Wraz z opublikowaniem spowiedzi beznadziejnego chomika Wielkie Testowanie Owsianek oficjalnie się rozpoczęło, a machiny nie sposób powstrzymać. (Można ją za to nieco spowolnić).
Jako pierwsza na blogu pojawiła się owsianka dostępna czasowo w Lidlu, za której produkcją stoi stanął Bruggen. O ile mi wiadomo, obecnie nie można jej upolować nigdzie. (A szkoda!).
Aby nie przerywać bruggenowego łańcucha, dziś kolejna wersja deseru typu instant niemieckiego producenta. Tym razem pochodzi z Biedronki i nadal można ją kupić. (Inna sprawa, czy warto…).
Owsianka proteinowa z czekoladą
Owsianka proteinowa z czekoladą kusiła mnie smakiem (któż by się oparł czekoladzie?), ale martwiła proteinowością. Bałam się, że będzie dokładnie tak samo jak z raw barami, które szczerze kocham, acz nie w wersji białkowej – te drugie mogłyby dla mnie nie istnieć.
Deser Bruggena zniechęcał mnie również: podwyższoną gramaturą suchego produktu (65 g) przy jednoczesnej dziwnie niskiej wadze gotowego posiłku (175 g), wysoką jak na owsianki instant kalorycznością (250 kcal w sztuce) oraz niską zawartością surowca głównego: płatków owsianych (zaledwie 40%). Przemawiał zaś głównie cudowną szatą graficzną. Wygrała ciekawość.
Oderwanie wieczka wpędziło mnie w głęboki szok. Okazało się, że w sporym kubeczku znajduje się tyle produktu, co kot napłakał. Po zalaniu wodą – zalecana ilość to 110 ml, choć tradycyjnie wlewa się min. 150 ml – deser zajmował ok. 1/5 wysokości plastikowego naczynia. Porażka, bo owsianki ani zabierzemy do torebki, by zjeść poza domem, ani nie najemy się, wstając wcześniej i/lub pozostając w domu nieco dłużej.
Ponieważ znam siebie i wiem, że nie lubię deserów cementowych, do kubeczka wlałam minimalnie więcej wody i pozostawiłam na pół godziny, zamiast na zalecane 3-5 minut.
Niestety po powrocie do kuchni zrozumiałam, że choćbym i grzecznie wlała 110 ml, 40% płatków owsianych nie jest w stanie stworzyć owsianki o zadowalającej gęstości. Moje oczy ujrzały ciemnobrązową zupę, która na domiar złego nie miała zapachu. Może jakieś tam delikatne kakao w tle migotało, ale było go niewiele i dało się je wyczuć jedynie po wetknięciu nosa w kubek.
Nieliczne płatki owsiane występowały w pełnym rozmiarze – nie rozdrobiono ich. Były ogromne, napuchnięte i gęste. W konsystencji idealne. Pływały w ciemnej, wodnistej i nieprzyjemnie proszkowatej zupie. Choć podejrzewam, że jej struktura wynika z występowania w składzie białka, czułam się tak, jakbym jadła piła rozrzedzone kakao z mąką i płatkami owsa.
Ostatecznie Owsianka proteinowa z czekoladą to miniaturowa porcja kakaowej wody, którą na pewno się nie najesz, za to przywalisz biodrom sporo pustych kalorii. Nie zaspokoisz nią również czekoladowego głodu, co najwyżej się zasłodzisz (połączenie słodyczy ze sztucznością powoduje mdłość w gardle).
Gdyby nie rozmiar i konsystencja, mogłabym zastanowić się nad 3 chi. Do produktu na pewno nie wrócę.
Ocena: 2 chi ze wstążką
Sam jej wygląd lekko odstrasza ;)
No cóż… :D
Przez skład na pewno bym nie kupiła i widzę, że nic nie tracę. Jak mam się przebiałaczać, to wolę czymś smacznym :D
Dobre podejście. Ja też w sytuacjach, gdy decyduję się nadwyrężyć żołądek, muszę być przekonana, że warto.
