Wyprawy do Netto bywają są ekscytujące. Ilekroć tam trafiam – nawet jeśli w progi sklepu zawitam raz na dwa tygodnie – czeka na mnie coś nowego i niespotykanego, nierzadko importowanego z zagranicy. Wiem, że jeśli od razu tego nie kupię, więcej nie będę miała okazji spróbować, chyba że upoluję na stoisku z zagranicznymi słodyczami, płacąc trzy razy więcej, lub poczekam parę lat, aż pojawi się w Polsce. Zresztą wybierając ostatnią opcję, nie mam gwarancji, że produkt rzeczywiście trafi na polski rynek.
Pewnego dnia, gdy zjawiłam się w Netto, wprawnym okiem namierzyłam niepozorny batonik Milki, prezentowany tu Lila Pause Nougat-Creme. Krytycznie oceniwszy obrazek, nie spodziewałam się wyjątkowych doznań. Ot, kawałek czekolady z jakimś tam nadzieniem – a może nawet bez – i pokruszonymi orzeszkami. Nic, co nie byłoby mi znane, ani też nic, za czym szczególnie szaleję.
Żeby nie żałować decyzji – obecnie wychodzę z założenia, iż lepiej wydać parę złotych na marne niż przepuścić tego typu okazję – dla siebie wzięłam dwie sztuki, dla Pyszczka zaś żadnej, bo baton wydał mu się na tyle nieatrakcyjny, że nie chciał marnować na niego czasu.
Lila Pause Nougat-Creme
W wyniku negatywnego nastawienia do Lila Pause Nougat-Creme degustację odkładałam tak długo, jak tylko mogłam, w efekcie czego batony zjadłam po przekroczeniu terminu ważności. Kiedy zasiadłam z nimi do łóżka i rozpoczęłam proces degustacyjny, zainteresowany czekoladową ofiarą Pyszczek entuzjastycznie zapytał: Co tam masz?!, nie do końca dowierzając, że miesiąc wcześniej batonów w sklepie nie chciał, mimo iż pytałam sto razy. Tak oto jego sklerozę opłaciłam niemym oskarżeniem o sknerstwo i samolubność.
(Jeśli nadal sądzicie, że to kobiety są kapryśne, przemyślcie poglądy).
Lody w mojej relacji z batonem Milki przełamał obłędny zapach Lila Pause Nougat-Creme. Był bardzo słodki, intensywnie mleczny, mocno kakaowy i umiarkowanie laskowoorzechowy. Przypominał aromat gęstego kremu z mlecznej czekolady z domieszką świeżych orzechów. Odpowiadał zmlecznoczekoladziałej Nutelli.
Warto wspomnieć, że 1 baton Lila Pause Nougat-Creme to tylko 208 kcal (547 kcal w 100 g). Jeśli którykolwiek z przedstawionych aspektów was zachęci, polujcie śmiało.
Na zewnątrz batona znajduje się dość gruba – zwłaszcza jak na takiego chuderlaczka – mleczna czekolada. Jej wierzch przyozdabia piękny alpejski widoczek. Czekolada jest spodziewanie gęsta, rozpuszcza się szybko i tworzy przecudowne bagienko. Smakuje mlecznie i słodko, idealnie. Cechuje ją stuprocentowa aksamitność – nie znajdziecie ani cienia podejrzanego proszku.
Serce Lila Pause Nougat-Creme stanowi krem, który zupełnie mnie zaskoczył. Sądziłam, że będzie kakaowy i naszpikowany pokruszonymi orzechami, za którymi nie przepadam, tymczasem okazał się pierwotnie jednolity, gęsty, tłuściutki i pełen okrągłych, twardych, świeżutkich, chrupiących i wprowadzających słony akcent… kulek zbożowych. Kropkę nad i stanowi smak, złudnie przypominający Nutellę.
Baton Lila Pause Nougat-Creme okazał się tworem zupełnie odmiennym od tego, za co go miałam. W nadzieniu, zamiast małych i nieciekawych orzeszków, pojawiły się twarde i słonawe kulki. Smak kremu z kolei nie jest nijako-kakaowy, ale mlecznoczekoladowo-laskowoorzechowy. Całość rozpływa się w ustach na gęste słodkie bagienko, do złudzenia przypominając pralinki Milki: Feine Kugeln Noisette.
