Cadbury, Dairy Milk Oreo

Nie do końca wiem, dlaczego brytyjską czekoladę marki Cadbury z Oreo i kremem o smaku miętowym postanowiłam zjeść przed klasyczną z kremem mlecznym, ale tak się właśnie stało. Degustacja była bardzo przyjemna i zaowocowała decyzją o zaprzestaniu demonizowania oraz unikania słodyczy z miętą. Lata bloggowania sprawiły, że mięta nie tylko mnie nie odrzuca, ale wręcz czasem mam na nią ochotę.

Dziś więc – jako trzecią już tabliczkę z serii Dairy Milk Oreo – zaprezentowałam wersję podstawową. Miałam nadzieję, że będzie lepsza od przeciętnej masłoorzechowej, a nawet intensywnie odświeżającej miętowej. Liczyłam na to, że dorówna unicornowej 100-gramowej Oreo od Milki.

Za czekoladę dziękuję MikoMariuszom. To dzięki nim słodycz znalazłam pod choinką.

Cadbury, Dairy Milk Oreo, mleczna czekolada z kremem mlecznymi i kakaowymi ciasteczkami Oreo, czekolada z Wielkiej Brytanii, copyright Olga Kublik

Dairy Milk Oreo

Klasyczna tabliczka Dairy Milk Oreo od Cadbury jest urocza. Odznacza się przyjemnym mlecznoczekoladowym kolorem i została podzielona na maleńkie kosteczki. Składa się z ośmiu rządków, w których znajdują się po trzy kostki. Konstrukcja sprawia, że można podzielić ją na pół i jedną część zjeść samemu, drugą zaś podarować komuś bliskiemu, na przykład sobie.

Mleczna czekolada Dairy Milk Oreo waży 120 g i dostarcza 667,5 kcal.
W 100 g tabliczka dostarcza 556 kcal.
Rządek, czyli trzy kostki, to ok. 83 kcal.
1 kostka = 28 kcal.

Cadbury, Dairy Milk Oreo, mleczna czekolada z kremem mlecznymi i kakaowymi ciasteczkami Oreo, czekolada z Wielkiej Brytanii, copyright Olga Kublik

Bohaterka recenzji pachnie pięknie, bo esencją mlecznej czekolady. Słodko i jakby odrobinę… bananowo? Moja sztuka w wyniku długiego leżenia ramię w ramię kostka w kostkę z tabliczką Dairy Milk Oreo Mint Flavour nieznacznie przesiąkła miętą.

Cadbury, Dairy Milk Oreo, mleczna czekolada z kremem mlecznymi i kakaowymi ciasteczkami Oreo, czekolada z Wielkiej Brytanii, copyright Olga Kublik

Warstwa czekolady okazała się dość gruba. Jest spodziewanie tłusta i gęsta. Rozpuszcza się cudownie bagienkowo. Zawiera bardzo drobną proszkowatość. Smakuje mlecznie, kakaowo i słodziutko – przywodzi na myśl święta Bożego Narodzenia z dzieciństwa. Jest przepyszna.

Śnieżnobiały krem wypełniający kostki uzupełniają czarne ciasteczka Oreo. Zastosowano ich naprawdę dużo, za co marce należy się pochwała. Być może nawet jest na odwrót: to krem uzupełnia ciasteczka. Są kruche, twarde i chrupiące. W smaku głównie słodkie. Zdecydowanie nie przypominają oryginalnych Oreo. Brakuje im kakaowości oraz słonej nuty. Krem z kolei jest zwarty, gęsty, tłusty i… tak, też głównie słodki.

Cadbury, Dairy Milk Oreo, mleczna czekolada z kremem mlecznymi i kakaowymi ciasteczkami Oreo, czekolada z Wielkiej Brytanii, copyright Olga Kublik

Brytyjska tabliczka Dairy Milk Oreo jest jednocześnie krucha, chrupiąca, gęsta, tłusta i bagienkowa. Smakuje słodko i mlecznoczekoladowo. Nijak nie przypomina amerykańskich markiz Oreo, co dla mnie stanowi zaletę. Czekolada jest prosta i pyszna, jednak nie oddaje żadnego konkretnego smaku – za to minus.

Początkowo czekoladzie marki Cadbury przyznałam 4 chi ze wstążką, lecz szybko sobie uświadomiłam, że to niesprawiedliwe względem Dairy Milk Oreo Mint Flavour. Gdybym miała do którejś wrócić, wybór padłby na miętową. W dziś zaprezentowanej – mimo iż uważam ją za dobrą – przeszkadza mi brak charakteru.

Ocena: 4 chi


Skład i wartości odżywcze:

Cadbury, Dairy Milk Oreo, mleczna czekolada z kremem mlecznymi i kakaowymi ciasteczkami Oreo, czekolada z Wielkiej Brytanii, skład i wartości odżywcze, copyright Olga Kublik

17 myśli na temat “Cadbury, Dairy Milk Oreo

  1. Nie lubię Oreo – w moim domu nikt nie lubi i ta czekolada nie wzbudziłaby żadnych większych emocji ;)

  2. Pamiętam, jak ją pierwszy (i w sumie jedyny raz) kupiłam w Kuchniach Świata. Chyba jakichś szczególnych wrażeń nie miałam, ale jak dla mnie lepsza od Milki. Miętowa też mi wpadła w oko, ale cena mnie wręcz odepchnęła. A może to z markizami za 5 dych mi się pomyliło…? No nic, ja wpadam tam, jak jest naprawdę duża przecena, na której upolowałam m.in. Reese’s w formie 3 babeczek ;)

    1. Widziałam paczkę Oreo za 4 czy 5 dych. Musiałabym naprawdę nie wiedzieć, co zrobić z pieniędzmi, żeby zdecydować się na taki zakup.

    1. Nie wiem, czy batonik dobrze obrazuje czekoladę. Milkowy baton Oreo jest paskudny (sam cukier), za to 100-gramowa tabliczka to dla mnie unicorn.

  3. Doskonale się rozumiemy – trzeba czasem porozmawiać z kimś na swoim poziomie, zrobić mu prezent, dopieścić go i dołożyć dokładkę. :D
    Nie przeszkadzałby mi żaden brak charakteru, a z pewnością ta czekolada by mi smakowała. No chyba że tłustość przypomina serek topiony, to mogłoby być słabo. Ale nie wspominasz o tym, więc zakładam optymistyczny wariant :D

  4. Gdyby te ciasteczka chociaż rozpływały się w ustach… Ech, nuda.
    Po zapachu, który czułaś, tak sobie pomyślałam, że fajnie wyszła by taka czekolada z bananowym kremem i kakaowymi ciastkami (gdyby smakowały porządnymi kakaowymi ciastkami, a krem nie walił chemią na kilometr).

    Nie bardzo mogę pojąć, jak można lubić jeść rzeczy po prostu słodkie, a bez wyrazu. Jak spróbowałam po latach Milkę Oreo, to ona właśnie też była taka bez wyrazu, ale ciasteczka były malutkie, krem dominował, więc jakoś tak bardziej kinderkowo chociaż wyszła.

    1. Bananowy krem bez chemii w popularnej czekoladzie ze środkowej półki? Kinga, proszę Cię!

      Mnie powrót po latach do 100-gramowej Milki Oreo uszczęśliwił, bo podtrzymał poprzednią opinię. Zasłużyła na swojego unicorna. Myślę, że dziś też bym tak stwierdziła.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.