską cukrowość nie kupiłabym go ponownie. Kolejnym był już niestety jednoznacznie paskudny Michaś. Jakość i smak batona obrzydziły mnie na tyle, że odechciało mi się dawania producentowi kolejnych szans.

Jak zapewne wiecie, nie byłabym sobą, gdybym jednak trzeciej szansy marce nie dała. Problem w tym, że zrobiłam coś, czego sama nie rozumiem. Znając już średnią – delikatnie mówiąc – jakość słodyczy Vobro, w sklepie zapakowałam do koszyka… wszystkie. A jakiś czas później pojechałam dokupić jeszcze dwa nowe.

O tym, co sobie zafundowałam, będziecie czytać przez kolejne tygodnie. Wielkie emocje należy dawkować.

Vobro, cukierek czekoladowy z karmelem Caramelli, copyright Olga Kublik

Caramelli

Michasia, Michasia Białego oraz Truflę dekorowaną kupiłam w Delikatesach T&J – sklepie należącym do sieci Społem. Bohatera dzisiejszej recenzji z kolei – cukierka Caramelli – nabyłam na wagę w Carrefourze, będąc w markecie z Pyszczkiem. Ponieważ spodziewałam się efektu, poprosiłam o tylko jedną sztukę.

Vobro, cukierek czekoladowy z karmelem Caramelli, copyright Olga Kublik

Podczas owej pamiętnej degustacji na talerzyku znalazło się kilka różnych słodyczy. Na zewnątrz było dosyć ciepło, ale wszystkie trzymały fason. No, prawie wszystkie, Caramelli lepił się do noża, palców i warg. Był okropnie tłusty i spocony. Na domiar złego obszedł szronem, choć w szafce nie przeleżał nawet miesiąca od dnia zakupu. Niech żyje jakość słodyczy tego producenta!

Cukierek marki Vobro pachniał obrzydliwie: polewą stworzoną z taniego kakao i wstrętnego tłucholu. Gdyby ktoś mi go podsunął pod nos w trakcie blind testu, uznałabym, że mam przed sobą Sękacze Wisły.

Wyglądał też nie za pięknie, bo był niemrawy w przekroju. Kolory niemal się zlały, były poszarzałe i brudne. W środku spodziewałam się zastać karmel, tymczasem było to jakieś znikające w tunelu światło – metafora przyjemności fundowanej przez degustacje produktów Vobro.

Vobro, cukierek czekoladowy z karmelem Caramelli, copyright Olga Kublik

Esencją cukierka był tłuszcz. Czułam go w zapachu, powodował lepienie się produktu do wszystkiego, czego dotknął, a także wpłynął na smak. Konsystencją Caramelli przypominał dużo miększe, bo zatłuszczone Dumle. Był gumkowaty, ziarnisty, zwarty i dziegciowy, ale przy tym tak nasączony tłuszczem (słowo-klucz recenzji), że palec przeszedłby przez niego na wylot.

W Caramellim nie zabrakło również alkoholu, sztandarowego składnika produktów marki Vobro. (Nie wiesz, jak podkręcić smak? Zasyp produkt cukrem albo zalej spirytusem!). Całość wyszła kakaowa i karmelowa w sposób najbardziej tani i ordynarny z możliwych. Do wszystkiego się to-to lepiło, a już najbardziej do umysłu, trwale krzywdząc ośrodek pamięci. Nie zjadłam nawet połowy.

Ocena: 1 chi
(bo mniej się nie da)

16 myśli na temat “Vobro, cukierek Caramelli

  1. Mmm, ta alkoholowość, tłustość i taniość tak mnie pociąga, że gdyby nie czerwony dzień w kalendarzu, to rzuciłabym się na poszukiwania Caramelli ;P (bardzo przeciętna nazwa tak w ogóle)

  2. Zgadłam! :D I powiem Ci, że nawet bez czytania bym zgadła ocenę, już na zdjęciu wygląda wyjątkowo obleśnie.

  3. Szczerze wystraszyła mnie ta recenzja. Cały czas zastanawiam się, jak takie rzeczy przechodzą jakieś testy przed wypuszczeniem ich na rynek. „Ludzie i tak kupią”?

    1. Jakieś testy pewnie są, ale moim zdaniem to jest brak umiejętności produkcji i bardzo ograniczony budżet. Moja babcia na przykład kupuje tego typu cukierki, bo chyba nie odróżnia dobrej jakości czekolady od byle czego. Słodkie to słodkie.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.