U Ciebie jednak dochodzą też potrzeby recenzenckie, czasem trzeba narazić żołądek na szwank, a siebie na rozczarowanie :D
Trzeba, nie trzeba. Tak naprawdę sama narzucam sobie ten przykry obowiązek. Zabawne.
Niektóre odżywki białkowe właśnie nie zagęszczają potraw – i tak było w tym przypadku. Chemiczność i lekki bezsmak mnie zniechęcają. Pomijając fakt, że mogłabym te 250 kcal zjeść w znacznie większej objętości i bym mogła się najeść :D
Czyli same argumenty na „nie”. Podpisuję się.
Będę …. dzięki za uprzedzenie ;)
A proszę :)
O jej :( A mamy ją nadal nietkniętą w szafce… Komu by ją teraz oddać?
Dacie radę. Wierzę w Was :)
Ło ja pie… Zalewajka z czekoladą (tak tylko wspomnę, że patrzę jak na wyjątkowe barbarzyństwo na wszelkie zdjęcia owsianek z np. topiącą się kostką czekolady na wszelkich instagramach itp., a to mi się tak od razu kojarzy, a nie np. z deserami i serkami czekoladowymi) i w dodatku proteinowa… W dodatku jestem po przeczytaniu o czekoladowo-piankowym misiu i… już bym wolała, by mi boki przypalano, niż miałabym takie „cuda” zjeść. Masz szczęście, że trzecia dziś czytana recenzja to Kompas.
No to rzeczywiście trafiłaś dziś idealnie. Combo smakowitości :D
Faktycznie wygląd nie zachęca do jedzenia ale czy jest aż tak strasznie? Cięzko to testować bo u nas w Biedronce niestety tego nie ma jak dostać (sprawdzane na dzień 10.01.2018!!!) Ja osobiście lubię same płatki owsiane z wodą (!) i dodatkiem bananów i miodu. Czesto jestem w podróży bo uwielbiam jeździć po Polsce i niejednokrotnie spędzam w trasie (samochód albo autobus) po 7-8 godzin. Zastrzyk energii z niezbędnym magnezem to podstawa.
Masz moze jakieś ciekawe propozycje godne polecenia połączone z czekoladą w takiej formie jak na obrazkach (nie mówię o konsystencji…. ;-P Bo batony batonami ale fajnie czasem jest zjeść coś na ciepło i powiem szczerze, batony trochę mi się przejadły
Czekoladową owsiankę mam w zbiorach jeszcze jedną: 65-gramową z Kauflanda. Mam nadzieję, że będzie lepsza. Zapraszam do obserwowania bloga i wyczekiwania na recenzję :)
Kiedyś kupiłam też z ciekawości i cieszyłam się,że tak mało było produktu ,bo po spróbowaniu ohyda . Mam jeszcze ich jaglankę i boję się ja spróbować .
Jaglanki zrecenzowałam tutaj. Współczuję :D
Widać brak jakiejkolwiek wiedzy z zakresu dietetyki. Kaloryczność podwyższona właśnie za sprawą białka, co na pewno nie działa na niekorzyść, a wręcz przeciwnie. Wiesz o tym ze 100 kcal z białka nie jest równe 100 kcal z węglowodanów z płatków? Skąd pomysł „pustych kalorii”? Zwiększona ilość białka wpłynie w tym przypadku chociażby na indeks sytości.
Proponuję następnym razem przede wszystkim przygotować produkt zgodnie z zaleceniem, a nie zostawić danie instant na pół godziny z nadmiarem wody.
Owsianka ma bardzo korzystne makroskładniki (20 g białka przy 250 kcal) jak na produkt gotowy z dyskontu i smakuje całkiem nieźle.
Przepraszam, mamo (lub tato) :( Dostanę na deser ciasteczka?
Chyba Snikersa…
Snickersem nie pogardzę nigdy!