Przygodę z surowymi batonami Yummy raw bar polskiej marki Raw and Happy zakończyłam wariantem żurawinowym. Jedzony jako pierwszy pomarańczowy był smaczny, ale aż nadto zdradzał obecność w składzie olejku. Orzechowy z kolei przypominał przepyszne, intensywnie goździkowe domowe pierniczki. Gdyby nie mały rozmiar i wysoka słodycz, oba otrzymałyby więcej chi.
Yummy raw bar cranberry
Surowe batony od Raw and Happy to słodycze smaczne, ale brzydkie. Yummy raw barowi cranberry można przypisać również skalistą twardość, którą wykazał zarówno podczas krojenia, jak i łamania.
Na pierwszy rzut oka degustacja zapowiadała się przyjemnie, acz bez fajerwerków.
Yummy raw bar cranberry składa się z pysznych daktyli, świeżych i chrupiących migdałów, słodkiej żurawiny, tajemniczej wiśni suszonej i błonnika jabłkowego. Ale, ale, to jeszcze nie koniec! Tytułowa żurawina rozkłada się dodatkowo na trzy surowce: żurawinę, sok jabłkowy oraz olej słonecznikowy.
Sądzę, że brakuje tam tylko dziada z babą.
Baton pachnie owocowo, ze wskazaniem na… świeże, dopiero co starte, lekko kwaśne jabłka z cynamonem! O ile jednak jabłko mnie nie dziwi, o tyle dopuszczam myśl, że cynamon stanowi wytwór mojej fantazji.
Po wgryzieniu się w surowe ciałko Yummy raw bar cranberry okazał się dość twardy i niegumkowy. Lekko gęsty, a raczej farfoclowy – w ustach rozpada się na części pierwsze. Konsystencją odpowiada bryłce zbitych i zasuszonych daktyli. (Całe szczęście, że kocham daktyle).
Podobnie jak zapach, smak batona marki Raw and Happy w wariancie cranberry przywodzi na myśl świeże jabłka – już bez cynamonu – i rodzynki. Dalej pojawia się tytułowa żurawina, a także daktyle. W tle występuje orzeźwiająca nuta, lecz nie mam pojęcia, czemu ją przypisać.
Yummy raw bar cranberry jest przyjemnie kwaśny i posiada słodycz na poziomie akceptowalnym. Kompletnie nie odpowiada nazwie cranberry, ale jest smaczny i godny uwagi.
Ocena: 4 chi ze wstążką
Orzechowy to mój ulubiony wariant. Lubię te orzeszki, te świąteczne smaki. Wilgotność i miękkość batoników. Chociaż w wersji żurawinowej również był dla mnie bardziej miękki, a nie jak w Twoich odczuciach – twardy :) Chociaż jadłam go ostatnio jak było lato, może temperatura miała tutaj znaczenie :D
A co do orzeźwiającej nuty w tym batonie, żurawinowym – mnie się wydaje, że to właśnie dzięki jabłkom i kwaskowatej żurawinie :)
Orzechowy to również mój ulubiony wariant raw barów od Raw & Happy. Wszystkie trzy dostępne smaki jadłam bardzo dawno, więc nic nowego do recenzji nie dodam.
Żaden z batoników z tej serii nie utkwił mi w pamięci.. do zjedzenia i puszczenia w niepamięć. Nic wyjątkowego ;)
Zgadzam się. Do innych raw barów wracam, tych nie dokupiłam nigdy.
Tego też nie jadłam, ale takie połączenie słodkich daktyli i jabłek oraz kwaśnej żurawiny bardzo by mi odpowiadało. Zdziwiła mnie twardość, ale może to efekt błonnika :)
A może po prostu kwestia mojej sztuki.
Mi ten wariant smakowy pasuje :) Sprobowałabym :)
Ależ nie krępuj się :)
W ogóle go nie pamiętam, ale domyślam się, że był mocno słodki i raczej spośród szczęśliwej surowej trójcy nie został moim ulubieńcem :P
Smaczne, a mało kto je pamięta. Biedne batoniki Yummy.
Pewnie dlatego, że mało popularne w sklepach. Byłam przedwczoraj w Leclercku (czy jak tam to się pisze :P) w Gdańsku i było bogactwo zdrowych batonów (nawet Bombusa Peanut Butter znalazłam :)), a z tej serii nie było żadnych rzeczy.
Leclercu, ew. możesz zostawić w formie nieodmienionej (nie cierpię :P).
Wiesz, ja Yummy widziałam tylko w Delikatesach T&J. Rzeczywiście marka przesadnie się z nimi nie afiszuje ;)