Czekolada marki Toblerone to jeden z produktów, których fenomenu nie rozumiem. Dziwny kształt, przesadna, na domiar złego miodowa słodycz, a także najgorsza forma nugatu, jaka na tym świecie powstała. Ani nie da się tego bezproblemowo zjeść, ani uzyskać czystej przyjemności.
Abstrahując od powyższego, za fragment chrupiącej kokosowej czekolady Crispy Coconut od Toblerone – marki należącej do koncernu Mondelez – dziękuję mojej słodyczowej dobrej wróżce Ani.
Toblerone Crispy Coconut
Mimo podejrzliwości i wstępnej niechęci, jakimi obdarzyłam kokosową tabliczkę Toblerone, muszę przyznać, że w pierwszej sekundzie mnie zachwyciła. Pachnie cudownie: słodkim kokosem i mleczną czekoladą. Wiórków kokosowych znajduje się w niej naprawdę sporo. Widać je zarówno w miejscach łamania czekolady, jak i przez jasnobrązową powierzchnię.
Crispy Coconut marki Toblerone dostarcza 535 kcal w 100 g.
Duży baton waży 360 g i dostarcza… 1926 kcal.
1 pagórek czekolady to ok. 32,7 g i 175 kcal.
Pierwszy gryz czekolady zaskoczył mnie i oczarował. Mimo iż wypełniają ją miliony ścinków kokosa, okazała się bajecznie mięciutka, tłuściutka, gęsta i natychmiastowo bagienkowa. Rozpływa się w sekundę!
Wiórki występujące w Toblerone są pozytywnego rodzaju: uprażone. Nie memłają się, zamiast tego atrakcyjnie chrupią. Zostały czymś pokryte (według producenta cukrem). Prawdopodobnie towarzyszą im migdały, gdyż pod koniec degustacji trafiłam na zbłąkaną świeżą ćwiartkę.
Najgorszym elementem górskiej tabliczki jest plastikowy nugat. Występuje w ogromnych kawałkach skupionych u podstawy czekolady. Cechują go twardość, cukrowość i niejadalność. Aby się rozpuścił, trzeba by go żuć przez tydzień, a to i tak bez gwarancji sukcesu. Przypomina twarde cukierki typu karmelki, które rozpłaszczają się na słodki plastik i znikają po roku przerzucania ich z jednej strony gęby na drugą.
Słodycz produktu jest wysoka przeraźliwie wysoka. Miód rozłożony został równomiernie, wobec czego każda część czekoladowego pagórka da się zębom, żyłom i biodrom we znaki tak samo.
W wyniku degustacji Crispy Coconut moja niechęć do Toblerone zmalała, acz nieznacznie i raczej ma to odniesienie do tej konkretnej tabliczki aniżeli całej marki. Nadal równie mocno nienawidzę plastikowego nugatu i wciąż wolałabym wyeliminować z produktu miód.
Zaprezentowany twór zachwycił mnie cudowną kokosowością i wiórkami, którym – co nie zdarza się często – nie mam do zarzucenia absolutnie niczego. Konsystencja czekolady to istna bajka.
Gdyby nie piekielna cukrowość oraz konieczność plucia nugatem, tabliczka otrzymałaby 5 chi.
Ocena: 4 chi ze wstążką
Również nie podzielam zachwytu nad tymi czekoladkami. Nie przekonują mnie z uwagi na wysokiiii poziom przecukrzenia i ten paskudny nugat. Nawet jak dostaje w prezencie taką to oddaje dalej :)
Ja nie wiem, jak ludzie dają radę zjeść ten nugat. Przecież on jest z kamienia :D
Jadłam jedynie wersję zwykłą i pamiętam, że czułam głównie cukier, aczkolwiek była ok. Kokosowa wydaje się ciekawsza, ale nie czuję potrzeby jej spróbowania.
Niedługo będę miała okazję zmierzyć się z klasycznym wariantem, i to w bardzo fajnym wydaniu :)
Świetny przykład czekolady, która na pewno by mi nie smakowała, bo samej mlecznej Toblerone nigdy nie lubiłam (błyskawiczne rozpuszczanie się, które akurat Ty odebrałaś pozytywnie, słodycz dla mnie nie do zniesienia itd.), taka forma (jakaś tragedia!) obecnie strasznie by mi przeszkadzała (kiedyś przymykałam oko, „bo niby góry), ale którą i tak chciałabym spróbować. Dziwne?
Dobra, to teraz: wolisz nieprażone, chrzęszczące wiórki czy takiego mocno, mocno sztucznego kokosa (jakiś aromat czy coś)? Oczywiście w słodyczach.
Według mnie wcale nie takie dziwne. Sama mam w głowie kilka… pff! MASĘ produktów, które są nie moje i jestem przekonana, że nie będą mi smakowały, a i tak je chcę.
Ależ oczywiście, że wolę sztuczny aromat.
NIe jadłam i nie mam ochoty- wyglad mnie nie zachęcił :P
Wygląd to akurat jest uroczy (moim zdaniem).
Chciałabym wiedzieć co to znaczy przeraźliwie wysoka słodycz. Chyba jeszcze żadna czekolada nie była dla mnie za słodka, eh…
Jak tylko na coś trafię, dam Ci znać. Loffel Ei też są dla Ciebie lajtowe, prawda?
Nas te czekolady ani parzą ani ziębią :P Próbowałyśmy x lat temu parę smaków i nie ciągnie nas do dalszej degustacji. Jednak sokoro kochamy kokos to tą wersję mogłybyśmy spróbować :)
Które wersje miałyście?
Jezu, jak mi obliczyłaś, ile kalorii ma cały baton, to aż się boję myśleć, ile kiedyś jadłam :D Nawet nie wiedziałam, że taki wariant istnieje. Toblerone kocham (a to dziwne – większość rzeczy, które Tobie nie smakują, smakują mnie :P), więc w tej wersji byłabym zakochana, bo uwielbiam czekolady mleczne z wiórkami kokosowymi. Ach, ale się rozmarzyłam!
Toblerone to jedna z czekolad, których nie lubiłam nigdy, więc nawet w zamierzchłych czasach nie żarłam całej. Za to jak sobie uzmysłowiłam, że lidlowe Bellaromy z migdałami mają po 200 g…