Nie wiem, ile razy już o tym pisałam, ale kocham chałwę, choć nieczęsto ją jadam. Parę lat temu, gdy szukałam swojej ulubionej, przetestowałam dużo różnych batoników – głównie no name’ów – by wreszcie zatrzymać się na dzisiejszym bohaterze: Chałwie sezamowej z orzeszkami arachidowymi wypuszczonej w ramach linii Twoje Ulubione, czyli marki własnej marketu Tesco.
Minęło wiele miesięcy – a nawet lat! – podczas których do wspomnianej wyżej chałwy nie wracałam. Zrobiłam to niedawno, by skonfrontować wspomnienia i wyobrażenia z rzeczywistością.
Chałwa sezamowa z orzeszkami arachidowymi
Nie bez znaczenia dla uwielbienia, jakim przez ostatni czas darzyłam tę chałwę, pozostaje fakt, iż wypełniają ją liczne i spore fragmenty fistaszków (9%). Ponadto – choć mamy do czynienia z produktem marketowym – na pierwszym miejscu w składzie stoi miazga sezamowa (49%), nie zaś cukier.
Oczywiście mogłoby być lepiej, bo sezam nie zajmuje nawet połowy składu, a olej utwardzony wykręca żyły i tętnice na lewą stronę, lecz patrząc na inne, na dodatek markowe (!) chałwy, tragedii nie ma.
Chałwa sezamowa z orzeszkami arachidowymi z Tesco jest dość mała, zbita i treściwa. Charakteryzuje ją wysoka, typowa dla chałwy tłustość, przez co zdecydowałam się na zjedzenie jej widelczykiem. Bogactwo orzechów ziemnych rozczula i nastraja na cudną ucztę.
1 baton chałwy sezamowej Twoje Ulubione z Tesco waży 50 g i dostarcza 273 kcal (545 kcal w 100 g).
Baton pachnie bardzo słodko i bardzo chałwowo. Smakuje intensywnie: zarówno sezamowo, jak i arachidowo. Niestety rozbija się na maleńkie kawałki, które krystalizują się w cukrowe placki i zapychają zęby. Z moich obserwacji wynika, iż to przypadłość większości tanich chałw.
Chałwa z Tesco jest ciekawa, ponieważ tłusta i sucha jednocześnie. Mimo iż kupuje mnie wyrazistym smakiem i – o dziwo – cudownie niską słodyczą, rozczarowuje wysokim poziomem właziwzębowości. Jest delikatnie gorzkawa, ale w dobry, bo chałwowy sposób.
Z przykrością stwierdzam, że sezamowy baton z Tesco nie jest tak dobry, jak sądziłam (jakim go zapamiętałam). Wiem jednak, że to moja wina, bo przez lata nieponawiania degustacji idealizowałam go i stworzyłam w głowie obraz produktu, który nigdy nie istniał.
Choć czuję lekki ból zawodu, słodycz na pewno jeszcze kupuję, bo smakiem mnie nie rozczarował.
Ocena: 4 chi ze wstążką
Nie jadłam tej chałwy. Ba! W ogóle nie jadłam chałwy arachidowej. Ale włazizębność raczej by mi nie przeszkadzała, a sucha tłustość i niska słodycz to coś, co baaaardzo mi odpowiada :)
Arachidowa to ona jest tylko w takim stopniu, w jakim znajdują się w niej pokruszone orzeszki ziemne. Bazę stanowi sezam. Pomimo wad jest naprawdę sympatyczna.
Nie jadłam jej, możliwe że przez ten tłuszcz utwardzony, bo w rękach mogłam ją mieć :P Głównym pożeraraczem chałwy w mojej rodzinie jest mama, ale ona kupuje tylko te sprawdzone (i wie też, że złych tłuszczów trzeba unikać :D).
Moja jadła sporo chałwy, gdy byłam mała. W tamtych czasach sam zapach mnie odrzucał. Obecnie woli cukrowe czekolady z nadzieniem, np. duże Wedle.
Może okazała się gorsza, niż zapamiętałaś, ale i tak strasznie bym chciała spróbować. Oczywiście w moim Tesco nie ma.
Zapraszam do Wrocławia na herbatkę i czekoladkę Wedla :D
Też bym chciała spróbować, a więc będę polować w Tesco. Chałwy lubię, ale właśnie kakaowe, z orzeszkami, z czekoladą – byle nie z bakaliami :)
Orzechy to także bakalie ;> Przy okazji polecam Ci Chałwę królewską z arachidami od Wedla, również całkiem sympatyczna. Recenzja pojawi się niebawem.
Ostatnio jadłyśmy same „chałwy” żurawinowe ale teraz to mamy ochotę na taką prawdziwą z sezamu :)
Ja w sumie mam ochotę na każdą :P
Jestem ciekawa co powiedział by mój Tato :P
Zapytaj go ;>