Czekolada z pistacjami, na dodatek prawdziwymi, nie zaś w formie aromatu? Poproszę!
Po bohaterkę dzisiejszej recenzji – czekoladę raw Białą z pistacjami i solą z należącej do marki SuroVital linii Cocoa – sięgnęłam nie tylko ze względu na pierwszego z głównych bohaterów, skądinąd drugi działał raczej na niekorzyść, ale również w wyniku chęci poznania większej liczby produktów tej marki. Dotychczas miałam do czynienia z dwoma pełnymi tabliczkami – Cappuccino migdałowym z morwą oraz Kokosową – pojedynczą kostką wersji wiśnia – acai oraz owocami goji w surowej czekoladzie.
Bywało różnie. Produkty od SuroVital raz wydawały mi się rewelacyjne (np. Czekolada kokosowa), raz nie do zniesienia (nieszczęsne goji). Wszystkie jednak uznałam za ciekawe. Ostatecznie więc, by na liście surowych wrażeń odhaczyć każdy rodzaj czekolady, po ciemnej i mlecznej sięgnęłam po białą.
Cocoa Biała z pistacjami i solą
Pistacjowa tabliczka z linii Cocoa waży 50 g i dostarcza 305 kcal (611 kcal w 100 g). Spoczywa w kartoniku ozdobionym piękną szatą graficzną. Na jego przodzie znajduje się okienko, przez które wygląda i kusi spora liczba tytułowych orzechów. Ale, ale, nie dajcie się zwieść! Po wysunięciu czekolady raw z opakowania okazuje się, że to już całość pistacji, które zawiera – u mnie 7 sztuk – reszta zaś jest naga.
Na pierwszym miejscu w składzie Białej z pistacjami i solą występuje cukier, na szczęście nie plebejski, lecz z kwiatu palmy kokosowej. Masa kakaowa wynosi min. 16%, pistacji zaś jest… mniej niż migdałów.
50 g = 8 kostek i 305,5 kcal
1 kostka = 6,25 g i 38 kcal
Biała czekolada raw jest w rzeczywistości zielonkawa, jakby posiadała domieszkę skoszonej trawy. Pachnie znajomo: kwaśną ciemną czekoladą z dużą zawartością kakao. Jest delikatnie tłusta pod palcami, szczególnie gdy ogrzeje się ją oddechem lub podczas wąchania.
Tabliczka jest twarda, krucha. Podczas gryzienia głośno chrupie, a zaraz potem – w tempie błyskawicy – rozpada się i znika. Daje się poznać jako tłuściutka w sposób parafinowy, lecz nie osadza się na wargach czy podniebieniu. Owa specyficzna tłustość ulatnia się zaraz po przełknięciu.
Degustacji Białej z pistacjami i solą niestety nie towarzyszy bagienko.
Biała z pistacjami i solą sprawia wrażenie niezwykle delikatnej. Czuć w niej smak oraz tłustość białej czekolady, obie cechy jednak są specyficzne. Słodycz jest wyrazista, ale nie przekracza granicy przyzwoitości. Tłustość zaś… cóż, naprawdę najbliżej jej do parafiny.
W miejscach, w których tabliczka szkli się i mieni, występuje sól. Można rozpoznać ją po zmianie faktury, przejeżdżając po spodzie surowej czekolady palcem lub językiem. Tam, gdzie jest szorstko, zaczyna być słono. Dla mnie zdecydowanie nieprzyjemnie, gdyż na co dzień nie używam soli, a słonych słodyczy z bardzo małymi wyjątkami wręcz nienawidzę.
W miejscach pomiętych, czyli na tych obszarach, na których nie ma ani pistacji, ani soli, czekolada jest słodka i cudowna. Wyrabia 200% normy białej czekolady oraz 300% delikatności. Ponadto – już w całokształcie – jest sekundowo tłusta, krucha jak kość i skora do szybkiego znikania.
Pistacje występujące w Białej z pistacjami i solą są pełne smaku i typowo gumowate. Choć pyszne, nie zgrywały mi się z czekoladą raw i wolałam wyjeść je osobno tuż przed degustacją reszty tabliczki. Migdałów nie odnotowałam wcale, podobnie jak kokosa i wanilii (a może to owa przyprawa odpowiadała za przyzwoitą białoczekoladowość?). Na kubki smakowe atak przypuściła za to sól. Gdybym mogła, z przyjemnością bym się jej pozbyła, co na szczęście jest w pewnym stopniu wykonalne, bo rozdrobnione kryształki (saltdust) przylegają do spodu tabliczki, natomiast wewnątrz czekolady już ich nie ma.
Produkt oceniam dobrze, acz nie jest lepszy od Czekolady kokosowej. Sama do niego nie wrócę.
Ocena: 4 chi
Dla nas trochę zbyt tłusta i naszym zdaniem jakby dodać do niej kakao to bardziej by nam smakowała :)
Nie znam się. Zaufam Wam, żeby było miło.
Soli na szczęście dużo nie dali ;) ale wolę pistacje solo
Dla mnie niestety nawet taka ilość soli to zło. Zresztą zależy od produktu. W ciastkach czasem sól jest na plus.
Wolę gorzką czekoladę, ale czasem najdzie mnie ochota właśnie na białą. Lubię pistacje i przebolałabym jakoś dodatek soli, ale odstrasza mnie tłustość, o której piszesz.
Jest milion lepszych białych czekolad. Jeśli najdzie Cię ochota, na tę szkoda czasu.
U mnie ta czeko z kokosową wygrywa i nawet wczoraj kupiłam, jak już udało mi się dotrzeć do sklepu ze zdrową żywnością :D Ale gdyby nie było w niej soli, to jak dla mnie wiele by nie straciła ;)
Co robisz z solą?
W tej to za wiele się nie da, bo była rozproszona w tabliczce. Jak się da to wydłubuję ;)
8 kostek to 100 gramów? (Patrz, nie zrobiłam błędu i nie napisał gram :D)
Poprawione, dziękuję <3
Chętnie ja kupię jak tylko spotkam:)
A śmiało, śmiało.
Ta czekolada nigdy nie wzbudzała mojego zainteresowania…. nie mój smak ;)
A to zaskoczenie! :P
Ta 'nieszczęsna goji’, jak to ujęłaś, to była pierwsza rzecz, jaką jadłam z surowym kakao. I posmakowała mi. Później sięgałam po suszone owoce, również w surowym kakao tej samej firmy. I jakoś mimo, że miałam ogromne chęci na dalsze testy surowych czekolad, tak mój sklep eko był mi nie po drodze i odeszły w niepamięć, czekolady – testy. No, ale na tę tabliczkę bardzo się ostatnio czaję..
Mnie odstrasza stosunek ceny do wielkości. Konsystencja czekolad nie pomaga.
Mi też to się jakoś nie zgrało; wolałabym, żeby to pistacje były solone i prażone. Również wolę kokosową.
Ale w kwestii soli… obecnie od jakiegoś czasu już i ja w kuchni nie używam jej ani odrobinki (a wcześniej i tak używałam morską, „inną”), a w tej czekoladzie wolałabym więcej. Tylko że takiej wtopionej, a nie „z góry”.
Trzeba wznieść za to toast. Nieczęsto się zgadzamy, żeby nie napisać, że niemal nigdy.