Recenzja powstała 16.08.2016 r.
To mi do szczęścia potrzebne nie jest, tego nie kupię. Ile razy powtarzałam owo zdanie w przeciągu ostatnich miesięcy? Nie jestem w stanie zliczyć. Czasem udawało mi się dzięki niemu zaoszczędzić pieniądze i nerwy, momentami jednak kończyło się na wielkim żalu za straconą okazją i smutku wynikającym z niespróbowania smaku lubianego produktu. Ponieważ trudno oszacować, w skład której grupy wejdzie dana nowość, wiem, że będę musiała nauczyć się godzić ze stratą.
Jednymi z ostatnich produktów, których sobie odmówiłam, były Froopy Smoothie, które pojawiły się w Żabkach. Łe tam – pomyślałam, nie mając wówczas ochoty na jogurty z musową pianką. Minęło kilka tygodni, a ja wciąż nie żałowałam decyzji. Prawdę mówiąc, gdyby nie deserowe komplikacje pod koniec pobytu na Balonowej, nigdy bym się nie dowiedziała, że ominęło mnie coś pysznego.
Przedostatniego wieczoru u przyjaciół, gdy ze świeżo wyremontowanego mieszkania wróciłam późno, w lodówce na mojej półce nie zastałam niczego ciekawego. Oni też chcieli coś chrupnąć, więc udaliśmy się na łowy do Żabki. Miałam ochotę na produkt znajomy i smaczny, niestety był weekend, na dodatek tuż przed zamknięciem sklepu, i chłodziarki świeciły pustkami. Na górnej półce wypatrzyłam dwa Froopy Smoothie o smaku kiwi, więc uznałam, że skoro same wpadły mi w ręce, wezmę, ale tylko sztukę.
Froop Smoothie kiwi
Pierwszy Froop Smoothie – opisany jako produkt mleczny z wsadem kiwi, niezbyt atrakcyjnie – zachwycił mnie nie tylko szatą graficzną, ale i kolorem pianki. Żywym, intensywnym, zielonym, apetycznym. Pachniał cudownie, bo kwaśnym kiwi i odrobinę zielonym jabłuszkiem. Choć surowych kiwi nie cierpię, w jogurtach i deserach uwielbiam. (Tak z innej beczki, odkryłam, że poprawnie spożywa się je… ze skórką! Nawet namówiłam przyjaciela, żeby spróbował. I tak oto zjadł. Dwie sztuki z rzędu. Czyste szaleństwo).
Pianki znajdującej się na wierzchu było sporo. Lekko syczała przy nabieraniu na łyżeczkę. Okazała się delikatna, żelkowata, pełna chrupiących pesteczek. Smakowała słodko i kwaśno zarazem. Idealnie pasowała do skrywającego się pod nią naturalnego, lekko słodkiego jogurtu. Jogurt ów był aksamitny, idealnie kremowy, jednolity, gęsty. Nic dziwnego, że w całokształcie Froop Smoothie wypadł doskonale: owocowo, słodko na idealnym poziomie, bez kwachów odnotowanych w wersjach tropikalnych. Mam nadzieję, że nie zniknie ze sklepów, bo przez najbliższe miesiące chciałabym kupować go regularnie.
Ocena: 6 chi
Froop Smoothie truskawka
Skoro już kupiłam wariant kiwi, na dodatek oddałam mu serce, uznałam, że czas upolować pozostałe. Ponieważ w sklepie znalazłam tylko truskawkę, wzięłam ją. Nie czułam się szczególnie zawiedziona brakiem maliny i brzoskwini z marakują, gdyż w klasycznej serii Froop to truskawka była moim ukochanym smakiem. Tuż za nią stał duet wiśnia-banan, niestety obecnie niedostępny.
Pianka w drugim smaku Froop Smoothie była różowa, ale posiadała szarawy odcień. Wypełniały ją maleńkie i strzelające pod zębem pesteczki. Poniżej znajdował się biały jogurt. Z kubeczka unosił się zapach słodkich truskawek z domowego kompotu bądź dżemu, również produkcji własnej. Pianka była żelkowa, jednolita, gęsta. W smaku przypominała dżem truskawkowy marki Stovit, który kojarzy mi się z czasami studenckimi, gdy przygotowywałam sobie w mikrofalówce omlety.
Równie przyjazny podniebieniu był jogurt: naturalny, lekko słodzony, jednolity, kremowy, gęsty, delikatnie cierpki. Dzięki właściwościom obu warstw całość była cudownie gęsta, intensywnie truskawkowa i leciutko kwaśna, a zarazem dużo słodsza od wariantu kiwi. To kolejny wariant Froopa, do którego wrócę.
Ocena: 6 chi
Czy te froopy smoothi to są te froopy które są na rynku od dawien dawna tylko dodali słowo smoothi ? Bo jeśli tak to jem je od liceum bo są pyszne więc jaj nachodzi mnie ochota na deser na mieście to idę doAuchan (kiedys do reala ) i zgarniam smak na jaki mnie najdzie ;) czy to jakaś wariacja na temat tych moich froopow?
Nope, to te same jogurty, tylko z dodanym słowem Smoothie :P Myślałam, że napisałam o tym w obu częściach recenzji, ale najwyraźniej informacja pojawi się dopiero jutro.
Czuję, że to nie moje smaki, ale uświadomiłam sobie właśnie, jak dawno nie byłam w Żabce…
Ja chodzę do Żabki tylko wtedy, kiedy w gazetce jest nowość/limitka.
Z tej serii dawno temu jadłam chyba tylko ananasowy i pamiętam, że miałam bardzo mieszane uczucia i w końcu stwierdziłam, że to chyba jednak nie w moim stylu. Kiwi za dzieciaka lubiłam, ale potem zaczęło mi się źle kojarzyć i latami myślałam, że jednak nie lubię, ostatnio jadłam i… zakochałam się, bo na jakieś smakowite słodko-kwaśne trafiłam i wiesz co? Przemówił do mnie ten pierwszy. Sycząca, słodko-kwaśna kiwi pianka? Bierę! A Mamusia mi powtarzała, że dobry!
Ananas-kokos pochodzi z linii Froop Tropical. Uważam go za najokropniejszy smak. Przede wszystkim kwaśny jak…
Aż dziwne, że w wersji kiwi obecne jest kiwi i nie wchodzi w reakcję z jogurtem w taki sposób, że powstaje gorycz :P Zawsze połączenie kiwi z nabiałem wypada gorzko i niezjadliwie – przynajmniej w naturalnej wersji.
Brzmi bardzo ciekawie i apetycznie. Standardowo – nie jadłam – ale z tych dwóch wersji wzięłabym truskawkę. W końcu urodziłam się w czerwcu, a czerwiec to szczyt sezonu na truskawki. Taka ze mnie truskawkowa dziewczyna.
Ja nigdy nie wiem, kiedy i na co jest sezon. W efekcie nachodzi mnie ochota na produkty miesiąc po ich zniknięciu.