Odpowiedniki sławnych batonów – zwane również bezczelnymi podróbkami – to coś, co od lat jednocześnie mnie kusi i omija. Mimo iż z chęcią zaprezentowałabym na blogu wszystkie: biedronkowe, lidlowe, tescowe, carrefourowe i tak dalej, podczas zakupów nie bywam nimi realnie zainteresowana. Tyle jest markowych nowości, produktów sezonowych oraz takich, które istnieją od lat, ale nie miałam jeszcze przyjemności spojrzeć im w oczy przekrój, że nie nie mam czasu brać się za no-name’y.
Zaprezentowany dziś odpowiednik Snickersa, a także jego a la marsowego brata, upolował dla mnie Pyszczek. Słodycze wyszły spod skrzydeł marki Ludwig Schokolade, czyli producenta podzielonych na osobne kostki czekolad Schogetten. Wynika z tego, że wcale nie są niemarkowe. W Biedronce pojawiły obok kas jako nowość z doskonale wszystkim znanej linii Magnetic.
Pea Nuts
Jak na odpowiednik czy podróbkę Snickersa przystało, biedronkowy Pea Nuts jest mały, ale treściwy i skompresowany. Orzechów znajduje się w nim sporo, bo 24%, podczas gdy w oryginale jest ich zaledwie 22%. Dalej stoi nadzienie nugatowe, którego jest 13%, czyli o 3% mniej niż w produkcie marki MARS. Karmel zajmuje 27% – w Snickersie tyle samo – mleczna czekolada zaś 36%, co tym razem daje batonowi jednoprocentową przewagę nad Snickersem.
Masa kakaowa Pea Nuts wynosi min. 27%. 100 g dostarcza 502 kcal, a 50-gramowy baton 251 kcal. Wartości odżywcze Snickersa marki MARS są zbliżone.
Pea Nuts marki Ludwig Schokolade po wyciągnięciu z opakowania, skądinąd niezbyt urodziwego, jest nie do odróżnienia od oryginału. Chyba że mielibyśmy oba batony obok siebie, sprawdzili długość, szerokość i wysokość poszczególnych warstw w przekroju, wówczas wiadomo, różnice rzucą się w oczy.
Na wierzchu batona znajdują się cztery czekoladowe fale. Polewę cechuje ciemna barwa, wciąż jednak widać, że jest to czekolada mleczna. Jej grubość wydaje się zacna, odpowiadająca oryginałowi. Inaczej mają się sprawy wnętrza, zwłaszcza nugatu – na oko jest go bardzo mało.
Słodycz pachnie dokładnie tak, jak pierwowzór, czyli cudownymi słonymi prażonymi fistaszkami zatopionymi w słodkim karmelu i mlecznej czekoladzie. Czekolada ta jest twarda i nie rozpuszcza się zbyt łatwo. Cechują ją proszkowatość oraz słodki, wyrazisty, mleczny smak. Jest pyszna.
Karmel z kolei okazał się gęsty i właziwzębowy. I tłusty. Smakuje głównie… albo raczej jedynie słodko. Poza cukrem nie ma w nim niczego innego. Został bogato wypełniony orzechami, acz niestety zupełnie gumowymi. Osiągają duże rozmiary i są spodziewanie prażone oraz słonawe. Ze względu na rozczarowującą konsystencję niestety nie chrupią.
Na dole spoczywa nugat. Nie jest ani dobry, ani niedobry. Twardy i gumkowy. Nie dodaje niczego do kompozycji, a jedynie ją uzupełnia i wpływa na treściwość batona. Jest do zaakceptowania.
Po kilku pierwszych gryzach byłam w pozytywnym szoku i sądziłam, że baton marki Magnetic jest nie do odróżnienia od Snickersa. Niestety wraz z postępem degustacji odkrywałam coraz więcej mankamentów.
Mimo iż czekolada jest najlepszą z warstw produktu, zdecydowanie nie powinna być proszkowata. Nugat smakuje nugatem; jest twardy i gumkowy – bez szału, ujdzie. Prawdopodobnie znajduje się w nim sól. Karmel okazał się tłusty i mdły. Orzechy o przyjemnie palonym posmaku odznaczają się konsystencją gumy.
Pea Nuts jest przyjemnie twardy, treściwy i sycący. Aspektami, które wymagają poprawy, są jakość smaku oraz wyrazistość. Słodycz ogólna również mogłaby być niższa, z racji iż obecnie nieco podpieka gardełko. Ponieważ nie wierzę w rychłą zmianę, powrotu nie przewiduję.
Ocena: 4 chi
Nie, bo baton i to snickersowy (mój test tych batonów… złe wspomnienia), a w dodatku producent, ale tak sobie przy tej recenzji (wstęp i to, że okazał się prawie nie do odróżnienia od Snickersa) pomyślałam, że nie cierpię słowa „podróbka”. Przecież każdy ma prawo zrobić batona z tego czy tamtego i… jeśli podróbka wychodzi lepiej (czasami), to negatywny wydźwięk tego słowa (a u wielu osób niestety właśnie taki ma) jest zupełnie nie na miejscu.
Wracając do batona: wow, miłe zaskoczenie, ale i tak nie dla mnie.
Twoje komentarze są takie męczące ….
Ech: E tam, każdy może wyrazić swoje zdanie :) Kimiko przywykła do lepszych słodyczy, więc obiekty moich recenzji to jak… hmm… jazda zastępczym Fiatem 126p po roku wożenia się sportowym autem :P
Kimiko: Nie przypominaj mi o Twoich recenzjach Snickersów, bo będę musiała Cię zlinczować.
Narzekanie pod każdym produktem jaki istnieje…
E tam zaraz narzekanie… to nie narzekanie tylko własne zdanie :)
A co do batona… nawet nie wiem czy kiedykolwiek jadłam Snickersa ;P
Ech: To jest skierowane do mnie, czy dalej tyczy się komentarza Kimiko?
Ervisha: CO?!
Znam je tylko z widzenia i wątpię, abym kiedykolwiek kupiła. Chociaż fajnie byłoby porównać ten smak ze Snickersem, na którego czasem mnie nachodzi.
Kupujesz, kiedy nachodzi Cię ochota? Czy pozwalasz, żeby przeszła obok?
Kupuję, ale nie jestem w stanie zjeść całości – ta cukrowość mnie poraża mniej więcej w połowie, dlatego wolę wersje miniaturowe (nie te malutkie cukierki, tylko takie mniejsze batoniki) :P
Wiem które, znam, acz nie podpisuję się pod opinią.
Kompletnie nie zwracamy uwagi na tego typu batoniki w marketach :)
Szkoda, że ja na odwrót :P
Dzięki za uświadomienie mnie że to kopia snickersa. Kusił mnie od dłuższego czasu, ale teraz nawet na niego nie spojrzę XD
Myślałaś, że jak wygląda w środku? ;>
Moja mama, fanka Snickers’ów, bardzo lubi i tego, Biedronkowego batona z orzeszkami. W zasadzie, lubi i tego, i tego 'Marsa’ :)
„Mars” też się na blogu pojawi. W zasadzie to… już dziś, bo jest po północy :)
Spodziewałam się bardziej czegoś na kształt Marsa, tylko z kremem w środku o smaku orzeszków XD
No to poszalałaś :P