Ritter Sport, Johannisbeer Streusel

Czekolady Ritter Sport, choć coraz częściej mnie rozczarowują, wciąż stanowią jeden ze stałych celów polowań. Kiedy na rynku pojawia się coś nowego, oceniam, czy smak pasuje do mojego gustu, a następnie umieszczam tabliczkę na liście zakupów bądź nie. Tego jednego bowiem się nauczyłam – potrafię powiedzieć: nie, ta czekolada mnie nie interesuje, i skutecznie odciąć się od niej myślami.

Zaprezentowana dziś sezonowa tabliczka Johannisbeer Streusel już dawno wylądowała na liście słodyczy, które mnie nie interesują. Zawarta w nadzieniu kruszonka wydaje się kusząca, lecz jogurtowy krem i czerwona porzeczka stanowią potencjalne (kwaśne) zagrożenie. Czekoladzie postanowiłam dać szansę tylko dlatego, że dostałam ją w prezencie od uroczej koleżanki z pracy – Sary – która chwilę wcześniej wróciła z wycieczki do Niemiec. Dziękuję!

Ritter Sport, Johannisbeer Streusel, sezonowa mleczna czekolada z nadzieniem jogurtowym z czerwoną porzeczką i kruszonką, copyright Olga Kublik

Johannisbeer Streusel

Muszę przyznać, że Johannisbeer Streusel przeraziła mnie już na etapie sesji zdjęciowej. Jej intensywne kolorystycznie wnętrze, dodatkowo wypełnione wściekle różowymi fragmentami tytułowej czerwonej porzeczki, ironicznie szeptało: mam dla Ciebie dużo kwachu, zjedz mnie!

Tabliczka Johannisbeer Streusel marki Ritter Sport dostarcza 563 kcal w 100 g.
Kwadrat bądź rządek złożony z 4 kostek to 25 g i 141 kcal.
1 kostka czekolady to ok. 35 kcal.

Ritter Sport, Johannisbeer Streusel, sezonowa mleczna czekolada z nadzieniem jogurtowym z czerwoną porzeczką i kruszonką, copyright Olga Kublik

Aromat czekolady nieco mnie uspokoił. Okazało się bowiem, że Johannisbeer Streusel pachnie po prostu mleczną czekoladą: apetyczną, słodką, smaczną.

Czekoladowa polewa jest taka, jak zawsze. Rozpuszcza się na gęste bagienko, zostawia tłuste ślady na placach i wargach oraz jest przyzwoicie słodka i mleczna. Nic nowego, nic zaskakującego.

Ritter Sport, Johannisbeer Streusel, sezonowa mleczna czekolada z nadzieniem jogurtowym z czerwoną porzeczką i kruszonką, copyright Olga Kublik

Nadzienie Johannisbeer Streusel na oko składa się z różowego kremu, ciemniejszych kawałków owoców oraz białych chrupek. Porzeczki są spodziewanie kwaśne (bardzo!), ale na szczęście nie mają konsystencji skał. Jestem niemal pewna, że zostały poddane liofilizacji, dzięki czemu są chwilowo twarde (w sposób pumeksowy), a jednocześnie łatwe do pogryzienia. Rozpuszczają się szybko i na niebyt (znikają). Przypominają kwaśniejsze wersje batoników Frupp od Celiko.

Krem jest lekki, tłusty i kwaśny niczym kwasek cytrynowy z butelki. Zdecydowanie nie jest czymś, co mogłoby mi posmakować. Poza owocami urozmaicają go białe chrupki, leciutkie i delikatne jak beza.

Ritter Sport, Johannisbeer Streusel, sezonowa mleczna czekolada z nadzieniem jogurtowym z czerwoną porzeczką i kruszonką, copyright Olga Kublik

W czekoladzie z nadzieniem Johannisbeer Streusel, podczas degustacji oddzielonych od siebie elementów, do przeżycia są tylko mleczna czekolada i pseudobezy (ich twórca nigdy nie widział kruszonki). Niestety krem oraz liofilizowana czerwona porzeczka przypominają Koszmar z ulicy Kwachązów.

Jedzona w całości, czyli bez podziału na warstwy, i w małych ilościach tabliczka jest znośna. Jednocześnie nie sądzę, by była to czekolada, którą można jeść dla przyjemności. Ryzyko powinny ewentualnie mogą podjąć wyłącznie te osoby, które lubią (porządnie) kwaśne słodycze.

Ocena: 2 chi ze wstążką


Skład i wartości odżywcze:

Ritter Sport, Johannisbeer Streusel, sezonowa mleczna czekolada z nadzieniem jogurtowym z czerwoną porzeczką i kruszonką, skład i wartości odżywcze, copyright Olga Kublik

16 myśli na temat “Ritter Sport, Johannisbeer Streusel

  1. Mam zgagę od mlecznej czekolady z kwaśnym dodatkiem od zawsze wiec takich połączeń unikam …

  2. Pewnego razu pozwoliłam sobie zakupić Ritterkę z liofili tam bla bla malinami, bo się połasiłam na wiosenne edycje itd. I się okazało, że tą czekoladę jadłam wręcz w bólach, bo była tak kwaśna, że tylko cytryna może stanąć z nią w szranki. Nigdy nie jadłam jednej tabliczki tak długo, jak właśnie malinowej. Tą czerwoną porzeczkę widziałam kiedyś albo w Auchan albo Carrefourze i mając w pamięci malinę na całe swoje szczęście jej nie kupiłam ;)

  3. A ja uwielbiam kwaśne, jogurtowe nadzienia w czekoladach, które super równoważą tę tonę cukru. Dodatek kruszonki to tylko dodatkowy atut. Bardziej martwi mnie to, że zamiast chrupiących ciastek mamy pseudobezy :/

  4. I ja już dokonuję selekcji lepszej przy zakupach. Do niedawna jednak miałam jeszcze inny problem: Mama np. chciała dać mi część czekolady, bym z ciekawości spróbowała i mimo że wiedziałam, że nie posmakuje, to brałam, a tym samym kolejka testów się wydłużała, a ja nie tyle z ochoty, co z jakiejś przymuso-ciekawości wewnętrznej… Ale i to mi na szczęście przeszło.

    Ta czekolada pewnie byłaby i moim koszmarem. Nienawidzę, jak czuć kwasek cytrynowy. A jeszcze kwaśność w tabliczkach, które z założenia są słodkimi ulepkami w ogóle mnie przeraża. Białe kawałki kojarzące się z bazą? Ukoronowanie wszystkiego! Ależ to musi być okropieństwo.
    Zjedzenie całej czekolady na raz to dla mnie normalka, mam bogatą wyobraźnię, ale nie potrafię sobie wyobrazić, jak ktokolwiek mógłby zasiąść z tym Ritterem i go sobie z pełną przyjemnością zjeść. Może ktoś, kto lubi żelki z tym kwaśnym cukrem? Ja sobie ni jak nie wyobrażam, obrazowo ją opisałaś. Ile dałaś radę zjeść?

    1. Ja niestety nadal biorę, jak częstują. Albo gdy coś leży w miseczce poczęstunkowej. Nie mogę się opanować :P

      Jeśli dobrze pamiętam, zjadłam dokładnie dwie kostki. Te, które przekroiłam do zdjęcia.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.