Zaprezentowana dziś tabliczka czekolady to kolejny produkt przywieziony mi przez tatę z urlopu w Toskanii. Zobaczywszy ją, bardzo się ucieszyłam, ponieważ nareszcie nie zawiera malin, płatków kokosowych ani żadnych innych okropnych okropności, które – ku mej rozpaczy – zazwyczaj wybiera tato.
Cioccolato Fondente Extra 50% al Caffe jest przedstawicielką włoskiej linii czekolad Cortes. Jak zdradza nazwa – bądź opis? – zawiera min. 50% kakao, a więc jest czekoladą deserową. Byłam przekonana, że w składzie występuje kawa, niestety po krótkim śledztwie odkryłam, iż pojawia się tam wyłącznie naturalny aromat kawy (2%). Z jednej strony szkoda, z drugiej lepszy aromat niż nic.
Cortes Cioccolato Fondente Extra 50% al Caffe
Mój egzemplarz czekolady Cortes Cioccolato Fondente Extra 50% al Caffe okazał się styrany życiem, co potwierdziło historię taty, że przywiózł ją z Toskanii, a nie na przykład zamówił przez internet. (Pomijając fakt, że tato i tak sam niczego by przez internet nie zamówił). Z przyjemnie głośnym trzaskiem podzieliłam tabliczkę na kostki i połowę wzięłam sobie, połowę zaś dałam towarzyszowi degustacji.
Tabliczka pachnie cudownie, bo gorzko i kwaśnawo. Przypomina nie jakąś tam rozpuszczałkę, ale oldschoolową kawę sypaną, którą mój najbliższy pije od pięciu do dziesięciu razy dziennie (wolę nie wiedzieć, jeśli więcej, bo musiałabym go zgładzić). Intensywna gorycz miesza się z delikatną słodyczą.
Cortes Cioccolato Fondente Extra 50% al Caffe jest bardzo ciemna i bardzo twarda, mimo iż zawiera zaledwie 50% kakao. Kostki nie ukazują żadnego logo, napisów ani obrazków. Są gładkie i małe, co nadaje czekoladzie elegancji i klasy w słodyczowym świecie pełnym przepychu oraz pstrokatości.
Kostka położona na języku rozpływa się bardzo wolno, niestety plastelinowo. Niezbyt bagienkowo, ale też nie wodniście. Można powiedzieć, że gęstawo, acz oszczędnie. Zdecydowanie nie jest to moja ulubiona konsystencja, jeśli chodzi o ciemne czekolady.
Produkt funduje delikatną cierpkość na języku. Jest słodki w sam raz. Jego kawowość okazała się delikatna i łagodna, ale przy tym wystarczająca.
Marce należy się ogromny plus za opakowanie, o czym wcześniej nie wspomniałam. Zostało przygotowane z największą starannością, przez co z przyjemnością je sobie zostawiłam.
Wnętrze opakowania z kolei, czyli sama Cortes Cioccolato Fondente Extra 50% al Caffe, nie powaliła mnie na kolana, ale też nie mam jej wiele do zarzucenia. Podczas gryzienia chrupie i jest krucha jak na ciemną czekoladę przystało, podczas ssania za to powinna być bardziej bagienkowa, a mniej plastelinowa. W smaku odpowiada słabej sypanej kawie słodzonej łyżeczką cukru. Sądzę, że mogłabym do niej wrócić.
PS Nie zawsze się udaje, ale tym razem tato naprawdę trafił w mój gust.
Ocena: 5 chi
Nie lubię słodzonej kawy … szkoda że jest tak mało kawowa :/ ale skoro w Polsce jej nie dostanę tonie mam czego żałować :D
Ja również wolę niesłodką (i bez mleka). Dawno temu wprost przeciwnie.
To ja wolę mleko z kawą. Posłodzoną stewią z erytrolem :D
Stewia, dżizas.
To aż dziwne, że tak z tymi słodyczami nie trafia przeważnie.
Co do czekolady, to pewnie mogłabym zjeść, ale zupełnie nie budzi we mnie żadnych emocji.
U Ciebie miałaby mniej punktów. Masz większe wymagania.
Wygląda znajomo i z dużym prawdopodobieństwem jadłam inny smak. Taki lekki dodatek słabej kawy zapewne by mi pasował :)
O, to fajnie :)
Brzmi dobrze, choć byłabym bardzo usatysfakcjonowana, gdyby smakowała bardziej jak cappuccino – czyli tak mlecznie. Ale wiem, wiem, to deserowa czekolada. W każdym razie, jestem jej bardzo ciekawa.
Z mleczną kawą kojarzy mi się raczej latte. Cappuccino to dla mnie już tylko napój z prochu :P
Tato miał dobre przeczucie :)
Ach, tak. Początkowo myślałam, że znów piszesz o swoim, więc nie zrozumiałam :P
Mój Tato by nie narzekał – On lubi czekolady :D