Biała czekolada z wiórkami kokosa? Z pozoru nic mojego, ale przecież nie tak dawno dokładnie taka kompozycja zdobyła unicorna smaku. Mowa oczywiście o doskonałej Białej z Kokosem spod skrzydeł Chateau, która od zaprezentowanej dziś Kandi Crunchy Coconut chorwackiej marki Kandit różni się jedynie dodatkiem chrupek (poprzednia ich nie miała, bohaterka dzisiejszej recenzji owszem).
Niepozorną, słodką i delikatną czekoladę – parę miesięcy wcześniej rokującą niezbyt pozytywnie, od czasu zapoznania się ze wspomnianym wyrobem Chateau zaś wręcz rewelacyjnie – otrzymałam pod koniec roku 2016 lub na początku 2017 od tej samej cudownej osoby, która wprowadziła do mojego życia magię za sprawą jednorożcowej tabliczki Einhorn marki Ritter Sport. Dziękuję!
Kandi Crunchy Coconut
Bohaterka dzisiejszej recenzji jest niepozorna nie tylko ze względu na to, że posiada jasną szatę graficzną, która ją optycznie pomniejsza, ale również dlatego, że waży jednie 80 g. Gdyby okazała się średnia lub niedobra, byłaby to niezaprzeczalna zaleta. W każdym innym wypadku… cóż. Raczej trudno wybrać się po pracy czy szkole na spontaniczne zakupy do Chorwacji.
Kandi Crunchy Coconut dostarcza 568 kcal w 100 i ok. 455 w całej tabliczce.
Zapach Kandi Crunchy Coconut jest wprost obłędny. Czekolada przywodzi na myśl ciepłe lody w czekoladowej polewie, które w dzieciństwie pożerałam na tony.
Podobnie cudnie przedstawia się konsystencja. Ponieważ tabliczkę jadłam w gorącym dniu, była mięciutka i plastyczna. W ustach rozpuszczała się w sekundę, tworząc gęste bagienko, naprawdę bogato wypełnione świeżymi wiórkami kokosowymi i intensywnie chrupiącymi zbożowymi kuleczkami.
Warto wspomnieć, że dodatki były idealne. Wiórki ani trochę się nie memłały, a chrupki przypominały popularne płatki Cheerios, tyle że w wersji bez miodu. W tych drugich znalazło się miejsce dla nutki soli.
Kremowa w kolorze, tradycyjnie ozdobiona motywem ziaren kakao czekolada smakowała dokładnie tak, jak pachniała, czyli ciepłymi lodami. Albo lodami śmietankowymi, np. włoskimi, koniecznie podanymi w delikatnym waflu starego typu. Ewentualnie… kruchą rurką z bitą śmietaną… Tak czy inaczej, zawsze jest to kompozycja: delikatna i słodka śmietanka + łagodna pszenność.
Kandi Crunchy Coconut posiadała nuty waniliowego budyniu oraz olejku migdałowego.
Słowem podsumowania, chorwacka tabliczka Kandi Crunchy Coconut była wyraziście słodka. Może i przesadnie, ale uważam to za pozytywną przesadę. Urozmaicały ją wiórki kokosowe o idealnej strukturze oraz lekko słone, doskonale chrupiące zbożowe kuleczki.
Łakoć topił się w palcach, nie mówiąc już o tym, co wyczyniał w ustach. Ze względu na konsystencję, śmietankowy smak ciepłych lodów i przywołujący miłe chwile z dzieciństwa zapach zdobywa unicorna.
Chowajcie się Raffaello, Princessy i inne niedoróbki, oto nadchodzi Kandi!
Ocena: unicorn smaku
Obudziłam się rano i weszłam od razu na Twojego bloga, żeby zobaczyć, co dodałaś. Jak tylko zobaczyłam Kandit, to wyłączyłam, bo wiedziałam, że po przeczytaniu recenzji będę szlochała i szukała biletów do Chorwacji, żeby wykupić wszystkie słodycze tej firmy. Ale, zabrałam się wieczorem i w towarzystwie światełek, przeczytałam.
Lecisz ze mną jutro do Dubrownika? Zabookuję sobie bilet z Warszawy, a Tobie z Wrocławia. Bierz pustą walizkę.
PS: Śmietankowość w białej czekoladzie jest wręcz uwodzicielska – jak byłam w Pradze w muzeum czekolady to jadłam tam właśnie taką idealnie mleczną, śmietankową białą czekoladę. Obłędną. Nie mogłam się oderwać. Z dodatkiem wiórków i chrupaczy – na pewno jest genialna. Czy tylko w Chorwacji jest dostępna ta marka? Może gdzieś bliżej też jest (Niemcy, południowi sąsiedzi)?
Jestem za! Naszykowałam już ciuszki na jutro i nastawiam budzik. Na którą?
Niestety nie mam info, czy produkty marki Kandit można dostać gdziekolwiek bliżej :'(
7 rano, żeby cały dzień był :D
Jadłam ją dawno temu (mogło to być w Chorwacji), więc nie zwracałam wtedy dokładnej uwagi na smak, a szkoda. Nie przepadam za czekoladami z chrupkami, ale ta mnie wyjątkowo zachęca – najbardziej śmietankowością i budyniowością :)
Ile bym dała, żeby mieć jeszcze jedną tabliczkę. Albo sto.
No to teraz nam się taki unicorn smaku zamarzył <3
Trzymam kciuki :)
Niby biała to tak jakby nie moja, ale wspomnianą Chateau wielbię i ja, więc tę bardzo chciałabym spróbować, mimo że przeraża mnie trochę ten olejek migdałowy.
Ta by Ci smakowała na bank!