Ile nowych Almighurtów! – zauważyłam, niemal zapowietrzając się na środku jogurtowej alejki w Auchan. Ignorując ceny i tylko z lekka przywiązując wagę do dat ważności, do koszyka załadowałam wszystkie warianty smakowe. Te, które pozwalały na dłuższą zwłokę, nawet w większej liczbie kubeczków. Powoli tracę nadzieję, że kiedykolwiek zacznę zachowywać się jak na człowieka przystało.
Pierwsza seria zakupionych hurtowo Almighurtów marki Ehrmann to „Nach heimischer Art”, co w tłumaczeniu na polski oznacza domowy styl. Sami oceńcie, jak powiązać ową nazwę ze smakami: Szarlotka Babci (tu rozumiem) oraz Rabarbar-Wanilia (???).
Almighurt „Nach heimischer Art” Omas Apfelkuchen
Po zerwaniu wieczka z jabłecznikowego Almighutu napotkałam na gęstawy jogurt z masą dodatków. Deser pachnie przesadnie słodkimi waniliowymi biszkoptami, a następnie jabłkami. Aromat ów jest bardzo (!) podobny do zapachu Jogobelli American Apple Pie.
Przy mieszaniu jogurt niestety okazał się rzadki. Wypełniające go dodatki to nie tylko – a raczej nie przede wszystkim – jabłka, lecz również… ciastka? Chciałabym napisać, że tak. Niestety w rzeczywistości są to gęste i stężałe kawałki plasteliny. Zwarte i śliskie jak silikon, którym uszczelnia się okna oraz parapety. Sprawiają wrażenie zakalca wymieszanego z żółtym serem i gumą roboczą.
O zgrozo, obleśnych gumowych pomiotów jest w Almighurcie tyle, że co chwilę musiałam przerywać degustację. Większe udało mi się wypluć, mniejsze niestety musiałam połknąć. Przysięgam, że nigdy nie trafiłam na tak parszywy dodatek do jogurtu. Wolałabym umrzeć, niż mieć z nimi styczność ponownie.
Znacznie lepsze od „ciastek” – gumiastek – są jabłka. To typowe owoce z frużeliny. Niestety nie uzupełnia ich cynamon, więc smak jogurtu nieco zasmuca (co to za szarlotka bez cynamonu?!). Ponadto deser jest tak cukrowy, że podwójnie odechciewa się zbliżać łyżeczkę do ust.
Zakup Almighurtu „Nach heimischer Art” Omas Apfelkuchen to najgłupsza rzecz, jaką można zrobić z własnej woli. Cukrowy deser z obrzydliwymi dodatkami jest trudno dostępny i ponad dwukrotnie droższy od przeciętnego jogurtu marki marketowej oraz dwukrotnie od Jogobelli. Poza tym jego nazwa… Serdecznie współczuję osobom, których babcie przygotowywały tego typu frykasy.
Ocena: 1 chi
(bo nie da się mniej!)
Almighurt „Nach heimischer Art” Rhabarber-Vanille
Kiedy spostrzegłam na półce Almighurt „Nach heimischer Art” Rhabarber-Vanille, ucieszyła mnie kolejność wymienionych w jego nazwie składników. Rabarbar na przedzie oznacza, że dodano go więcej oraz że jest bardziej wyczuwalny. Znienawidzone w dzieciństwie warzywo dziś cenię za niepowtarzalny smak.
Kolor jogurtu nie jest różowy, a różowiutki. Przywodzi na myśl truskaweczkową gumę do żucia. W gęstawej treści przewijają się liczne – mniejsze i większe – włókna rabarbaru. Deser pachnie jogurtem naturalnym i tytułowym warzywem w formie nieprzetworzonej, bez dodatku cukru. Kwaskowatość jest wyrazista i apetyczna. Wanilii nie pojawia się ani odrobina (skądinąd w składzie występuje sam aromat).
Skład Almighurtu o smaku rabarbaru i wanilii zwodzi. Występują w nim koncentraty z marchwi i aronii, a także parę innych przykrych surowców. Nie ma za to słowa o tytułowym rabarbarze, który przecież się pojawia, bo czuć jego kawałki (grube i świeże włókna). Ehrmannie, co z Tobą?
Jogurt jest słodki, ale nie przesadnie. Kwaśnawy rabarbarem. Wanilia z aromatu stanowi nieodłącznego kompana, prawdopodobnie równorzędnego. Deser jest gęstawy i jednolity, acz nie obraziłabym się, gdyby był gęstszy. Zabrakło mi w nim większych kawałków tytułowego warzywa i naturalnej, startej wanilii, lecz i tak uważam, że jest smaczny. Czy na tyle, by wrócić? Nie sądzę.
Ocena: 4 chi ze wstążką
Kurczę kubeczki naprawdę ładnie się prezentują i aż wołają z półek kup mnie! Szkoda że za opakowaniem nie idzie jakość :( czekam aż zrobią coś dla mnie ….
Swoją drogą ja nie wyobrażam sobie cynamonu w jabłeczniku bo moja mama nigdy to to tego ciasta nie dawała ;) ale skoro i tak to nie jem bo jabłka istnieją dla mnie tylko na surowo i schłodzone to desery w typie Apple Pie i tak nie są dla mnie :D
Zrobienie jabłecznika bez cynamonu to przestępstwo!
Z jednej strony sama chciałabym się i na jakieś gorsze Ehrmanny natknąć, w sensie… Sama odkrywać lepsze i gorsze. Na tego szarlotkowego parszywca za nic w świecie nie chciałabym jednak trafić! A ostatnio w Krakowie nawet tę serię widziałam (kupienie jej jednak i tak nie groziło). Tak w ogóle, to akurat jabłkowego smaku i tak bym nie wzięła. Śliskie ciastka? O fu, jedna z najgorszych rzeczy, jakie można dodać, dlatego nie toleruję jogurtów z ciastkami, tak jak stracciatella.
Rabarbar lubię, ten więc mogłabym spróbować. Nie rozumiem jednak, po co robić smak „rabarbar-wanilia” nie dodając wanilii. Dali by sam rabarbar w nazwie i tyle. A co do składu… A co było pod nalepką z tłumaczeniem? Też nic?
Uwierz mi, że nie wyobrażasz sobie, jak paskudne w rzeczywistości są te „ciastka”. Pseudoczekoladowe kwadraciki z jogurtów to przy tym ambrozja.
Już nie pamiętam, trzeba by rzucić okiem na stronę producenta.
Zakupów jogurtów o takich smakach mi nie grozi, już wyobrażam sobie jakie rozczarowanie czekałoby na mnie w pojemniczkach :P
Pewnie i tak mniejsze, niż na mnie, bo Ty nie robiłabyś sobie nadziei.
Rabarbar ciekawi nas najbardziej :) Ale i tak kupiłybyśmy oba warianty nawet jeśli ten pierwszy nie zdał testu :P
Czyli kupicie?
Jeśli kiedyś uda nam być w Auchan to na pewno tak :)
Nie bywacie? Sama muszę się niebawem wybrać.
„Ciastka” brzmią tragicznie… Silikon? Serio? Masakra :D
To jest gorsze niż masakra.