Sięgając po Nagie Góralki extra kakaowe, odetchnęłam z ulgą, oto bowiem nastał koniec męczarni. Po średnim wariancie wzbogaconym o fistaszki oraz waniliowym, czyli najgorszym spośród wszystkich Góralków, których dotąd próbowałam, miałam już serdecznie dość i chciałam przejść do słodyczy innych marek. Jeśli chodzi o I.D.C. Polonia, zdecydowanie zostaję przy doskonałej linii Lusette.
Nagie Góralki extra kakaowe
Kakaowy wariant Nagich Góralków – podobnie do poprzedników – kompozycją odwołuje się do Grześków kakaowych. Barwą przypomina Princessę Zebrę, oczywiście pod warunkiem umieszczenia w niej kremu kakaowego/czekoladowego, lub limitowaną Princessę Brownie. Albo jeszcze lepiej: zminiaturyzowane, przedzielone na pół i pozbawione polewy Lusette Czekoladowe. To ostatnie wróży bardzo dobrze.
Pod pseudokakaowymi, a w rzeczywistości słodko-żadnymi waflami znajdują się trzy umiarkowanie grube warstwy nadzienia, skądinąd ciemniejszego od nich.
Mroczny bohater pachnie kakaowym kremem z pospolitych wafli na wagę bez czekolady lub rurek. Inaczej mówiąc: jest to modelowy aromat kremu kakaowego. Można w nim odnaleźć zarówno słodycz, jak i delikatną, atrakcyjną cierpkość. Kusi i pobudza ślinianki do pracy.
Nie powinno być dla nikogo zaskoczeniem, iż wafle w Nagich Góralkach extra kakaowych okazały się lekkie i kruche, ale również stetryczałe. Skrytego między nimi nadzienia jest dość dużo. Niestety cechuje się nieprzyjemnie wysoką proszkowatością, przez którą bezlitośnie rzęzi pod zębami.
Ale to nie wszystko! Otóż krem w extra kakaowej wersji Nagich Góralków smakuje intensywnie czekoladowo, jest twardawy i tłusty, niemal drożdżowy – trochę mu jeszcze brakuje – a przede wszystkim odpowiada nadzieniu z obłędnych czekoladowych Lusette. Jest przemieszaniem mocno czekoladowej trufli z odrobiną michałkowej laskowoorzechowości i nutką czekoladowego 7 Daysa.
Jeśli jakikolwiek wariant Nagich Góralków zasługuje na uwagę, to z pewnością jest nim przedstawiony tu extra kakaowy. Wafel smakiem idzie w stronę cudownej trufli, jego konsystencję zaś współtworzy niemal drożdżowy krem i lekkie, niestety stetryczałe płaty waflowe.
W moim przypadku ostatni aspekt – stetryczałość wafla – wyklucza ponowny zakup, ale was do zapoznania się ze słodyczem zachęcam. Jeśli lubicie głębię czekolady i nie przeszkadza wam tłusta parafina osadzająca się na wargach, nie wahajcie się. Zresztą od jednego razu jeszcze nikt nie umarł. Albo jednak…?
Ocena: 5 chi
(na krechę za smak kremu; przez stetryczałość powinno być mniej)
Opakowanie sugeruje, że wafle są ciemne wręcz intensywnie kakaowe a tu ledwo lekko brązowe … producent mógłby więc lepiej się postarać bo opakowanie zachęci do zakupu potencjalnego klienta ale zawartość w życiu nie przekona to do jego pomówienia….
Nie pierwsza i nie ostatnia taka ściema w branży spożywczej. Zresztą nie tylko spożywczej.
Jak czytam Twoje recenzje wafli to na chwilę mnie na takiego nachodzi – w sumie to fotki mnie zachęcają, bo opis już nie koniecznie. Ale jak jestem w sklepie to zapominam i może to i dobrze :D
Lepiej poszukaj innego wafla. Żeby za daleko nie odbiegać smakiem, śmiało łap za Grześki kakaowe i Lusette czekoladowe.
Byłem w szoku po niskiej ocenie dla waniliowych, bo moim zdaniem są dobre i smak wanilii jest bardzo trafnie oddany. Kakaowe też lubię.
A stetryczenie w waflach czujesz? ;>
Taki mocno czekoladowy to chętnie zjadłybyśmy go maczając w paście sezamowej :D
O takim sposobie chyba jeszcze nie słyszałam.
My zdecydowanie wolimy te klasyczne.
A najlepsze to chyba były wtedy, kiedy jeszcze widniały pod nazwą Horalky :)
Ze starą nazwą niestety nie jadłam. Góralków nie lubię żadnych :(
Zapach 7 Daysów, jak ktoś je w pobliżu jadł, zawsze sprawiał, że mnie mdliło, więc tego czegoś nie chciałabym poczuć, ale że w sumie nie znam ich smaku, może takich skojarzeń bym nie miała.
Weszłam tu sceptycznie, ale jak przypomina Lusette, w sumie mogłabym spróbować. Tylko nie mam zamiaru już takich słodyczy na razie kupować.
No wiesz co? Mnie zapach 7 Daysów do dziś kusi :P Ależ te gusta ludzkie są zabawne.
To fakt. A wiesz, że znam osobę, którą mdli od zapachu masła orzechowego?
A to ciekawe. Ja bardzo lubię ten zapach. Jak rozumiem, nie jest uczulona? Orzechy lubi?