Ze względu na lepszą od wspomnianych wyżej świątecznych kulek z nugatem formę – uwielbiam batony! – Lila Pause Nougat-Creme zdobył moje serce bezwarunkowo i z przyjemnością kupię go ponownie. Mam nadzieję, że jeśli kiedy trafi do Polski na stałe, nie zmieni składu i nie pójdzie w stronę cukrowych bomb pokroju Milka & Oreo czy Peanut & Caramel. Byłaby to ogromna strata.
Ocena: 6 chi
Nigdy nie byłam w Netto (nie ma go u mnie), ale jakoś obecnie Ci go nie zazdroszczę.
Zupełnie nie dla mnie, nawet nie dla „mnie dawnych z czasów” (gdy lubiłam Milkę), bo ja właśnie ani specjalnie batonowa nigdy nie byłam, ani z nugatami się zbytnio nie lubiłam, a Nutelli to już w ogóle nigdy nie lubiłam. Kolejny straszak dla mnie na początek tygodnia.
Babo, miej litość! Właśnie zbojkotowałaś najlepsze plebejskie twory :(
Wyprawy do Netto faktycznie bywają ekscytujące. Pamiętam, jak otworzyli nam Netto nieopodal mieszkania w Łodzi i oczywiście postanowiliśmy się tam niezwłocznie wybrać. Pamiętam, jak weszliśmy do sklepu pewnym krokiem, a ochroniarze nas poinformowali, że otwarcie dopiero jutro :D
A Milka brzmi zachęcająco ;)
Hahaha, kozacka historia :D
Zwłaszcza, że już z koszykiem zaczęliśmy robić zakupy :D
Ciesz się, że nie zrobili Wam suspensu i nie zatrzymali dopiero przy kasie :D
Odkąd wycofali w Netto nasz ulubiony serek Emilki już tam nie chodzimy. Prawda, że akurat w tym sklepie trzeba mieć sokole oko aby upolować jakąś perełkę :P
Moja recepta: trzeba się snuć zamiast chodzić i bardzo głęboko zaglądać.
Dajesz czemuś 6 chi, a mi nie kupiłaś? :P
A wiesz, postanowiłam zrobić Ci na złość i nawet nie zapytać :P
Zgodzę się z Tobą, bo również uwielbiam Netto i wyprawy do niego. Dobrze, że mam go dosłownie pod domem! Ja uwielbiam i dział ze zdrową żywnością i ten ze słodyczami, bo zawsze znajdę tam perełki w niskich cenach. Ostatnio wyhaczyłam suszone pomidory bez oleju (takie same jak w Biedronce, które uwielbiam) za 1 zł taniej! A to sporo :) Nie jadłam, nie widziałam, ale spróbowałabym :)
Dział ze słodyczami w Netto jest zwyczajny. To kosze robią szał.
Jadłam i były pyszne ! Szkoda że już ich nie ma bo zapas już się skończył :/
Nieznajoma dziewczyna napisała mi na Instagramie, że u niej w Netto jeszcze są, i to dużo :'(
Dziwne bo byłyby już po terminie O_o
Słuszna uwaga. Moje kończyły termin, dlatego je zjadłam.
Kulki zbożowe zamiast pokruszonych orzechów? Też bym się nie spodziewała.
Na bank byłabym nim zachwycona.
Nie mogę zaoferować kupienia, bo już ich nie ma :'(
Ma ładny wzorek :)
Owszem :)
Kupiłabym go chociażby tylko że względu na ten wzorek <3
No nie? Cudny :)
Szukam pomocy! Niech prawdziwa miłośniczka słodyczy mi pomoże haha. Co poleciłabyś dla osoby, która KOCHA karmel, toffi, kokos itd. Ostatnio nie mogę się niczym zasłodzić a czuje, że jest mi to potrzebne. :”) Jest coś takiego naprawdę godnego polecenia, co ciebie zafascynowało z karmelem, tofi? Takiego, gdzie człowiek nie może sie rozczarować. :D
Karmel/toffi:
– baton Karmellove w wersji mlecznej
– tabliczka Milkizz Karmelowy z Wawelu (!)
