Mondelez, 3Bit klasyczny

Do tej pory, gdy przychodziło mi wymienić trzy ulubione batony, bez zawahania mówiłam: Snickers, Kit Kat, 3Bit. Nawet jeśli tego pierwszego w wyniku braku czasu na powtórki nie kupuję, drugi oburza mnie tanim smakiem kremu, a trzeciego nie jadłam co najmniej od czasów gimnazjalnych, kojarzą mi się z najlepszym, co polski rynek słodyczowy ma w ofercie.

Aby dłużej nie szerzyć informacji aktualnych przed milionem lat, kiedy to rzeczywiście kochałam i często kupowałam 3Bity, postanowiłam upolować obie wersje – idealną klasyczną oraz taką sobie orzechową – i poddać testowi ich smaki oraz własne wyobrażenia. Liczyłam na to, a wręcz byłam pewna, że zrecenzowany dziś baton jest jednym z produktów, które nie zmieniają się nigdy.

Mondelez, 3Bit klasyczny, baton z maślanym herbatnikiem i mlecznym kremem w mlecznej czekoladzie, copyright Olga Kublik

3Bit

Podczas spisywania informacji z opakowania klasycznego 3Bita zszokował mnie fakt, iż trzeci z moich ulubionych batonów pochodzi spod skrzydeł koncernu Mondelez. W sumie nie ma w tym niczego nadzwyczajnego, ale i tak byłam zaskoczona. Zawsze myślałam o 3Bicie jako o… po prostu 3Bicie.

Klasyczny 3Bit z mlecznym nadzieniem i herbatnikiem waży 46 g i dostarcza 252 kcal.
100 g to 547 kcal.

Poniżej zaprezentowałam, jak zmieniały się szaty graficzne opakowań 3Bita.

3Bit składa się z pięciu kostek. Otoczka to mleczna czekolada, podstawa zaś rozciągający się na całej długości pszenny herbatnik. Między nimi występuje mleczny krem w białym kolorze.

Osoby, które uwielbiają taką kompozycję, powinny dać szansę również tabliczkom Choco & Biscuit Milki oraz Knusperkeks Ritter Sporta.

Mondelez, 3Bit klasyczny, baton z maślanym herbatnikiem i mlecznym kremem w mlecznej czekoladzie, copyright Olga Kublik

Baton pachnie pyszną i słodką mleczną czekoladą. Aromat stanowi esencję świąt, migawkę z dzieciństwa. Polewa jest cienka, tłuściutka i minimalnie proszkowata. Rozpuszcza się w sekundę, tworząc gęste bagienko, które pozostaje w ustach na długo. Jest niesamowicie mleczna. Zamiast słodka – słodziuteńka.

Jednak co Mondelez, to Mondelez. Czekolady tego koncernu, nawet jeśli plebejskie, są nienaganne pod względem smaku, konsystencji oraz… urokliwości.

Mondelez, 3Bit klasyczny, baton z maślanym herbatnikiem i mlecznym kremem w mlecznej czekoladzie, copyright Olga Kublik

Odrobinę się bałam, że mleczny krem w 3Bicie okaże się twardy lub suchy, na szczęście nic podobnego nie miało miejsca. Jest znacznie miększy od czekolady i tłusty. On też zawiera minimalną dawkę proszku. Smakuje połączeniem śmietanki z serkiem topionym (albo po prostu śmietankowym serkiem topionym). Rozpuszcza się delikatnie oleiście, zupełnie jak wnętrze pralinek Lindor.

Ostatni bohater kompozycji – ciastko maślane – jest twardy, kruchy i chrupiący. Smakuje po prostu słodko. Wzbogaca batona o aspekt możnasiętymnajeściowy.

Mondelez, 3Bit klasyczny, baton z maślanym herbatnikiem i mlecznym kremem w mlecznej czekoladzie, copyright Olga Kublik

Każda z warstw w 3Bicie została dostatecznie przemyślana, w związku z czym nie posiada znaczących wad. Nawet mleczny krem, który w rzeczywistości smakuje śmietankowym serkiem topionym, jest ciekawy i smaczny. Czekolada to twór niemal idealny, a ciastko przyjemnie chrupie. Poziom słodyczy jest odpowiedni dla tego typu łakoci. Wielkość batona oceniam jako w sam raz na raz.

Niestety coś sprawia, że dobre oddzielnie składniki razem tworzą produkt nieciekawy, są niekompatybilne. Krem nie pasuje mi ani do ciastka, ani do czekolady. Efekt jest na tyle przeciętny, że do batona nie mam ochoty wracać. Czuję rozgoryczenie tym bardziej, że przez ostatnie lata miałam go za unicorna.

Rzeczywistość boli. Trzecie miejsce wśród batonowych ulubieńców pozostaje puste.

Ocena: 4 chi


Skład i wartości odżywcze:

Mondelez, 3Bit klasyczny, baton z maślanym herbatnikiem i mlecznym kremem w mlecznej czekoladzie, skład i wartości odżywcze, copyright Olga Kublik

26 myśli na temat “Mondelez, 3Bit klasyczny

  1. Zgadzam się z twoją recenzją !
    Pamiętam jak je uwielbiałam w podstawówce ! Były pyszne. Potem miałam fazę na wersję orzechową a dziś żadna d*** nie urywa :/
    Przykre

  2. Ja też nie jadłam 3 bita chyba od gimnazjum… Pamiętam, że ta czekolada zaczęła mi smakować sztucznie i wolałam inne batony. Ale w sumie po latach można by było spróbować.

