Milka, Milka & Strawberry

Nie przepadam za połączeniem czekolady i truskawek. Nieważne, czy są to wtopione kawałki liofilizowanych owoców, żelkowate kostki, truskawki kandyzowane (brr), nadzienie o smaku czy tylko aromat. Jeszcze gorzej, gdy przy słowie truskawka pojawia się sernik – taka kompozycja urasta do rangi anyżowej obrzydliwości. Na dobrą sprawę jedyny dopuszczalny duet truskawka + czekolada może mieć miejsce na świeżej bułce lub pełnoziarnistej kromce, przy czym muszą zostać spełnione dwa warunki: czekolada to Nutella, a truskawka występuje jako pocięte plasterki świeżych owoców z działki.

W świetle powyższego akapitu nasuwa się pytanie, cóż baton Milka & Strawberry robi na moim blogu. Odpowiedź jest prosta. Jak to czasem bywa: po prostu jest. Kupiłam go sama, za własne pieniądze, bez tortur, szantażu i nie w wyniku żadnego okrutnego zakładu. Uznałam, że skoro producentem jest moja niegdyś ulubiona Milka, warto dać mu szansę.

Milka, Milka Strawberry, baton w mlecznej czekoladzie z nadzieniem truskawkowym i chrupkami zbożowymi, copyright Olga Kublik

Milka & Strawberry

Truskawkowy baton Milki został podzielony na siedem półokrągłych kostek z kreseczkami na wierzchu. Odznacza się kolorem typowym dla mlecznej czekolady. Pachnie tak, jak sugeruje druga część nazwy: słodko-kwaśną truskawką, acz pochodzącą raczej z nadzienia jogurtowo-truskawkowego niż po prostu truskawkowego. Aromat wykańcza nuta polewy, czyli mlecznej czekolady.

Na tym etapie niby wszytko jest ładnie, ale to nie moja bajka. Dobrze zrobiłam, kupując tylko sztukę.

Milka, Milka Strawberry, baton w mlecznej czekoladzie z nadzieniem truskawkowym i chrupkami zbożowymi, copyright Olga Kublik

Pod brązową polewą znajduje się jasne nadzienie: unicornowo różowy krem z ogromnymi beżowymi kulkami. Polewa owa – milkowa czekolada – nie posiada wyraźnego smaku własnego, została bowiem zainfekowana smakiem truskawek. Rozpuszcza się na mleczne, aksamitne i gęste bagno. O dziwo da się ją bez problemu zgryźć – po pociągnięciu kawałka zębami odchodzi od nadzienia płatami.

Milka, Milka Strawberry, baton w mlecznej czekoladzie z nadzieniem truskawkowym i chrupkami zbożowymi, copyright Olga Kublik

Nadzienie w batonie Milka & Strawberry jest gęste, zwarte i tłuste. W smaku intensywnie słodkie, acz punktowo kwaśne. I to bardzo! Przypomina nie klasyczny krem truskawkowy, lecz jogurtowo-truskawkowy. Pod tym względem aromat zdecydowanie nie kłamie.

Chrupek jest w nadzieniu naprawdę sporo. Znajdują się głównie na górze – tuż pod czekoladą – jednak w pozostałej części również można je napotkać. Są kruche i twarde. Intensywnie chrupią. Nie mają wyrazistego smaku własnego. Dominuje w nich przebrzydła sól. W tle pojawia się ryżowy posmak.

Milka, Milka Strawberry, baton w mlecznej czekoladzie z nadzieniem truskawkowym i chrupkami zbożowymi, copyright Olga Kublik

Spodziewałam się, że Milka & Strawberry nie podbije mojego serca, toteż nie spotkało mnie rozczarowanie. Baton uważam za twór morderczo cukrowy, momentami – podczas rozgryzania chrupek – nieprzyjemnie słony, w warstwie kremu zaś nieatrakcyjnie kwaśny (przypominam: posiada smak truskawkowego jogurtu, nie zaś truskawki). Zdecydowanie więcej go nie kupię, ani też nikomu nie polecę.