– lodówkowy Maxi King od Ferrero :)
– tabliczka For Good Ones od Zottera (niestety droga i musiałabyś zamówić, o ile jest jeszcze dostępna)
– baton Milky Way French Vanilla and Caramel od Marsa (sklepy z importowanymi słodyczami)
– figurka o smaku karmelowym w czekoladzie od Goplany (klasyka zasłodzenia :P)
– baton i tabliczka Caramel Milki
– lód Daim w kubeczku <3
- lody toffi z sosem toffi i posypką w kubeczku z Carrefoura
– ciacha Jeżyki
Kokos:
– tabliczka Biała z kokosem od Chateau z Aldiego <3
- rożek Svalya kokos z Biedronki
– tabliczka Kokos Rittera
– wafelki Pryncypałki Kokos od Dr Gerarda
– tabliczka Gorzka kokosowa od Wedla <3 <3
- tabliczka Refreshing Coconut Dark od Lindta <3
Ooo, to mam co próbować. Chyba mój portfel szybko stanie się lekki hah. :) Dziękuję bardzo za pomoc i za poświęcony czas na szukanie produktów!! <3
Nie ma problemu. Daj mi znać, z czym trafiłam, jak już popróbujesz :)
Aahh, ostatnio przypomnialam sobie smak batonika Maxi King… Przez jakiś czas zapomniałam, że owy istnieje haha (tak samo z jeżykami). Tabliczka Milkizz również była pyszna! Aż się zdziwiłam, bo myślałam, że ten produkt nie spełni większości moich oczekiwań. :) A Daim w kubeczku… No nie spodziewałam się! :D Rożek Svalya również mnie zdziwił… Bardzo dobry produkt. Ostatnimi czasy wróciły wspomnienia mego dzieciństwa i obżeram się ciasteczkami Leibniz Minis Choco… Aż wstyd zjeść tyle paczek co ja!! :P A no i moje ukochane Monte Cookies… też nie wspomnę o ilości uprowadzonych przeze mnie sztuk z lodówek Carrefoura :)) *tak wiem, dosyc późno sie zorientowałam na odpowiedź* :”)
Zabawne, bo kupiłam i zjadłam Maxi Kinga dokładnie trzy dni temu :) Przygotowuję grunt pod degustację nowej Mlecznej Kanapki (jogurtowej), więc zwykłą też kupiłam. I trzy kanapki od Mullera.
Milkizz, ale masz na myśli karmelową? Czy zwykłą?
Daim w kubeczku zaskakuje mnie za każdym razem, gdy go jem. To lodowy ideał, słowo daję <3
Leibniz Minis Choco jadłam raz, a i tak możliwe, że był to jakiś no-name'owy odpowiednik. Nie bij... :P
Monte Cookies nie jadłam i nie zjem, bo nie lubię jogurtów z ciastkami, chrupkami itp.
Nie szkodzi, dostaję powiadomienia o każdym komentarzu, więc jak mi odpiszesz za rok, i tak będę w stanie odpowiedzieć :)
!Milkizz karmelową miałam na myśli. :)
Hahah to będę czekać na kolejne recenzje, ciekawa jestem nawet bardzo co i jak. :D
Ciasteczka Leibniz ahh nie wiem jak można ich nie pokochać. :P A co do Monte Cookies to za samym jogurtem nie przepadam. Ale z tym dodatkiem… To już jak dla mnie całkowicie inna bajka. <3
Ostatnio zrobiłam listę moich faworytów, którzy są razem na "pierwszym miejscu", i o dziwo jest ich tylko czwórka haha.
Leibniz Choco Minis, Monte Cookies, żelki Haribo Berries i Monster Munch. <3 <3
Nie wiem co ja bym bez tych produktów zrobiła. :') Aczkolwiek dziwię się, że nie umieściłam w nim ani jednej Milki… Chyba nie zasługuje na te całe "pierwsze miejsce".. :/ No cóż. :) Lubię mieć swój ranking najukochańszych słodkości, a ty?
Pewnie, że mam rankingi :) Tyle że moje obejmują produkty osobno. Czekolady: brak ulubieńców. Wafle: Grześki, Lusette, Easy/Alpino. Batony: Snickers, KitKat, trzeciego miejsca brak. Ciastka: Hity, dalej bez miejsc. Jogurty/desery: Grand Desserty Ehrmanna, być może kaszka manna Paradiso z Netto, trzeciego znów brak, bo nigdy nad tym nie myślałam. Chrupacze: Lay’s prosto z pieca solone, Banana Joe, paluszki dziecięce Lajkonik.