  3. O, ja do niego wróciłam jeszcze przed Snickersami i Kit Katami, ale w końcu doszłam do wniosku, że to za zwykły słodycz, by pisać recenzję, wywaliłam zdjęcia, a potem uznałam, że ogólnie chcę mieć i na blogu konfrontację z rzeczywistością i dupa, bo recenzji 3Bita już nie mam.
    Zaskoczę Cię, jeśli napiszę, że zgadzam się? Przyzwoite to, jak na takiego batona, ale nic do niczego nie pasuje i w konsekwencji mi nie smakował (pomijając, że się zasłodziłam już połową). Taka nuda, że nawet mi się go kończyć nie chciało, oddałam Mamie i doszła do takiego samego wniosku. Aż mi się go nie chce znowu kupić do zdjęć (bo Mama nie chciałaby go zjeść), a i nie wiem, co mogłabym o nim napisać.

    1. Skoro nie przeszedł Testu Mamy, to naprawdę jest z nim kiepsko. Póki co po komentarzach wnoszę, że obecnie wszystkich rozczarowuje. Ciekawe zatem, kto go kupuje. Przyjaciele właściciela marki 3Bit? ;x

      1. Albo ci, którzy nie przywiązują zbytniej uwagi do jedzenia. Zakładam, że na blogach o słodyczach wszyscy raczej przywiązują. :P

          1. Ja trochę dziwnie się wtedy czuję. Parę razy kupiłam tak dla siebie, nie pod bloga, jakąś plantacyjną czekoladę czy Zottera, ale i tak jakoś… spoko, ale jedzenie wtedy i tak jest celebracją, dzień otwarcia i tak jest wcześniej zaplanowany, a pamiętam np. kieeedyś (gimnazjum?) szłam gdzieś z koleżanką, kupowałyśmy coś słodkiego, co akurat wypatrzyłyśmy i tak po drodze jadłyśmy. Teraz sobie nie wyobrażam zupełnie. Nie sprawiałoby mi przyjemności.
            A też masz tak, że np. jakbyś miała zjeść jakąś bardzo fajną nowość i nie zrecenzować, żadnych zdjęć nie porobić, w żaden sposób tego nie uwiecznić, to by było Ci dziwnie do tego stopnia, że aż by Ci trochę ochota osłabła? Czuję, że postawiona w takiej sytuacji nie czerpałabym aż takiej przyjemności, jaką miałabym opisując potem itd.

            1. Nie lubię jeść na zewnątrz, bo: 1) otaczają mnie ludzie, 2) po zjedzeniu mam wrażenie, że nie zjadłam, a co najwyżej wrzuciłam coś do wora zwanego żołądkiem. Zero przyjemności, zgadzam się. A już najgorzej jest jeść, idąc.

              Byłam już w takiej sytuacji nie raz. Wówczas wolę nie zjeść tej nowości czy superproduktu wcale. Zabawne.

  4. U mnie w trójce też na pewno gości Snickers, a poza nim to już chyba takie bardziej burżujskie, co kiedyś w Almie były. Mam taką teorię, że 3Bit się nie zepsuł, tylko ten smak lepiej podchodzi dzieciom no i kiedyś nie było jednak takich smakołyków jak teraz. Rzadko tak mówię, bo jednak wiele produktów z czasem traci na jakości, ale czy na pewno 3Bit? Mleczne nadzienie chyba zawsze było nieco gorsze niż w Kinderach. Poprawny baton, ale tyłka nie urywa. Jak dzisiaj wspominam jego smak z dzieciństwa, to pamiętam go tak samo, tylko moja reakcja była inna.

    1. Nie umiem odnieść się do Twojej wypowiedzi. Chyba wolę wersję, w której baton był obłędny, ale się zepsuł. Co zaś się tyczy Kinderków, one również mnie rozczarowują. Czekolada Kinder jest okrutnie cukrowa, a batoniki są znacznie twardsze, niż pamiętam z dzieciństwa. Przez ostatnie lata zjadłam dwa opakowania i… żałuję. Stracony czas, a przyjemność żadna.

      1. Co do Kinder to muszę powiedzieć że smak zależy od partii! Zawsze kupuje je nal jedne o drugie święta bo mam sentyment do zdobionych motywami papierków i opakowań ! Na Boże Narodzenie kupiłam duża wersję i była pyszna a jak od mamy dostałam czteropak czy pieciopak nie pamiętam ile ich tam było to czuć było chemię dosłownie !
        Teraz mam dużą paczkę na Wielkanoc i jest naprawdę smaczna ! Także niestety jak się trafi :/

  5. Ja wciąż pamiętam 3 bita za czasów gdy nazywał się Trio, wtedy jadłam go na potęgę, czego skutkiem jest to, że teraz w ogóle nie mam na niego ochoty.

  6. To ja bym się nie umiała ograniczyć do 3. Na pewno byłby to Kit Kat, 3Bit, Mars, Milky way (tego dawno nie jadłam) i Prince polo (choć w sumie to jest wafelek, a nie batonik). I Knoppers, ale to też wafelek w sumie.

    Ja się nim nie rozczarowałam, jak wróciłam do niego po latach. Krem nie kojarzy mi się z serkiem topionym, a od zawsze jadłam oddzielnie herbatnik i oddzielnie te „miękkie” elementy. Dalej uwielbiam.

    1. Oglądanie ludzi rozbijających jedzenie na części i analizujących je musi być zabawne. I dziwne. Dlatego nie lubię jeść przy obcych.

  7. Kurwa, jakże kochałam 3bity. Pochłaniane codziennie w podstawówce, bezkarnie, teraz bym przytyła od samego patrzenia. Moja pierwsza i jedyna w przyjaciółka również go kochała, nazywała siebie nawet trzybitożercą. Pamiętam jak dziś, był idealny. A teraz nie jestem w stanie go zjeść nawet do połowy, bo czekolada już nie ta sama. Ciemniejsza, mniej mleczna i taka oleista na języku. Ha tfu!

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.