Obwarzanki to jedne z moich ulubionych suchych chrupaczy, a przy okazji nieliczne ze słów, których pisowni nie potrafię zapamiętać. Jem je tak rzadko, że ani nie jestem w stanie zrobić porównania marek i ich produktów, ani wbić sobie do głowy raz na zawsze, że są to obwarzanki i nie ma obwarzanków, a nie obważanki i nie ma obważenek (Krakowiacy, nie linczujcie mnie!). Nawet jeśli teraz mi się uda, kilkuletnia przerwa między degustacjami bez wątpienia zaowocuje falowaną linią w kolorze czerwonym. Dobrze, że przynajmniej Word oraz internety mają się na baczności.
W koszyczku w Carrefourze znalazłam dwa produkty z Pracowni Obwarzanków Agnieszki Paśnik. Oba występują w tym samym wariancie smakowym i mają dokładnie ten sam skład, jednak wersja na sznurku – bez foliowego opakowania – dostarcza więcej kalorii w 100 g. Bardzo dziwne. Chyba że producent doliczył brud pochodzący z macających obwarzanki dłoni klientów supermarketu, wówczas miałoby to sens.
Obwarzanki Tradycyjne
Obwarzanki to produkt, który rozpozna się nawet z zamkniętymi oczami. Charakterystyczny kształt, delikatna faktura, wyjątkowy i niemożliwy do pomylenia z czymkolwiek innym zapach: słodki, lekko spalony, słonawy. Trudno go opisać – lepiej wąchnąć samodzielnie.
Na 100 g – a w przypadku moich obwarzanków ok. 110 g – składa się 15 okręgów. Choć są one bardzo twarde, po rozpuszczeniu stają się gęste i bagniste. Smakują słodko i pszennie, zupełnie jak wysuszona i skompresowana maślana bułka, rogalik lub chałka.
W obwarzankach nie ma nawet cienia proszkowatości – po rozgryzieniu okazują się jednolite. Są maślane i słodkie, ale nie przesadnie. Bardzo chciałabym ująć w słowa ich smak, niestety jedynym uczciwym i prawdziwym stwierdzeniem jest to, że obwarzanki smakują jak… obwarzanki. Mogę porównać je do czerstwej słodkiej drożdżówki, ale czy trafię chociażby w pobliże dziesiątki?
Choć w zapachu obwarzanków pojawia się nuta przypalenia, w smaku nie ma jej wcale. Jest tylko słodycz, maślaność i ogrom delikatności. Mimo iż następnym razem kupię je za milion lat, zrobię to na pewno, bo owych twardych suchych okręgów nie przestanę lubić nigdy.
Ocena: 5 chi
Zawsze lubiłam ten produkt ale skład mnie przeraża ! Prawie każdy producent dowala utwardzony olej …..
Myślę, że gdybym zaczęła się przejmować składami słodyczy, które jem, musiałabym wyskoczyć przez balkon :P
Obwarzanki kupuję jak mi się napatoczą (u mnie w mieście raz w roku jest takie święto, na ktorym jest kilka stoisk z różnymi kształtami i smakami obwarzanków – np. miodowe, biszkoptowe, z makiem, grubw i cieniutkie, jednak smakiem specjalnie się nie rożnią), ale takie nieopakowane na sznurku i grubsze. Uwielbiam je – są dla mnie idealnie suche i nieprzesłodzone. Takich pakowanych to chyba nie jadłam, ale też wydają sie smakowite :)
Aż tyle rodzajów? Nie próbowałam. Mnie obwarzanki kojarzą się z dzieciństwem i wiklinowymi koszykami w supermarketach. Głównie w Leclercu, bo tam bywałam najczęściej. Co roku 1 listopada są do kupienia przy cmentarzu, tak samo jak gofry, rurki, kukurydza, orzechy prażone, kiełbasa… :P
U mnie przy cmentarzu są żelki i krówki ;)
Jest chyba z 8 rodzajów, a może i więcej ( w dzieciństwie były 2 – miodowe i takie grube jakby piankowe). Z marketami w ogóle obwarzanków nie kojarzę. Przy cmentarzu od niedawna i u nas można kupić 1 listopada, ale tylko jeden rodzaj z tego co mi się kojarzy. Poza tym chyba są tylko znicze, więc uczty się nie doświadczy tego dnia :D
Znicze i kwiaty? Łe tam, przeżytek. Kiełbasa i gofry – to jest to, co zmarli lubią najbardziej!
