Recenzja powstała 20.11.2016 r.
Klasyczna Activia to produkt doskonale wszystkim znany. Otrzymując szansę przetestowania jej nowszego wcielenia, w którym marka Danone zestawiła jogurt naturalny z owocowym wsadem, uznałam, że przy okazji warto byłoby wrócić do korzeni. Warunki niestety nie sprzyjały.
Minęło kilka miesięcy, a stare Activie pojawiły się w Biedronce w promocji. To wasz czas – pomyślałam, wkładając do koszyka kilkanaście kubeczków. Jak szaleć, to szaleć. Mimo iż rozprawiłam się z nimi dość szybko, stworzenie recenzji mnie przerosło. A to nie miałam wolnej chwili, a to było do opisania coś ważniejszego. W efekcie tekst publikuję niemal półtora roku później. Brawo ja!
Activia Suszona Śliwka
O ile Activii mogę zarzucić zbyt małą gramaturę i niewspółmierną do niej cenę za sztukę, o tyle do smaku się nie przyczepię. Jogurt lubię od zawsze i wątpię, by cokolwiek się w tym względzie zmieniło. Zakładając oczywiście, że Danone nie postanowi zaszaleć ze składem na niekorzyść produktu.
Tym razem obeszło się bez druzgocących zmian, a Activia Suszona Śliwka przeszła samą siebie. Okazała się gęstsza od rozrzedzonej przez Zotta, dawniej uwielbianej przeze mnie Jogobelli. Wypełniał ją ocean tytułowych suszonych śliwek (miąższu i skórek), dzięki czemu była słodka i delikatnie winna. Skądinąd słodycz, którą kiedyś odbierałam jako przesadną, dziś uznaję za umiarkowaną – raczej niższą niż wyższą.
Jogurt był aksamitny, pachniał śliwkowym serkiem homogenizowanym. Nie zmieniłabym w nim absolutnie niczego. No, może gramaturę. Tak czy owak, śliwkowa Activia to niekwestionowane 6 chi.
Ocena: 6 chi
Activia Truskawka
Nie wiem, czy kiedykolwiek wcześniej jadłam kubeczkową Activię Truskawkę. Prawdopodobnie nie. Z tego powodu do koszyka włożyłam tylko dwie sztuki, podczas gdy śliwkowej poprzedniczki… szesnaście.
Truskawkowy jogurt marki Danone pachniał umiarkowanie słodką, wzbogaconą o tytułowe owoce maślanką. W dość rzadkiej konsystencji – a to ciekawe! – było widać truskawki, niejednokrotnie pozostawiane w całości. Nadawały smaku Activii, o której z zamkniętymi oczami powiedziałabym, że została stworzona z jogurtu naturalnego i dodatku świeżych owoców prosto z działki.
Jogurt był nieco cierpki, słodki w stopniu niskim. Naturalny smak było czuć wyraźnie, truskawki niestety zostały stłumione. Tę Activię uważam za poprawną, acz niekoniecznie godną ponownego zakupu.
Ocena: 4 chi
No no. 16 ! Tyle ostatnio zapakowalam twarożków domowych Piątnicy z szynką i chrzanem na promce w spolem :)
Chyba jesteśmy promocjoholiczkami ;)
Piąteczka :D Nie próbowałam ich jeszcze, ale muszę, bo klasyczną wersję uwielbiam.
Ja ostatnio kupiłam kilka jogurtów sojowych natrafiwszy na promkę, tym bardziej że wcześniej nigdzie ich nie widziałam i szkoda, że nie przewidziałam, że będą dla mnie za słodkie :P
Activi smakowej to ja chyba nigdy nie jadłam i coś mi się wydaje, że tak pozostanie :D
Oddałaś, czy dokupiłaś jogurt naturalny? ;>
Oddałam :P
Kiedyś zdarzało mi się jeść Activię z suszoną śliwką i bardzo ją lubiłam :) Truskawkowej chyba nie jadłam, co jest dość dziwne, bo ja uwielbiam truskawkowe jogurty :D
Btw. serio? 16 kubeczków? :OOOOOOOOO
Kaszek Paradiso z Netto kupowałam więcej.
Mnie nie dziwi takie trzymanie recenzji. Właściwie, jak czytam taki wstęp, to mi na sercu lżej. Nie jestem osamotniona!
Activii nigdy nie jadłam. Mama mnie jakoś zniechęciła, bo jak byłyśmy wieele lat temu w Stanach, to taka ciotka jedna się uparła i ciągle jej jeden smak przez dwa miesiące kupowała, aż Mama do dziś patrzeć na te jogurty nie może (za dużo ich jej było). A ja, tak jakoś po zerknięciu raz czy dwa na skład, byłam negatywnie nastawiona. Teraz tak patrzę, że woda i cukier to raczej z jakby „wsadu owocowego”, nie? Tylko wymieszanego już po prostu. Zwłaszcza na gęstość patrząc.
No i ja zawsze lubiłam sobie wymieszać z greckim takie cudnie kwaśne suszone węgierki, z których sama wydobywałam pestki, a je rwałam i rozgniatałam widelcem (jak ja uwielbiałam ten proces!). A teraz już śliwek tych nigdzie nie idzie kupić, wszędzie tylko te słodkie, twarde kalifornijskie, a z nimi to nie wychodzi. Ciekawe, może ten jogurt okazał by się niezłym zamiennikiem? Niee, mi pewnie byłoby za słodko, bo śliwka-jogurt widzi mi się jako podwójnie kwaksowate połączenie.
W wakacje dwa lata temu – a także trochę przed i trochę po – w ramach drugiego śniadania obowiązkowo jadałam jogurt naturalny z pociętymi świeżymi śliwkami: raz węgierkami, raz renklodami. Uwielbiam śliwki, zwłaszcza słodko-kwaśnawe i twarrrde. 10/10
Ja też! Jogurt z takimi świeżymi też uwielbiam, ale tamte suszone, o rany… co to było za cudo.
Ej, znowu (jak w komentarzach przy 3Bitach) podobieństwa widzę. :D Aż się dziwnie czuję. I też nie wyobrażasz sobie takich jogurtów z pociętymi owocami dosładzać? (Ja to widzę wręcz jako zanieczyszczenie, zepsucie posiłku).
Dosładzać? A fuj. NIGDY nie wsypuję cukru do jogurtu naturalnego. W zasadzie to od lat nie mam w domu własnego cukru. Łukasz musiał kupić i trzyma w słoiku, bo jak mnie odwiedzał na początku znajomości, nie mógł pić swojej ukochanej kawy sypanej (kawę też kupił) z dwoma łyżeczkami cukru (bleh :P). Lubię też jogurt naturalny ze świeżymi truskawkami, twarożek Piątnicy ze świeżymi truskawkami (unicorn smaku i konsystencji) oraz jogurt naturalny z jagodami.
Też cukru w domu nie mam swojego (obecnie w domu jest, bo z Mamą mieszkam i ona czasem używa). Co prawda myślałam raczej o słodzeniu np. miodem czy coś, bo raz próbowałam go dodać do jogurtu naturalnego, ale… nie moja bajka. Słodzenie czegokolwiek – nie, nie, nie. Chyba po prostu za duże ilości słodyczy przejadam. :>
Melduję, że jadłam śliwkę. Spoko, dużo śliwkowych farfocli, nie zasłodziłam się aż tak bardzo, ale mi i tak za słodko.
Gratuluję podjęcia wyzwania ;> A słodyczy to w tych Twoich ciemnych czekoladach nie za wiele jest, oszustko!