Butterfinger to baton dziwny, acz cudowny. Posiada strukturę cukierków typu Raczki, z którymi dzieli również twardość. Co prawda miałam przyjemność jeść go wyłącznie w miniaturze, ale i tak mnie zachwycił. Ponieważ zaostrzył mój apetyt na więcej, jeśli będę miała okazję, upoluję go ponownie.
Butterfinger Cups z kolei to coś zupełnie innego. Niewielkie i niskie urocze babeczki, stworzone jakby na podobieństwo amerykańskich Peanut Butter Cups marki Reese’s, są stuprocentowo miękkie i odmienne smakowo od podstawowego tworu z serii Butterfinger. Nestle oferuje je w opakowaniach po dwa i cztery sztuki. Do mnie i Pyszczka trafiły te większe, na dodatek w dwóch wariantach smakowych: Peanut Butter oraz Coconut. Dziękujemy mamie i siostrze Pyszczka!
100 g babeczek Butterfinger Cups Peanut Butter to 541 kcal.
1 babeczka waży 21,5 g i dostarcza 116 kcal.
Butterfinger Cups Peanut Butter
Choć nienawidzę wspomnianych we wstępie babeczek marki Reese’s, dodatek masła orzechowego w słodyczach lubię bardzo (przykłady: unicornowy Snickers Peanut Butter czy Twix Peanut Butter). Umieszczając na liście słodyczy do zdobycia dzisiejszych bohaterów, miałam nadzieję, że wdali się raczej w doskonałe produkty MARSa niż rozczarowujące jakościowo i smakowo twory The Hershey Company.
Butterfinger Cups Peanut Butter od pomarańczowych babeczek odróżnia kształt i rozmiar: te pierwsze są niższe i kanciaste. Na tym jednak poważne różnice się kończą. Produkty nawet pachną niemal identycznie. Twór Nestle też jest intensywnie fistaszkowy i słonawy. Aromat dopełnia mleczna czekolada.
Czekolada znajdująca się po bokach babeczki jest dość gruba, acz bez szaleństw. Smakuje słodko i mlecznie. Okazała się lekko bagienkowa, bardzo proszkowata. Znajdujące się wewnątrz masło ściśle do niej przylega. Tkwią w nim dodatki, które wyglądają jak karmelizowane szkło i posiadają barwę wściekłej marchwi. Nie zdziwiłabym się, gdyby waga wykazała, iż jest ich więcej niż samego kremu.
Serce Butterfinger Cups Peanut Butter dało się poznać jako okrutnie tłuste. Osadza się na palcach, wargach i języku. Tkwiące w nim szkło cechuje lekka słoność, acz szkło owo nie stanowi najbardziej słonego elementu babeczek. Sól znajduje się także bezpośrednio w kremie. Jest jej nieprzyzwoicie dużo, czego nie cierpię. Mało tego, nadzienie jest tak słone, że w pewnym momencie sól wywołuje efekt kwasowości.
Choć w Butterfinger Cups Peanut Butter na oko występuje mało nadzienia, podczas jedzenia okazuje się, że jest go w sam raz. Obecne wewnątrz twarde szkło wadzi. Ponadto Nestle niepotrzebnie dodało do produktu tyle soli. Mimo iż całokształt jest bardzo słodki, dominuje przeraźliwie kwaśna sól.
Bez względu na wady, Butterfinger Cups o smaku masła orzechowego są intensywnie fistaszkowe i w warstwie czekolady naprawdę smaczne. Co prawda smak otoczki zanika w starciu z wnętrzem, ale i tak warto odnotować, że nie przypomina ona kiepskiej polewowej polewy z odpowiednika Reese’s.
Podoba mi się wysoki poziom tłustości babeczek oraz intensywność smaku. Mnie ów smak nie przekonał, lecz zdecydowanie bardziej wolę słodycze niesmaczne – bo przynajmniej są jakieś – niż bezpłciowe i żadne.
Ocena: 3 chi
Batona jadłam kilka lat temu w USA i mi nie smakował, ale wchodząc tu pomyślałam, że w ramach jakiegoś testu takie babeczki mogłabym spróbować (ale nie kupić). Nie wiem, jak w tym wszystkim odebrałabym wręcz kwaśną sól (w czekoladach taka mi smakuje), ale tłustość zniechęca skutecznie.
Myślę, że odebrałabyś je nie inaczej niż Reese’s.
Nie lubię kiedy tłuszcz osadza sie na ustach, nie lubię też soli – nie zachwyciłaby mnie ta słodkosć
Ja czasem lubię tłuszczyk. Gorzej z solą.
Sól zepsułaby mi wszystko, pewnie nic innego bym już nie wyczuła :P
Możliwe. Ostro waliły po kubkach smakowych ;)
Nie jadłyśmy oryginału i takich babeczek też nie :) Ale każdy produkt z masłem orzechowym chętnie byśmy spróbowały mimo, że nie jest szczególnie zachwycający :D
Baton a babeczki to niebo a ziemia.
Nie lubię tak słonych słodyczy… W końcu to ma być słodkie :D Rozczarowałabym się, ale wersja kokosowa brzmi intrygująco :)
O tak, wersja kokosowa jest pyszna.
Nie dla mnie. Słodycz ma być słodka, a nie słona… Ale wersja kokosowa jest intrygująca :)
Zgadzam się x2
Sknerzyłam na te cup’y. Reeses można mieć aż 9 babeczek za niecałe 20 penów więcej, a wiem jak z jakością :)
Reese’s, brr.
Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się spróbować :)
Bardzo Ci tego życzę, bo wiem, jak ubóstwiasz masło orzechowe :)
Reese’s są amerykańskie, nie brytyjskie : >
Te mnie jakoś nie kuszą, mam ostatnio jakiś przesyt masła orzechowego w słodyczach, ale kokosowe, och… to by było coś!
Racja! Wszystko przez Brytoli zajadających się Reese’s na Youtube ;< :P