PS Mieszkam przy jednym z dwóch największych cmentarzy wrocławskich. Może empatyczni sprzedawcy dbają o brzuchy pielgrzymów, żeby w tym szczególnym dniu nie przybyło więcej trupów :czarny humor:
Kaloryczność brudu, sznurka… No, a co innego? Sznurek pewnie też należałoby w takim przypadku opisać, więc dobrze, że miałaś te.
Obwarzanki jadłam ostatnio… Chyba w wieku 5 lat na jakiś odpustach (?). Nie, nie chyba. Na pewno. Raz i drugi babcia mi opowiadała, jak to „z chlebem jak z koralami” chodziłam, mimo że wcale nie, bo po prostu trzymałam je w rękach.
Z „jedzenia na sznurku” to chyba jedyna rzecz, jakiej próbowałam, bo wszelkie bransoletki z pudrowych cukierków to już mnie ominęły. Dlaczego o tym piszę? Bo takie twory to dla mnie abstrakcja. Kojarzą się jednak z czymś tam, mimo że o sentymencie nie ma mowy, i chyba mogę powiedzieć, że je darzę sympatią (można lubić coś, co do czego nie ma się pewności, że zna się smak? a tak po prawdzie, to w sumie nie pamiętam, by mi szczególnie smakowały). Podobnie „lubię” cienkie precle. Nie jem, ale…
Trochę zaskoczyłaś mnie dodaniem recenzji takiego produktu. Ale pozytywnie.
Nie cierpię, gdy ktoś zapomina, jak sytuacja wyglądała w rzeczywistości, i pieprzy głupoty. Bez obrazy dla babci. Moja mama robi to samo.
Obwarzanek obwarzankowi nierówny. Na „koralowym” sznurku zazwyczaj znajdują się takie: http://1.bp.blogspot.com/-a3DdnFfist4/UjvmaavYUrI/AAAAAAAAUYs/g8P7iFT5LpY/s1600/juujujujujujuj_072.jpg Są wstrętne. Leciutkie i puste w środku. Jak je mocniej złapiesz, zmiażdżą się i spadną na ziemię.
Te są ok: https://i.wpimg.pl/O/644×429/d.wpimg.pl/1787538366-1359648584/obwarzanek.jpg
http://1.bp.blogspot.com/-z68lMzZOvHw/TtIeVzrKCGI/AAAAAAAAANo/ieAfpUeTbw4/s1600/IMG_1559.JPG – te z kolei są ciężkie, suche i bułkowe.
https://encrypted-tbn0.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcQlHD1Y-wNYxNoACQPFF1-ygy2Ds6q-o9ul-QoaQO-_vGnOvPp5 – to oryginał, całkiem spoko, ale suchy, więc po zjedzeniu całego bez popitki zaczniesz charczeć i umrzesz.
http://static.ilewazy.pl/wp-content/uploads/precelek-z-makiem-5-sztuk.jpg – takie cudo kupowałam parę lat temu w Carrefourze. Miększe od zrecenzowanych przeze mnie, a także idące w stronę suchej buły, jednak smaczne. Lubię ten rodzaj.
http://waltanie.blox.pl/resource/precelki.jpg – drugi rodzaj oryginalnych obwarzanków z Krakowa. Te kupowałam rzadziej.
Raz chyba chrupnęłam obwarzanka ze sznurka, ale był taki… pusty. I w smaku, i w konsystencji. Nie odnotowałam ani maślanej nuty, ani bagienka. Rozpuszczał się w nicość. Czuję się oszukana, bo kocham drożdżówy :(
Jadłam jedynie krakowskie obwarzanki, ale one są słone bardziej – jak dobrze pamiętam.
To znaczy, że trafiłaś na ten inny rodzaj. Wyschnięte puste buły, które kruszą się jak mumia. Nienawidzę ich. Chodzi o: http://1.bp.blogspot.com/-a3DdnFfist4/UjvmaavYUrI/AAAAAAAAUYs/g8P7iFT5LpY/s1600/juujujujujujuj_072.jpg
Taaak, to takie. Tragedia :/
Współczuję zatem i polecam dać szansę „moim”.
Nigdy nie jadłyśmy tych obwarzanków…. A nawet zastanawiamy się czy kiedykolwiek jakieś obwarzanki jadłyśmy :D
Ja również nigdy nie jadłam al moja siostra chyba kiedyś na wycieczce chrupała i przywiozła jakieś resztki :)
No, no! Koniecznie musicie spróbować.
Niezapomniane doznania smakowe? xD
Obwarzanki mają łagodny i przyjemny smak. Poznanie go jest… miłe :)