Na szczęście istnieją jeszcze produkty, które kompletnie mnie nie kuszą i w obecności których portfel jest bezpieczny. Weźmy na przykład takie musy Day Up. Widuję je od lat… i nic. Może z raz czy dwa przeszło mi przez głowę, by sprawdzić, jak smakują, ale myśl była chwilowa i skazana na śmierć.
Koniec końców musów przyszło mi jednak spróbować. Dwie sztuki otrzymałam w spadku po młodszej siostrze, która przeszła na weganizm i nie spojrzała w sklepie na skład. Wariant z pomarańczą był dziwny i gorzki, więc od razu go wywaliłam, bananowo-gruszkowo-jagodowo-blablabla zaś po długich i burzliwych dyskusjach z samą sobą postanowiłam zaprezentować na blogu.
Day Up + banana, natural yogurt, pear, blueberry, quinoa flakes, oat flakes
Z degustacją deseru Day Up zwlekałam z dwóch powodów. O pierwszym już wspomniałam we wstępie – musy to nie moja bajka – drugi zaś wiązał się z odległym terminem przydatności do spożycia. Nie mam pojęcia, jak produkt reklamowany jako superzdrowy i zawierający jogurt naturalny może przetrwać ponad pół roku, ale ostatecznie mało mnie to interesuje. I tak do niego nie wrócę.
Day Up z bananem, gruszką, jagodą i tak dalej posiada ładny fioletowawy kolor. Pachnie musem z owoców, głównie bananów. Na jego konsystencję mocno wpływają dodatki: płatki quinoa i owsiane, które podczas degustacji wzięłam za otręby. Deser jest bardzo mączny.
W produkcie nie wyczułam smaku jogurtu naturalnego. (Może to i dobrze, gdyż ponad półroczny jogurt niechybnie zwaliłby mnie z nóg). Jest świeży, luźny-ale-gęstawy, mięciutki. Wypełniające go jędrne drobinki skojarzyły mi sie z kaszą lub napuchniętym, mocno rozdrobnionym owsem. W konsystencji znalazło się też miejsce dla rzężącej gruszki, która nieodłącznie kojarzy mi się z dzieciństwem.
W wersji na chłodno, czyli z lodówki, gerberkowy deser się sprawdził. Jest umiarkowanie słodki, bardzo łagodny i dziecięcy. Niestety zdecydowanie nazbyt proszkowaty. Jestem przekonana, że nigdy do niego nie wrócę, a po tygodniu nawet nie będę pamiętałam, że go jadłam.
Ocena: 3 chi
Nie cierpię tych produktów ! Są obrzydliwie słodkie i mdłe zarazem. No i drogie ! Termin ważności to też jedną z tych rzeczy która mnie w nich zastanawia… pewnie są super zapasteryzowane :)
Nie nie cierpię ich (:P), ale nie lubię. Obie zaoszczędzimy :)
Nie jadłam, bo chociaż weganką nie jestem, to jak już jem jogurt, wolę go w naturalnej postaci, a nie jako domieszka. I widzę, że wiele nie tracę.
Hmm. To zdanie z lekka nie ma sensu. „Chociaż nie jestem weganką, wolę naturalny jogurt” :P
Ja widzę w nim sens, a może nie powinnam :D
Weganką nie jestem, więc jogurty jem (choć ograniczam i ostatnio z dużym powodzeniem :D), ale jak już jem, to wolę żeby była to konkretna porcja (najczęściej 150 g) tylko jogurtu, a nie jakieś domieszki w deserach owocowych :P
Słowo „chociaż” sugeruje, że mimo iż nie jesteś weganką, lubisz jeść to, co weganie, czyli jogurty naturalne ;>
Faktycznie można tak to odebrać, ach ten język polski :P
lubię te przekąski:)
Któryś smak szczególnie?
Gruszki nigdy w nim nie wyczułam, a i proszkowość nie była dla mnie jakaś olbrzymia :P Najbardziej czułam w nim jabłka i banany. Kiedyś lubiłam, choć kupowałam rzadko. Teraz nie kupuję go wcale ;D
Rzężenia gruszki nie czułaś? Może trafiłyśmy na inne proporcje.
Mi też nie smakowało jakoś szczególnie. Dużo lepsze są te wegańskie.
Nope, i tak się nie skuszę.
Mnie te musy bardzo przypadły do gustu i właśnie niebieski jest moim ulubionym. Jednak teraz sięgam po nie odrobinę rzadziej, bo staram się ograniczać produkty pochodzenia zwierzęcego w swojej diecie.
Z czym masz największą trudność podczas odrzucania produktów odzwierzęcych?
Mnie te wyciskanki nie tylko nie kuszą, ale wręcz obrzydzają, więc cóż, jak widzę, nic nie tracę, że i nigdy nie kupiłam.
Racja, nie ma co się spieszysz. W piekle będą na Ciebie czekały całe kontenery.
What is the problem? I eat one in the morning and drink beet juice. keeps be going till 1.00 then i have another small snack. i love em i think they are great. But if you don’t like em don’t friggin eat em…easy a?
Englishman in Poland
I have to try all kinds of products, not only my favourites.