Ocena: 3 chi


Skład i wartości odżywcze:

Milka, Milka Strawberry, baton w mlecznej czekoladzie z nadzieniem truskawkowym i chrupkami zbożowymi, skład i wartości odżywcze, copyright Olga Kublik

20 myśli na temat “Milka, Milka & Strawberry

  1. Po niezbyt udanym spotkaniu z truskawkowa milka czekoladą zdecydowałam że nie skuszę się nigdy na tego batona i jak czytam słusznie ;)
    Wszystkie batoniki milki wydają mi się mega przecukrzone ! Wręcz palą mnie w gardle toteż w miarę pojawiania się nowości w Polsce nigdy nie ciągnęło mnie do ich zakupu ! Wystarczyło mi spotkanie z wersja oreo baton … (wyjątek stanowi baton milki orzechowy ale on był zza granicy więc się nie liczy).
    Co do połączenia truskawek i czekolady to również to nie cierpię na obecną chwilę choć muszę przyznać że w przedszkolu uwielbiałam mini batoniki ala Kinder o smaku truskawkowym które wybuchaly w gardle i przyjemnie łaskotały :D w podstawówce za to zazeralam się alpen gold z nadzieniem truskawkowym. Potem nawet nie pamiętam od kiedy nie byłam w stanie zjeść nic czekoladowego co zawierało truskawki. Może to wina producentów którzy sprawili że posmak truskawek jest zazwyczaj bardziej chemiczny albo zmiany preferencji smakowych ….

    1. Ja lubię słodycze z truskawkowym nadzieniem, ale oczywiście wszystko zależy od produktu. Sezonowe Grześki i wedlowska Mleczna Truskawkowa z dżemem to smaczne twory.

      Zgadzam się co do opinii o batonach Milki. O ile czekolady bywają bardzo słodkie – ale nie wstrętne – o tyle batony masakrują cukrem. Też czuję piekący ból w gardle. Nie kupuję żadnych. Wyjątek stanowi nugatowy Lila Pause, ale on zza granicy. No i kiedyś smakował mi Caramel. Nie wiem, jak byłoby teraz.

          1. Daj koniecznie znać jak kupisz bo w moim Tesco nie było …. :'( tylko z nowości peanut i caramel :/

  2. Ja też nie przepadam za połączeniem czekolady i truskawek, jedynie te liofilizowane jak dla mnie są ok, choć w życiu jadłam może ze dwie takie. Moja siostra za to przez całe dzieciństwo uwielbiała truskawkową Milkę, której ja chyba nigdy nie próbowałam twierdząc, że nie lubię :P

  3. A mi obecnie truskawki w czekoladach nie przeszkadzają, choć wielką fanką się nie nazwę.
    Ten baton? Nieee. Uwzięłaś się na mnie ostatnio.

  4. A ja lubię owocowe czekolady, ale nie takie, które mają owocowe żele (Wedel owocowy odpada – biały krem uwielbiam, ale „to coś”, co ma imitować dżem, jest tragiczne).
    Truskawkowa i jogurtowa Milka to moje ulubione czekolady – zarówno w mrocznych czasach, jak i obecnie (tak, tak – jakiś czas temu do nich wróciłam i podzielam zachwyty). Tego batonika nie jadłam, ale jestem pewna, że mnie by bardzo smakował – lubię kwaśność jogurtową, a dodatek chrupków jest jeszcze bardziej atrakcyjny :)

    PS: Powoli wracam do żywych, ale nawet nie stawiam sobie challengu, żeby wszystkie wpisy nadrobić :( Aczkolwiek cichaczem poczytywałam i będę polować na unicornowego Lusette!

    1. Mam na odwrót: dżemorowe lubię (wspomniany Wedel <3), a kremowych nie bardzo. Zależy od produktu.

      Cały czas na Cię czekam, więc wracaj śmiauo :)

        1. Wypuszczą limitowaną edycję o nazwie „Ervisha” :) A tak z innej beczki, skąd się wziął Twój nick?

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.