Nic wśród nabiałowych nowości nie kusi mnie tak, jak desery Mullera i Ehrmanna. Skądinąd ostatnimi czasy szala przechyla się w stronę tego drugiego producenta, gdyż mleka smakowe mogłyby dla mnie nie istnieć (wreszcie podjęłam decyzję o zaprzestaniu kupowania limitowanych Mullermilchów i przychodzi mi to z łatwością), a Mixów powstało tyle, że skutecznie zniechęciłam się do nadrabiania zaległości.
Jednym ze świeżaczków – nie mylić z paskudami z Biedronki – na polskim rynku jest popularny deser czekoladowy Grand Dessert, tym razem z bitą śmietaną urozmaiconą blaszkami czekolady: Grand Dessert Stracciatella. Pojawił się w Żabkach i Freshach wraz z wariantem Choc Noir, który jednak nowością nie jest i na blogu już wygodne miejsce zajmuje. Oczywiście kupiłam oba.
Grand Dessert Stracciatella
Produkt pachnie słodkim serkiem śmietankowym z czekoladą, czyli w 100% odpowiada swojej nazwie. Z zamkniętymi oczami mogłabym pomyśleć, że to Danio Stracciatella, które jadłam parę dni wcześniej, albo jakikolwiek inny homogenizowany twór o tym smaku.
Bita śmietana w Grand Dessercie Stracciatella jest typowa dla tej linii deserów: lekka, gęsta, tłusta, piankowa i słodka. Absolutnie pyszna. Czekoladowych blaszek wcale nie ma w niej dużo. Są drobniutkie, co zapewne ma na celu ukrycie ich wrodzonego paskudztwa. Mimo iż przez chwilę łudziłam się, że Ehrmann postawi na twór godny jakościowo, koniec końców wcale się nie zdziwiłam. W każdym deserze z dodatkiem czekolady jest ona plastikowa, proszkowata, śliska oraz paskudna smakowo: mdło-gorzkawa i taniokakaowa.
Dół produktu to esencja wszystkiego, co w Grand Dessertach kocham. Jest niesamowicie gęstym budyniem o smaku głębokiej i słodkiej czekolady. Niby występuje w nim proszkowatość, ale tak drobniutka, że z czystym sumieniem każdorazowo nazywam konsystencję aksamitną.
Grand Dessert Stracciatella jest przyjemny, ale nie wybitny. Dostarcza dużo kalorii (127 w 100 g i 254 w kubeczku), a zawarte w warstwie bitej śmietany czekoladki zawodzą. Te ostatnie odpowiadają co prawda za przyjemny efekt crunchy, poza tym bez wyjmowania ich i jedzenia osobno nie czuć plastikowej obrzydliwości, jednak sam fakt, że obrzydliwość w ogóle występuje, przekreśla szanse deseru na maksymalną liczbę punktów oraz powtórną degustację.
Ważne: Gdybym nie miała wyboru, bo w Polsce zostałyby tylko Grand Desserty Stracciatella, kupowałabym je i jadła z niemałą przyjemnością, bo są bardzo dobre. Póki jednak mam wybór, wolę sięgać po te warianty, które nie zawiodły mnie w żadnym stopniu. Zwłaszcza po unicornowy Grieß.
Ocena: 5 chi ze wstążką
Śmietanka zachwyca kremowością, szkoda że skład woła o pomstę do nieba :D
Cicho tam! :P
Chciałabym spróbować dla zasady, ale nie spróbuję, bo nawet nie chce mi się go kupić. I tak w mojej Żabie pewnie nie ma, a jednak ten jest na tyle nie mój, że przegapienie nie robi na mnie wrażenia.
W Żabkach to już go nie ma od paru miesięcy :D
Nic od Ehrmanna oprócz proteinowych puddingów nie jadłam (a są wybitne!), ale mnie by ta czekolada nie zniechęciła. Budyń jest idealny, zapach Danio dodatkowo zachęca. Gdyby nie kalorie i skład, to brałabym. Na kartony.
Ostatnio była promocja na proteinowe Ehrmanny w Auchan (zysk wysokości jednego złocisza na sztuce). Kupiłam osiem.
O to przegapiłam, ale jutro pewnie uda mi się dotrzeć do Auchan.
Już wczoraj Pani Chrup narobiła nam apetytu na te deserki a teraz znów będą za nami chodzić :D
Przeepraaszaam! (: