Choć na liście posiadanych słodyczy typu raw mam obecnie paręnaście parędziesiąt pozycji do odhaczenia, muszę się zatrzymać i zawrócić do degustacji minionych. Szczególnie tych z dalekiej przeszłości. Na przykład ze stycznia bieżącego roku. No cóż, mogło być – i czasem bywa – gorzej.
Dziś coś małego, ale smacznego. Powrót do produktów polskiej marki Raw and Happy, z której asortymentu miałam okazję jeść przepyszne Gryczanki (czekoladowe, miodowe, owoce leśne), raw bara Yummy orange – brata dzisiejszego Yummy nuts – oraz wszystkie warianty pralinek Rawnello (Żurawinę na czarnym lądzie, Orzechowy sen o cynamonie, Łatwy orzech do zgryzienia, Migdały pod palmą, Figę z makiem).
Yummy raw bar nuts
Bohater dzisiejszej recenzji to niezbyt atrakcyjny wizualnie 30-gramowy surowy baton, który zachwyca składem. Słodycz bazuje na daktylach, dalej znajdują się tytułowe orzechy, problematyczne dla rzeszy rodzynki, aromatyczne goździki (!) i wanilia. Na szczęście nie ma olejków, jak w wersji orange.
Choć z powyższej kombinacji surowców wynika, że Yummy raw bar nuts powinien posiadać korzenny aromat, ja czułam wyłącznie… soczyście żółte owoce pigwowca.
W przekroju batona wyglądającego jak… dostrzegłam wielkie kawałki jasnych orzechów, co bardzo mnie ucieszyło. Produkt jest mięciutki i delikatny, w ustach rozpuszcza się na gęstą daktylową papkę. Jego słodycz okazała się wysoka, wyrazista, dla mnie zdecydowanie nazbyt. Smak za to… o mamo! Od pierwszego ugryzienia czułam moc goździków. Wanilii niestety – lub stety? – zabrakło.
Smak goździków upodabnia Yummy raw bara nuts do domowych pierniczków – takich bez żadnych polew, lukrów i innych zbędnych gadżetów. Intensywna korzenność sprawiła, że nie byłam już pewna, czy rzeczywiście czuję zapach owoców pigwowca, czy może wyłącznie ją.
Szczerze żałowałam, że z degustacją tak cudownie zimowego batona czekałam do końca stycznia, zamiast rozprawić się z nim w porze najodpowiedniejszej: grudniu.
Yummy raw bar nuts marki Raw and Happy to bardzo smaczny, bardzo słodki i bardzo korzenny surowy baton. Może nie zaliczyłabym go do zbioru najlepszych, jakie jadłam, ale na pewno znajduje się w górnej części toplisty. Gdyby był większy, a słodycz niższa, bez wahania przyznałabym mu maksimum punktów.
Ocena: 5 chi
Z tego co pamiętam, to mi smakował i nie czułam w nim silnej korzenności. Niestety obecne nie widuję tych produktów w sklepach, więc szybko ponownie nie zjem.
Ja też nie widuję, acz w sklepach/działach ze zdrową żywnością bywam rzadko. Recenzja ma milion lat :)
Kiedyś go jadłam ale nie utkwił mi w pamięci ;)
Mam tak samo :)
W tym świątecznym momencie kiedy wszelkie korzenne smaki mają branie chętnie byśmy go sobie zjadły :D
Ja też mogłabym ugryźć, tak dla przypomnienia (:
Dla mnie dodatek goździków do batonów jest dość problematyczny – i choć pierniczki uwielbiam, to nie przypominam sobie dobrego raw batona z jego dodatkiem (albo inaczej: możliwe, że taki był, ale nie na tyle wybitny, bym go pamiętała na zawsze). Wolałabym chyba bez goździków, ale z większą ilością wanilii. Nie wykluczam, że kiedyś spróbuję :D
Spotkałaś raw bara z dodatkiem goździków? ;o Ja chyba nie, a szkoda.